Wciąż żywe duchy "eks" partnerów

Każdego z nich, pamięta się mniej lub bardziej wyraźnie, wspomina ze łzami, albo głośno przeklina i złorzeczy. Nasi eks partnerzy, wzbudzają skrajnie silne, a zarazem niejednokrotnie sprzeczne uczucia. Na równi te nieliczne pozytywne epizody, co powszednie tsunami grozy. O jednych chcemy zapomnieć najszybciej jak się da, a przypomnienie wizerunku innych jest, szczęście w nieszczęściu niemożliwe. Wciąż są jakieś luki, wizja mglista, a ledwie dostrzegalny pogłos rozmazany i niepełny. Czy za to spustoszenie w umyśle odpowiada upływ czasu? Czy może zachowawcza dusza, sama skazała nieszczęsnego delikwenta na wieczne zapomnienie? Większym problemem są wciąż pojawiające się przed oczami powracające obrazy twarzy byłych kochanków. Niespodziewane, najmniej oczekiwane migawki wspólnie przeżytych chwil, momentów oraz sytuacji. Upiorne duchy, których nic i nikt nie przepędzi. Wystarczy tylko zamknąć powieki i znów stoją przed nami. Nie dając wytchnienia ani możliwości poukładania rzeczy i świata na nowo. Zbudowania po raz kolejny rozsypanej Wieży Życia. Odzyskania spokoju i stanu z ,,przed ‘’.

Te piekielne demony, stają się nieodłącznymi współuczestnikami naszego ziemskiego bytowania, ale tylko od nas zależy, czy pozwolimy się im stłamsić, zdominować… Zastraszyć… I wygrać…

 

***

 

Eliza, bardzo szybko doświadczyła cierpień, jakie niesie ze sobą gorzki smak zawodu miłosnego. Pierwszy wymarzony i tak długo wyczekiwany chłopak okazał się w rzeczywistości egoistą oraz narcyzem. Niewidzącym dalej niż czubek własnego nosa - pustym ignorantem. Dla 24 latki nie liczyło się, że Mateusz pochodził z zamożniejszej rodziny, ale bolało ją to, iż pysznił się swoim statusem na każdym kroku. Ciągle dawał jej do zrozumienia, że jest od niego gorsza i tym samym mniej wartościowa. Inteligencja, empatia oraz wrażliwość - nie miały znaczenia. Liczyły się zera na koncie bankowym ojca. Często ośmieszał ją w gronie znajomych, wyśmiewając zamówioną wodę z cytryną za 5pln, a nie butelkę Jacka Danielsa. Drwił z właścicieli ubrań bez metek. Takie sytuacje powtarzały się nagminnie, ale młoda kobieta zaślepiona wyidealizowanym obrazem równolatka, nadal go kochała. Zwłaszcza takiego, jakim był, gdy zostawali sami. Wtedy mężczyzna nie musząc szukać poklasku – przechodził metamorfozę z cynika w romantyka. Obsypywał Elizę komplementami i namiętnymi pocałunkami, przytulał lub zmysłowo szeptał do uszu kłamstwa o ich wiecznej, bezwarunkowej, wyjątkowej miłości. Było jej przykro, że te dobre przerywniki trwają tak krótko i sporadycznie, ale nie podważała jego zapewnień. Godziła się również na liczne poniżenia. Wiedziała doskonale, że nie przedstawi jej znajomym z paczki, mówiąc: „Hej! To moja dziewczyna, Eliza!”. Nie była tą jedyną. Peletonik, zmieniał się z prędkością światła, a nowych adeptek systematycznie przybywało. Serce Elizy było rozdarte pomiędzy niemożnością wybrnięcia z tego chorego układu, a jej gorącym szczerym uczuciem. Jednak nie dało się dalej nie zauważać jego licznych podbojów sercowo- erotycznych. Było to zbyt rażące i bolesne. Rozstali się. Ona pogrążona w agonii cierpiała bez słowa, on w ramionach kolejnej długonogiej zdobyczy śmiał się z innych…

 

***

 

Ślub Blanki był epicką ceremonią. Dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, zaplanowany na zawrotną liczbę gości, z menu przerastającym wszelkie oczekiwania. Panna Młoda prezentowała się olśniewająco w blasku czerwcowych promieni, w sukni od włoskiego projektanta. Pan Młody wyglądał idealnie. Choć na jeden dzień porzucił pozę wyluzowanego rockmana, na rzecz doskonale skrojonego garnituru od Gabanny i pasującego do niego krawatu. Uroczystość w kościele wypadła pomyślnie, rodzina i przyjaciele, jak zawsze nie zawiedli, a późniejsza zabawa rozkręcała się z godziny na godzinę przy wtórze oklasków, śmiechu i toastów. Młodzi, zakochani małżonkowie wirowali na parkiecie w rytm walca wiedeńskiego, a szczęśliwe matki i ojcowie ocierali chusteczkami oczy. Dopiero nad ranem, kiedy ostatni maruderzy opuścili salę, Blanka i Maks mogli się udać do wynajętego apartamentu i tuląc do siebie zasnąć przed wyjazdem. Trzy tygodniowa podróż po Tajlandii, była dla nich spełnieniem marzeń. Na przemian zwiedzali malownicze i dzikie zakątki, cieszyli się swoim towarzystwem, opalali nad basenem czy rozkosznie leniuchowali na hotelowych leżakach. I właśnie w tym miejscu, pominiętym przez technologiczne nowinki i gadżety, para zatracała się we własnym wymiarze, gdzie czas, ludzie, świat - przestały się liczyć. Było tylko tu i teraz. My...

 

Euforia świeżo upieczonej żony została zmiażdżona z dniem powrotu do Warszawy... 3 lipca wylądowali na Okęciu. Cali i zdrowi, jednak coś w zachowaniu i postawie Maksa uległo diametralnej zmianie. Naburmuszony, spięty i pod denerwowany, zupełnie nie przypominał roześmianego chłopaka, jakim był przez ostatnie tygodnie. Pierwszy wieczór w domu - wypełniony był napiętym milczeniem oraz opróżnieniem butelki ognistej Finlandii - przez mężczyznę. Blanka siedząc w kuchni, nad herbatą, zastanawiała się, co zrobiła nie tak? Może go czymś uraziła albo obraziła? Ale nie przypominała sobie, żeby taka sytuacja miała miejsce. Cisza ustąpiła miejsca krzykom i pretensjom, a te oddały pierwszeństwo impulsywnym rękoczynom wściekłego małżonka.

 

Ataki furii Maksa przybrały na częstotliwości i intensywności. Sporadycznie zdarzały się „trzeźwe dni”. Niemoc oraz bezsilność, bolały Blankę po stokroć bardziej od razów, wymierzanych przez upojonego mężczyznę, który bezceremonialnie zdegradował ją z ,,serduszka’’ - na kuchtę, praczkę, sprzątaczkę, szmatę itp.…

Agonia i męka młodej kobiety, trwały 4 lata. Właśnie tyle potrzebowała, by zebrać w sobie siłę na odejście od bezwzględnego oprawcy i definitywnie zrozumieć, iż tacy ludzie się nie zmieniają. Determinacja nie pozwoliła jej zmarnować reszty swoich dni. Znudziło ją bycie niczym. Nie chciała być dłużej popychadłem. Spakowała dwie plastikowe torby z ubraniami oraz kilka drobiazgów. Nie została zatrzymana przez nikogo, bo Maks jak zwykle oddał się imprezowemu szaleństwu.

Uświadomiła sobie wówczas, iż nie dla niej porywy serca i ta wielka podręcznikowa miłość. Przyznała racje, istnieje…, ale na kartach Baśni 1001 Nocy lub na szklanych ekranach w ckliwych komediach romantycznych

Bezpowrotnie zamknęła się na odbieranie oraz odczuwanie dosłownie czegokolwiek. Swoją empatię i wrażliwość traktowała niczym największą słabość oraz wroga numer jeden...

 

***

Diana, wyspecjalizowała się w uwodzeniu zamożnych starszych panów. W kręgach towarzyskich była znana – jako ,,Lisica’’, lub ,,Łowczyni fortun’’. Kobiecie kompletnie nie przeszkadzało, że wiele z przyjaciółek oraz kochanków tak o niej szepcze. Zwykła mawiać: „Skoro nie wy płacicie za moje utrzymanie i rachunki, to trzymajcie się również z dala od mojej sypialni”. Była zimna, wyrachowana i niezwykle perfidna oraz bezwzględna w dążeniu do celu. Wyzuta z jakiejkolwiek moralności. Aczkolwiek miała zasady, o których nigdy nie zapominała – pod żadnym pozorem nie rozbijała małżeństw oraz rodzin. I nigdy się nie zakochiwała.

Dumę schowała głęboko do kieszeni. Inteligencję zaś, skrupulatnie ukrywała pod zasłoną przedłużonych rzęs i toną sztucznej opalenizny. Otwarcie perorowała: „Wszystko jest na sprzedaż, za dobrą cenę – ja również!” Nie wstydziła się swoich wyborów i stylu życia. Miała wygody oraz luksusy osiągalne dla wąskiego, elitarnego grona klasy VIP, w której średnia wieku przekraczała 50. Nie było to, aż tak tragiczne, bo sama była dobrze po czterdziestce. Jednak codzienne SPA, drogie kremy i perfekcyjne cięcia chirurga plastycznego, potrafiły oszukać metrykę, o co najmniej dziesięć lat.

Partner, z którym obecnie spędzała czas – naprawdę ją kochał i darzył ogromnym szacunkiem.

Z przyjemnością obsypywał Dianę drogimi prezentami, egzotycznymi wycieczkami oraz nie przeliczalnym na pieniądze ciepłem. Układ z Bernardem, pasował Lisicy do momentu, aż mężczyzna nie splajtował. Na nic się zdały jego błagania i prośby. Jedyne, co mogło zatrzymać Dianę na dłużej, to stały dostęp do konta bankowego, o rachunku opiewającym na kwotę – co najmniej siedmio cyfrową…

 

Eliza, Bianka i Diana – to jedna i ta sama osoba.

Przybierała skrajnie odmienne tożsamości, ponieważ uparcie pragnęła uciec od cieni rzucanych przez przeszłość, które nie tylko ciągle ją goniły, ale i bardzo często doganiały.

 

Bez przerwy, w drodze, na walizkach, gotowa do ewakuacji i porzucenia dotychczasowej tożsamości. Wiara w miłość, szczerość oraz jakiekolwiek górnolotne priorytety czy wartości, przegrała walkę z okrucieństwem i żonglerką uczuciami.

 

Nie zmieniła się na własne życzenie… To toksyczni mężczyźni ograbili ją z niewinności.

 

Zabili wrodzoną dobroć.

 

…Skazując na drogę samotnej, cynicznej kobiety…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Bogumił 07.08.2019
    Skąd one się biorą takie potwory, a gdzie były ich mamusie, widać, że włożyły ogrom wysiłku w wychowanie takiego typka. Kobiety, kobietom zgotowały ten los. O tatusiach nie wspominam, bo pewnie przepijali 500 plus.
  • betti 07.08.2019
    Ile to się trzeba natrudzić, żeby z grzecznej dziewczynki stać się wredną suką... zadziwiające.
  • Leila 07.08.2019
    Tylko krok.
  • betti 07.08.2019
    Leila ale ile... łóżek.
  • Halmar 07.08.2019
    Jejuniu, ale fajna historia z życia wzięta. Troszku naiwnie opisana (sorki), troszku zbyt egzaltowanie, ale prawdziwe uczucia tryskają z niej na wszystkie strony. Buuuu.... Że też ElizoBiankoDiana nie wyciągnęła nauki ze swych porażek... Może jeszcze wejdzie na prostą drogę.
  • Leila 07.08.2019
    Oczywiście jest przerysowana, ale oparta na prawdziwych wydarzeniach. Moich.
  • betti 07.08.2019
    Leila nie powinnaś pisać takich rzeczy, trzeba chronić swoją prywatność. Jak wszystko sprzedasz, to co Ci zostanie?
  • Halmar 07.08.2019
    Leila w takim razie życzę Ci dużo pogody ducha, bo tylko dystans może nas uratować w tych podłych okolicznościach przyrody...
  • Leila 07.08.2019
    betti Już dawno nic.
  • Leila 07.08.2019
    Halmar Dziękuję. Postaram się.
  • Halmar 07.08.2019
    Leila jak ja Cię dobrze rozumiem... Nasze historie są inne, ale clou takie samo.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania