Wampir ze scyzorykiem

Pewnego dnia w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Kłodzku spędziłem sporo czasu na poszukiwaniu artykułów związanych z historią kryminalistyki na ziemi kłodzkiej w latach 1945- 1956. Nie ukrywam, że zajmowałem się specjalnie tym zagadnieniem, bo przygotowywałem pracę licencjacką.

W czasie moich poszukiwań wpadł mi w ręce jeden egzemplarz kłodzkiego czasopisma „Wieści z Regionu”. Był to numer 48, z marca 1954 roku. W tymże czasopiśmie natrafiłem na ciekawy artykuł dotyczący przestępczości, ale jak na tamte czasy, bardzo sceptyczny. W czasach PRL-u cenzurowano czasopisma i niewyobrażalnym było publikowanie czegoś, co przyczyniłoby się do pokazania słabości ówczesnej milicji, zważywszy, że owa instancja władzy nie mogła okazywać swoich słabości w tzw. kroczącym z postępem procesie umacniania się władzy ludowej.

Pozwoliłem sobie przepisać cały artykuł i niniejszym publikuję jego dosłownie brzmienie, choć podkreślić powinienem, że język tego tekstu jest już historyczny i miejscami śmieszny, aczkolwiek sprawa, której dotyczy, jest tragiczna.

 

„Wampir ze scyzorykiem

 

Choć już dawno temu zawitała u nas wiosna i niby radość powinna rozświetlić twarze mieszkańców Kłodzka, to jednak wiele wskazuje, że długo będą one przygnębione, a dzieje się to za sprawą głośnego mordercy, nazwanego tu Wampirem ze scyzorykiem.

To już piąta z kolei popełniona zbrodnia, która, jak poprzednio pisaliśmy, ma te same wspólne cechy. Morderca podcina ofiarom tętnicę przy użyciu ostrego i krótkiego narzędzia, zapewne scyzoryka. Ponieważ ofiary tracą krew z powodu jej upływu, to jednak niewiele jej wypływa z poderżniętej tętnicy, a to wskazuje na dziwny jej ubytek. Z tego powodu istnieje podejrzenie, że mamy tu do czynienia z przypadkiem zwanym w psychiatrii wampiryzmem. Jest to choroba, często pozostająca w stanie urojenia, rzadko jedna skutkująca atakami napaści kończącymi się zabójstwem.

Owe pięć ofiar to ludzie młodzi a dokładnie to trzy kobiety i dwóch mężczyzn w wieku od osiemnastego do dwudziestego czwartego roku życia. Wstępne badania kryminalistyczne pozwalają stwierdzić, że owe osoby zostały zamordowane w godzinach nocnych a dokładnie od dwudziestej trzeciej do pierwszej w nocy. Ten sam sposób zabijania ofiar wskazuje jednoznacznie na jedną i tę samą osobę sprawcy.

Milicja Obywatelska w naszym mieście prowadzi śledztwo i pomaga jej specjalny oddział kryminalistyki z Komendy Wojewódzkiej.

Niestety przy tak poważnym wsparciu nie udało się ustalić sprawcy, chociaż istnieje przypuszczanie, że jest on mieszkańcem naszego miasta. Wczoraj wieczorem milicjanci znaleźli leżącego na ławce w parku miejskim mężczyznę, który zasłabł. Osoba ta została odwieziona do szpitala. W czasie oględzin okazało się, że posiada w kieszeni scyzoryk oraz chusteczkę do nosa z licznymi śladami krwi. Niestety nie można było nawiązać kontaktu z tym mężczyzną, gdyż doznał ciężkiego udaru mózgu i mimo fachowej pomocy medycznej zmarł w nocy. Istnieje podejrzenie, że ta osoba, legitymująca się dowodem osobistym o nazwisku Jan Trzmiel, zamieszkała w Kłodzku, jest domniemanym Wampirem ze scyzorykiem. Kapitan Kowalczyk z Miejskiej Komendy Milicji Obywatelskiej podkreślił, że jeżeli nie dojdzie do ponownych morderstw z podcinaniem tętnicy, będzie to znak, że Jan Trzmiel był sprawcą tych zbrodni, a dowodem może stać się analiza śladów krwi na jego chusteczce, w przypadku, jeśli będzie ona obcego pochodzenia i należeć będzie do którejś z pięciu ofiar.

Milicja Obywatelska przekazała ślady krwi do analizy. W ciągu ustawowych dwóch dni ma być ogłoszony wynik.

Komenda Miejska zwraca się z prośbą do mieszkańców, aby mimo rozpoznania domniemanego sprawcy pozostawać w domu w godzinach wieczornych”.

 

Na tym kończy się ten artykuł. Zastanawiałem się, co dalej się działo w tej sprawie, bo w następnych kilku numerach tego czasopisma nic nie napisano o wynikach badania krwi, ale w jednym z kolejnych numerów, w rubryce „Dbaj o zdrowie” ukazał się artykuł opisujący objawy udaru mózgu. Autor tego artykułu, z zawodu lekarz, podkreślił, że jednym z objawów jest krwotok z nosa. Czyżby Jan Trzmiel miał własną krew na chusteczce i dlaczego nie ogłoszono wyników badania krwi – to pozostaje tajemnicą. Wydawać się mogłoby, że sprawa podcinania tętnicy młodym ludziom ucichła, lecz oto prawie rok po śmierci Jana Trzmiela ukazał się artykuł pt. „Wampir ze scyzorykiem wrócił”, ale o tym napisze następnym razem.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania