Wczoraj
Wczoraj byłem nad morzem. Usiadłem na ławce. W plecy wiał lekki wiatr, ale fale nie marszczyły wody, bo dmuchało wzdłuż brzegu. W dole przede mną rozpościerała się obszerna zatoka. Za nią podłużny klif, wyżej łagodne wzgórza oliwkowego koloru. Po prawej stronie jaśniała plaża o złocistym piasku. W błękitnej wodzie odbijały się promienie zachodzącego słońca, aż po linię, którą sunął powoli jakiś statek. Płynąc jego śladem, po trzech dniach ujrzałbym zielone fiordy Nowej Zelandii. Gdybym zmienił kurs ciut na lewo, wylądowałbym na pustyni Atakama, omijając wszystkie wysepki, lecz tak długa podróż byłaby wyczerpująca. Przeniosłem wzrok z powrotem na wyszczerbione ostrze klifu. Stamtąd wracały wieloryby, woda była chłodniejsza, dni krótsze, wierzchołki gór lodowych wyraźnie widoczne w słońcu sunącym nisko nad horyzontem. O tym rozmyślałem siedząc na skarpie i patrząc w morze. Nigdzie mnie nie ciągnęło. Było mi dobrze tutaj, na ławce. Nie myślałem co przyniesie jutrzejszy dzień, ani jak rozwiązać problemy życia. Gapiłem się w coraz ciemniejszy błękit oceanu. Sprawiało mi to przyjemność. Nawet się nie zastanawiałem czemu. Byłem szczęśliwy.
Komentarze (45)
Dziękuję Miętusie. Jest w tym również zasługa Twoich publikacji, wielce inspirujących :)
I odwrotnie. Gdy człek za bardzo spoziera w tył, to się może potknąć z przodu:)↔Pozdrawiam:)?↔
Masz rację→Proza jest zbyt wyrazista i banalna→Lepszy byłby wiersz, ale to już wyższa szkoła jazdy :)
Wierzę, że takie ławki są wszędzie. Na pewno jedna jest blisko Ciebie :)
Co do tekstu, wiadomo – nie ma startu do Twoich rozbudowanych opowieści, ale nawet w takim maleństwie, pokazałeś opisowy kunszt. Chyba na Opowi nie ma osoby, która radziłaby sobie z nimi lepiej.
Tekst w wydźwięku haikowym, zatrzymanie konkretnej chwili.
Od razu przykładam linijkę do mapy w wyobraźni i zastanawiam się gdzie stał obserwator. Bliżej Brisbane czy Sydney? :))
„Było”, bo szczęście nie lubi gościć u jednego człowieka zbyt długo. Tylu innych ludzi do uszczęśliwienia :)
Tutaj precyzyjne usytuowanie ławki:
https://www.google.com/maps/place/Bonds+Lookout/@-33.9452421,151.2586377,17z/data=!3m1!4b1!4m5!3m4!1s0x6b12b3057819cb93:0x14335bfa59aa8c54!8m2!3d-33.9452421!4d151.2608264
Dzięki. :)
ławka przy klifie
wszystkie problemy i ból
zabrało morze
ławka przy klifie
wszystkie problemy lata
zabrało morze
Wiem, że mocno naciągane, ale musiałam, bo mnie męczyło. :D
Kto prędko daje, ten podwójnie daje :)
Wiersz jak ulał, to właśnie czułem, tylko nie potrafiłem wyrazić.
Może jakiś poeta się jeszcze pokusi – u mnie nieco płytko, ciężko mi się wyzbyć prozaicznego spojrzenia. :)
Dlatego uważam, że pisanie to wielki ból. Tylko ból rodzenia jest gorszy (przypuszczam), ale przynajmniej prowadzi do nowego życia. A co dobrego wychodzi z pisania? Chyba tylko uporczywa myśl, że następnym razem będzie lepiej :)
Dzień taki szczęśliwy.
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego, zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle.
Berkeley, 1971 Czesław Miłosz
To prawdziwy zaszczyt przeczytać słowa najwybitniejszego polskiego poety w komentarzu do mojego skromnego tekstu. Nie znałem tego wiersza, ale od razu mi się spodobał. Ciekawe, że Miłosz napisał to w Berkeley, tam gdzie wykładał na uniwersytecie. Na tym samym uniwersytecie 74 lata wcześniej studiował Jack London.
Berkeley znajduje się nad zatoką, po drugiej stronie San Francisco. Nic dziwnego, że Miłosz widział z okien swojej sali morze i żagle, i to go zainspirowało.
Wielkie dzięki za ten wspaniały prezent :)
Pozdrawiam
Tak niewiele potrzeba do chwili szczęścia, tak trudno zatrzymać szczęście na dłużej. Może tak ma być. Szczęście trwa, aż przestajemy je odczuwać. Życie na brzeżku kielicha, między pragnieniem, a spełnieniem :)
Pozdrawiam ?
„Wewnętrzny ład” — pięknie to ująłeś. Pod warunkiem, że ludzie mają wnętrze. Ponoć niektórym go brakuje i muszą żyć „na zewnątrz”. Pisała o tym Tokarczuk w krótkim opowiadaniu „Radio Nowa Ruda”. Polecam :)
Bardzo obrazowy tekst!
Wynika z tego, że nieszczęście jest zawsze gdy nie mamy czasu, ani czegoś na co moglibyśmy z przyjemnością patrzeć :)
Podobno myślenie bierze się z oglądania: jedna krowa, dwie krowy, mnóstwo krów, szczęście :)
Naprawdę chciałbyś tam pojechać?
W takim razie zanim to zrobisz, rozważ kilka spraw:
• Musisz mieć świadectwo szczepienia przeciwko Covid. Dwie dawki, ale już rozważają, czy w przyszłości nie wymagać również boostera. Zawsze istnieje ryzyko, że zawrócą Cię na granicy z jakiś niewyjaśnionych przyczyn (jak Đokovicia).
• Koszt przelotu. Wylądujesz, niczego jeszcze nie posmakowałeś, a już jesteś do tyłu jakieś 4-5 tys. PLN, za które miałbyś kilkudniowy pobyt w niezłym apartamencie, albo obiadki w pięciogwiazdkowej restauracji.
• Polskim latem różnica czasu wynosi 8 godzin. Będziesz potrzebował całego dnia, aby pozbyć się jet lagów. To samo po powrocie. Najlepsza pora do zwiedzania to luty-marzec, kiedy wciąż jest gorąco, ale dzieciarnia siedzi w szkole i nie wskakuje turyście na głowę. Wtedy różnica wynosi 10 godzin.
• Będziesz musiał wynająć samochód, bo transport publiczny nie istnieje. Do tego ubezpieczyć auto w tej samej firmie gdzie wynajmujesz, bo inaczej dopatrzą się jakiejś ryski i skasują Cię na 2500 PLN lub coś koło tego. Ostatnim razem zajęło mi pół roku i setki e-maili, żeby odzyskać pieniądze.
• Jak sobie radzisz z jazdą lewą stroną? Ja co roku jeżdżę do Polski, a mimo to za każdym razem na starcie włączam wycieraczki zamiast migacza.
To tylko główne atrakcje. Nie odradzam, ale na Twoim miejscu wybrałbym Skandynawię lub północną Afrykę. Bliżej, taniej, bezpieczniej:)
Gdybym wiedział, że tak podziała, wybrałbym lepsze miejsce :)
Wybrałeś idealnie :)
Uśmiechów wiele ma godzina zwykłego dnia
Nie zginiesz w tłumie póki jeszcze umiesz
Przystanąć gdy zaśpiewa ptak
Przystanąć gdy zaśpiewa ptak!
Autor tekstu - Kofta
https://www.youtube.com/watch?v=5gIJmtEv0CU
Aha, piątak za optymistyczną nutę ?
Poruszająca piosenka.
Stana nie miałem przyjemności słuchać już kawał czasu. Koftę (w duecie z Friedmannem) pamiętam na żywo z kabaretu w Operze Leśnej chyba w 1979. Dziś teksty piosenek wydają się tak pospolite, ciekawe czemu?
Dziękuję za przypomnienie i piątaka ???
Jakiś kryzys twórczy chyba, bo wszystko już napisano, bardzo trudno mają dziś artyści.
Brown też poruszający, genialna muza:
https://www.youtube.com/watch?v=YzHtePuz13U
Udanego dzionka ?
"Wczoraj byłem nad morzem. Usiadłem na ławce. W plecy wiał lekki wiatr, ale fale nie marszczyły wody, bo dmuchało wzdłuż brzegu."
Muszę zwrócić uwagę, że nigdy nie robimy kropek po jednym zdaniu, aby kolejne zdanie zakończyć kropką i kolejne: również - kropką, jest to kategoryczny i niewybaczalny błąd wielu prozaików, proponuję tak:
"Wczoraj byłem nad morzem i usiadłem na ławce, a w plecy wiał lekki wiatr - fale nie głaskały wody, dmuchało, dmuchało i dmuchało wzdłuż brzegu..."
Jeśli ktoś już bardzo pragnie pisać prozę (opowiadania, nowele i opowieści) i nie posiada własnego (oryginalnego) stylu, to: musi najpierw stworzyć własny warsztat literacki - opracować strukturę jako całokształt danej akcji i miejsca, dalej: należy zacząć od wstępu poprzez rozwinięcie do zakończenia, kończąc: serdecznie zapraszam na mój profil - opublikowałem tam "Życiorys", również: proszę łaskawie rzucić okiem na dwie moje prozy potyckie - "Notre Dame" i "Mori, memento, mori" - naprawdę, warto, naprawdę...
Łukasz Jasiński
Łukasz Jasiński
Przynajmniej jeden krytyczny komentarz, takie cenię najbardziej :)
Jestem pod wrażeniem Twojego życiorysu, przeczytanego zanim skomentowałem Twój wiersz. Tak się składa, że mieszkałem przez cztery lata przy ulicy Gierymskiego, chodziłem do podstawówki na Piaseczyńskiej, do mojej klasy uczęszczało kilku kolegów z Konduktorskiej. Wtedy Ciebie jeszcze na świecie nie było, ale to nie ma znaczenia, bo czymże jest kilkanaście lat w porównaniu z wiekiem choćby naszej planety.
Mój życiorys jest o wiele skromniejszy. Jestem bardzo starym człowiekiem, którego w życiu nic już nie czeka. Jedyne co mam, to wspomnienia. Pisanie na ten temat to forma terapii, bo później wspomnienia rzadko do mnie wracają, a jeśli nawet, to już nie budzą wcześniejszych emocji. Piszę w miarę swoich możliwości, bardzo ograniczonych. Nie dbam o warsztat, ponieważ nie mam talentu, ani ambicji, żeby wypracować oryginalny styl. Pisanie to dla mnie przyjemność, hobby; zawodowo zajmuję się czymś zupełnie innym.
Co do wiedzy i doświadczenia życiowego, uczę się od mądrzejszych od siebie.
Nie podpisuję się prawdziwym nazwiskiem, ponieważ większość publikowanych przeze mnie utworów bazuje na prawdziwych zdarzeniach i nie chciałbym urazić kogoś z bliskich lub znajomych. Anonimowości nie wykorzystuję do zamieszczania złośliwych, obrażających wypowiedzi.
W swoich komentarzach staram się opisać subiektywny odbiór utworu, raczej niż możliwości twórcze autora.
Narrator
Nieprawda. Tytuły wielu opowiadań czy powieści nie mają w sobie nic magnetycznego.
"Muszę zwrócić uwagę, że nigdy nie robimy kropek po jednym zdaniu, aby kolejne zdanie zakończyć kropką i kolejne: również - kropką, jest to kategoryczny i niewybaczalny błąd wielu prozaików"
Kolejna nieprawda. Nie wiem skąd ten pogląd. Wystarczy otworzyć pierwszą lepszą książkę.
"Jeśli ktoś już bardzo pragnie pisać prozę (opowiadania, nowele i opowieści) i nie posiada własnego (oryginalnego) stylu, to: musi najpierw stworzyć własny warsztat literacki - opracować strukturę jako całokształt danej akcji i miejsca, dalej: należy zacząć od wstępu poprzez rozwinięcie do zakończenia
Nieprawda. Każdy ma swój styl. A opowiadanie nie musi mieć wcale typowej struktury początku, rozwinięcia i zakończenia.
"poza tym, aby pisać - trzeba mieć o czym pisać, a do tego jest potrzebna przeogromna wiedza i doświadczenie życiowe."
Bzdura do kwadratu. Żeby pisać, trzeba mieć wyobraźnię i potrafić ubrać ją w słowa. Wiedza i doświadczenie życiowe mogą pomóc, ale nie są wymagane.
"Para, da kallllaas
i noooo ittttar ivvvv."
I to ma być wyobraźnia? Tak, wielu dzisiejszych wtórnych analfabetów: malarzy, poetów, grafików i prozaików - piszą różne bzdury - rzeczy kompletnie oderwane od rzeczywistości - faktów, używają tylko i wyłącznie samej wyobraźni - fantazji, a potem głoszą światu:
- Patrzcie! Mam wielki talent!
A talent jest jak diament, który trzeba non stop szlifować, przecież nie będę czytał wymiocin, bełkotów i głupot o gołej pupie Marysi, preferuję: ucztę duchową Zbigniewa Herberta, Waldemara Łysiaka, Georgea Orwella, Aleksandra Błoka, Kamila Norwida, Johanna Geotha i Aleksandra Dumasa, natomiast: Czesław Miłosz, Władysław Reymont, Wisława Szymborska i Olga Tokarczuk, także: Joanna Masłowska - te osoby są niestrawne dla mojego Ciała, Umysłu i Duszy - CUD-u, ich pióro jest ociężałe, sztuczne i ołowiane - męcząca i dołujące - zbliżone do stylu biurokratycznego, kończąc: serdecznie zapraszam na mój profil - opublikowałem tam "Życiorys", także: proszę rzucić okiem na "Wyrywek mądrości" (badania psychologiczne) i "Skradziony księgozbiór racjonalisty" - może pan wtedy łaskawie zrozumie, że czytam książki z górnej półki - białe kruki - nigdy nie płynę z nurtem rzeki i nie kupuję kota w worku za pośrednictwem papki medialnej.
Łukasz Jasiński
„umysł ludzki jest jak lawa wulkanu: ciągle jest kształtowany” — z tym różnie bywa.
Owszem, gdyby do późnej starości cały czas poświęcić nauce, może by tak było. Ale przychodzi dzień kiedy mamusia przestanie podsuwać pod nos obiadki, tatuś nie będzie płacić za lekcje francuskiego. Trzeba będzie stać przy maszynie osiem godzin na dobę lub dłużej, wykonywać powtarzalne, ogłupiające czynności, zaniedbując rozwój umysłowy, aż jednego dnia wyrzucą na bruk. Palce skostnieją, oczy przestaną widzieć, uszy nie usłyszą muzyki, gdzie jest ten wulkan, gdzie lawa?
Mało jest arcydzieł napisanych po czterdziestce.
"przecież nie będę czytał wymiocin, bełkotów i głupot o gołej pupie Marysi, preferuję: ucztę duchową"
No i tu jest problem, bo napisać ciekawie o pupie Marysi trzeba umieć. Mam wrażenie, że Pan by nie potrafił.
A Pana tekstów nie zamierzam śledzić, ponieważ nie znalazłem tam nic interesującego. Wolę inny styl, inną tematykę.
Przy okazji narzekania na tytuł bez magnetyzmu, to pańskie tytułu też nim nie grzeszą.
Pozdrawiam
Karakula
I to tak zwana ta pani komornik,
lekka, panienka, lekka - złotowłosa
i to tak zwana ta pani komornik,
trzy dni temu widziałem ja - ją,
oczy, pociemniałe, oczy - wypalone:
trzy dni temu widziałem ja - ją,
dałem ja jej francuskiego - rogala,
kiedyś ona była pożądliwa: jak ta osa,
dałem ja jej francuskiego - rogala,
jak śpiewają cyganie: cyrangala
i la i le i la i lala i la i le i la i morangala,
jak śpiewają cyganie: cyrangala,
dałem ja jej francuskiego - rogala,
kiedyś ona była pożądliwa: jak ta osa,
dałem ja jej francuskiego - rogala,
trzy dni temu widziałem ja - ją,
oczy, pociemniałe, oczy - wypalone:
trzy dni temu widziałem ja - ją
i to tak zwana ta pani komornik,
lekka, panienka, lekka - złotowłosa
i to tak zwana ta pani komornik...
Łukasz Jasiński
Złotowłosa pani komornik? Czegoś takiego jeszcze nie było. Czuję się zaszczycony :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania