"Wędrówka dusz" - Tom IV - Rozdział VII-Witamy w mroźnej matiuszce Rosji.

Kratos wyszedł z ministerstwa, uderzenie mroźnego wiatru zmusiło go do wciśnięcia się głębiej w kurtkę. Jako komisarz polityczny dostał przeniesienie do jednego z oddziałów na Krymie. Nawet nie wiedział, w jaki sposób trafił na to stanowisko, ani nie był zagorzałym komunistą, ani też prężnym mówcą, najprawdopodobniej zadziałały tu koneksje jego ojca, wysokiego urzędnika w ministerstwie. Zszedł po schodach i wsiadł do czarnego auta, które nawet wśród służb policyjnych siało postrach. Dzięki niemu podróż powinna minąć szybko i bez kłopotów, po drodze. Przynajmniej jeden plus posiadania ojca, wysokiego urzędnika.

Jechali zaśnieżonymi ulicami Moskwy, zima była w pełni, mijali ludzi ciągle spieszących się gdzieś. Atmosfera nie była napięta, wszystko toczyło się własnym tempem, niedawny sojusz z Niemcami, nastawiał optymistycznie na przyszłość. Kratos przypomniał sobie o narodzie, z którym dawno temu przebywał ,żal mu było Polaków, którzy najpierw zostali zaatakowani z jednej strony, a potem z drugiej. Dawno temu bardzo się z nimi zżył i wiedział, jak bardzo czekali na wolność dla swojego kraju. Tych, których znał, tego nie doczekali, ale ich potomkowie już tak. Mieli swoje ukochane państwa, ale znów je utracili pod butami agresorów dwadzieścia jeden lat później. Nie mógł dla nich nic zrobić, skupił się wiec na swoim życiu. Dojeżdżali na dworzec, skąd odjeżdżał pociąg do miejsca docelowego. Lekko skinął głową, wysiadł bez słowa i z małym wojskowym bagażem wsiadł do wagonu. Na całe szczęście dla niego, nie było w nim aż tak zimno, jak na zewnątrz. Przeżył wiele zim, zarówno tych srogich, jak i te łagodne, jednak rosyjska zima była najgorsza. Z wielkim łoskotem i świstem pociąg powoli ruszał, a, jedyny pasażer w tym przedziale zapalił papierosa.

Jego samotność potrwała tylko przez dwie stacje, po nich dosiadł się do niego starszy mężczyzna. Na nosie miał okulary, na głowie kapelusz, a w ręce teczkę, zanim wszedł, wpierw zapytał:

– Czy można się tu rozgościć? – Kratos zlustrował go od stóp do głów, nie znalazł powodu, by odmówić, jegomość nie był pijany, nie śmierdział i nie wyglądał na takiego co, by go okradł w czasie snu... Po otrzymaniu pozytywnej odpowiedzi gość usiadł naprzeciwko naszego bohatera i by nie wyszedł na jakiegoś prostaka, zaczął:

– Pan pozwoli, że się przedstawię, Docent Kulturoznawca na Uniwersytecie Krakowskim, Władysław Skorupko.

– Daleko towarzysz jest od swojego kraju. Po twoim nazwisku wnioskuje, że jesteś Polakiem? – spytał obserwując przybysza.

– Oczywiście, ma pan rację, jestem dumnym obywatelem swojego kraju, jeśli jednak panu to przeszkadza, nie chcę kłopotu i pójdę szukać następnego przedziału... – docent lekko cofnął się.

– Gdzie pan będzie chodził, siadaj pan, zaraz będzie kontrola biletów i pomyślą, że pan jakiś szpieg lub inne cholerstwo, szczególnie jak pana wylegitymują. Wy Polacy lubicie się bawić w te podstępne gierki. Skończmy z tymi panami, bo zaraz zwariuje... Jestem Kratos Zajcew, komisarz polityczny przy czwartej armii generała Czujkowa... – ręką machnął, pokazując by usiadł.

– Więc Kratosie, mam takie pytanie, czy jak będę mówić różaniec do Matki Boskiej, to mnie aresztujesz? Dziwne pytanie, ale podczas każdej drogi mówię choć jedną zdrowaśkę. – odparł, siadając na przeciwko.

– Każdy inny komisarz, pewnie tak by zrobił, ale nie ja, jeśli będziesz robił to po cichu... Dostałem tę fuchę tylko ze względu na ojca, nie jestem jakimś zagorzałym wielbicielem marksizmu. Lepiej za dużo o tym nie rozmawiać, szczególnie że w tym kraju nawet okna mają uszy. A co dopiero ściany... Cóż sprowadza docenta w te dość zapuszczone regiony? W Rosji szczególnie jest niebezpiecznie dla wszelkiej możliwej inteligencji, po co więc podejmować takie ryzyko? – nie mógł się powstrzymać przed omówieniem tej kwestii.

– Mój drogi, wszędzie jest teraz niebezpiecznie, po moim własnym kraju chodzą uzbrojone patrole, które w każdej chwili mogą każdego zaaresztować w nawet błahej sprawie, albo po prostu cię zastrzelić. Tak czy siak, czy mnie tutaj złapią, czy tam to nie ma różnicy... I tak czekałyby mnie tortury, tylko dlatego, że mam tytuł... Czy to, że jestem docentem, oznacza, że jestem kimś ważnym w podziemiu? Nie zaprzeczam, że chciałbym, ale mam za słabe serce na to. Niestety muszę się również przyznać, że bardziej ze mnie tchórz niż bohater. Co nie znaczy, że nie pomogę ojczyźnie, gdy zajdzie potrzeba, nawet taki ktoś jak ja, znajdzie iskierki odwagi do wielkich czynów...

– Kolejna wasza cecha, gadulstwo... ale to akurat lubię, przynajmniej się człowiekowi nie nudzi w czasie drogi. – uśmiechnął się w stronę towarzysza podróży.

– Wdzięczność po mojej stronie, a wracając do twojego pytania, na Krymie znajduję się przepiękna cerkiew, którą chciałbym uwiecznić na płótnie.

– To docencie nie wiesz, że religia jest prawnie zabroniona w tym państwie? – zdziwił się Kratos.

– Jej tak łatwo nie zdusisz. Ona zawsze będzie, szczególnie tam, gdzie jest wiara. Zresztą Rosja jest za wielka, by rząd mógł wszystko wiedzieć i kontrolować. Nie mogą też zbyt mocno naciskać na ciągłe tępienie religii, w przeciwnym razie ludzie się w końcu zbuntują, szczególnie ci, co są do niej przyzwyczajeni od maleńkości. Pewnie ograniczą się do urzędowych zakazów, a na ręce każdego, patrzeć nie będą. Młody człowieku, ty w ogóle wiesz, na czym polega twoja praca?

– Mniej więcej... a czemu pytasz?

– Zetknąłem się wiele razy z komisarzami, ci ludzie są od prania mózgu i usuwania nie pożądanych elementów, a w praktyce mogą zastrzelić każdego, kogo nie lubią, mówiąc, że ten ktoś był wrogiem państwa... Cała ta czerwona zaraza, jak to u nas mówią, jest przekleństwem dla nas i dla Rosjan oraz całego świata. Grupka ludzi wmówili wielkiemu narodowi, że to będzie dla nich lepsze, a tak naprawdę chodziło o własny interes. Co to za państwo gdzie w całości rządzą chłopi? Szanuje ich

i pracę, którą tak ciężko wykonują, jednak do rządów się nadają. Do tego potrzeba wykwalifikowanych fachowców, którzy znają się na rzeczy. To tak jakby urzędnikowi z miasta dać wiadro i powiedzieć, by wydoił krowy. Każdy ma swoje umiejętności do określonej pracy, a wymieszanie tego, da tylko anarchie nic więcej. Niby jak teraz szlachty nie ma, to powinni wszyscy być równi. Niestety to tylko czysta teoria. W praktyce to urzędnicy i ci na wysokich szczeblach władzy stali się równiejsi od wszystkich. Może częściowo idee był dobre, ale w przełożeniu na rzeczywistość, wyszło, jak wyszło...

– Weterynarz, którego ustanowiono tak urzędowo bez jakiejkolwiek nauki, nie rozpozna chorego zwierzęcia... Tak samo z państwem. Może ono już na coś chorować, a nieodpowiedni ludzie to przeoczą. Każdy głos się liczy, jednak ostateczna decyzja, powinna być podjęta przez osobę, która się na tym zna i potrafi z tych krzyków, uzyskać wartościowe rady.

– Otóż to, otóż to... Jesteś mądrym Rosjaninem, Kratosie, więc powiem ci coś. Ta posada będzie dla ciebie przekleństwem... Ty nie jesteś zabawką w ręku Kremla, wykonujący swoją pracę bez zastanowienia. A uwierz mi, przyjdą takie rozkazy, że nie będziesz miał wyboru i przyjdzie czas, jakie mniejsze zło wybrać. Oby jednak moje słowa, się nie sprawdziły. Przegadaliśmy całą drogę, nawet różańca nie wyjąłem, tu się pożegnam, to moja stacja. Pamiętaj, byś na tym stanowisku nie zaprzedał duszy diabłu. W tym reżimie o to nietrudno i dopada to nawet dobrych ludzi... – skinął kapeluszem i docent wyszedł.

Kratos zapalił papierosa, zapatrzył się w okno na przesuwający się powoli krajobraz. Dobrze wiedział, że słowa jego niedawnego gościa mogą się spełnić. Wypalił do połowy, a resztę zgasił w popielniczce. Wzdychnął ciężko i znów w myślach poprosił Boga o pomoc, by w jak najmniejszym stopniu skrzywdził ludzi w tej pracy. Pociąg pędził z wielkim łoskotem po torach, wzbijając słup dymu, wiózł swych pasażerów po zaśnieżonym i zalesionym krajobrazie w stronę jednego z większych miast na tym terenie....

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • Ritha 28.09.2018
    Dobra. Zaraz będę czytać, ale zobacz:

    "Wędrówka dusz" - Tom IV - Rozdział VII-Witamy w mroźnej Rosji.. początek pracy Kratosa jako komisarza.."" - po co te wielokropki, co to nawet wielokropkami nie są tam?
    Poza tym nie lubię długich tytułów, ale to już mój subiektywny schiz. Ja bym napisała.
    Wędrówka dusz (Tom IV, cz. 7) Kratos
    lub
    Wędrówka dusz (Tom IV, cz. 7) Mroźna Rosja
    albo jakoś tak, ludzie są wzrokowcami, to raz, więc im mneij informacji w tytule tym bardziej zrozumiale, a dwa są ciekawscy - nie trza im roztłumaczac o czym bedzie rozdział, to trąci podrecznikiem do historii.

    Zara byde czytać.
  • Ritha 28.09.2018
    „Kratos wyszedł z ministerstwa, uderzenie mroźnego wiatru zmusiło go do wciśnięcia się głębiej w kurtkę. Odwrócił się, czerwona gwiazda z sierpem i młotem wisiała nad drzwiami. Jako komisarz polityczny dostał przeniesienie do jednego z oddziałów na Krymie.” – hm, dziwny sposób tworzenia zdań, informacja, że się odwrócił jest aż tak niezbędna, że musi tu być? Nie sądzę.

    „Zszedł po schodach i wsiadł do czarnego auta, które nawet wśród służb policyjnych siało postrach” – rozumiem, że fura ministra jest ważniejsza niż fura policjantów, bo i minister władza wyższa niż policjanty, ale nie kupuje tego zdania. Szacunek może, ale postrach? Przeca to nie czołg.

    Ok czytam dalej i już mam obraz Twojego pisania. Szlifu wymaga na pewno, bo jest:
    - chaos
    - faktycznie zamotane zdania (nie wszystkie, ale zdarzają się)
    - problemy z interpunkcją (tu może akurat jest ładniutko, nawet masz długie kreski, brawo! Ale zamiłowania do wielokropków trza się pozbyć)
    - miejscami jest trochę nieistotnych informacji

    „– Więc Kratosie, mam takie pytanie, czy jak będę mówić różaniec do Matki Boskiej, to mnie aresztujesz??” – jeden pytajnik

    „Szanuje ich
    i pracę, którą tak ciężko wykonują” – przeskoczyło pięterko niżej w połowie zdania

    Jak zacząłeś dialog, to już tylko gadali, nie było słowa opisu czy wtrącenia podialogowego, że „rzekł” czy coś, więc takie trochę przegadane.
    No chyba tyle tak pobieżnie. Ale ogólnie tragedii nie ma, trochę nie moja tematyka, więc się lekko odbijam.
    Pozdrawiam :)
  • krajew34 28.09.2018
    Z tym "I" nie mogę jakoś wrzucić do góry, ciągle mi ucieka. Ten rozdział to wstęp do następnego kraju, więc za wiele informacji nie chciałem dodawać. Czarne wołgi były postrachem moskiewskich dróg, jeździli nimi przeważnie wysocy oficjele. Żaden milicjant nie chciał zatrzymywać takiego auta z obawy przed problemami.. W tamtym reżimie władze mieli wysocy urzędnicy partyjni i nawet kodeks drogowy ich nie obowiązywał, bywali też bardzo mściwi. Funkcjonariusz, który był za bardzo gorliwy i ich zatrzymał, mógł mieć kolosalne problemy np. przeniesienie na jakieś za dupie czy nawet degradacje. Stąd opis, że czarne auto wzbudzało takie emocje, a Kratos był synem wysokiego partyjniaka, to też jechał właśnie takowym pojazdem. A interpunkcje sprawdze raz jeszcze
  • Ritha 28.09.2018
    Tak, ja wiem, czarną wołgą to się i dzieci straszyło, po prostu to zdanie jakoś tego nie oddało. Możliwe, że jestem czepliwa.
  • krajew34 28.09.2018
    Zobacz teraz na to zdanie, lepiej?
  • krajew34 28.09.2018
    Tak czy siak, według mnie lepiej już nie będzie po tym jak przed chwilą poprawiłem. Ale dla innych może być jeszcze coś do roboty. Prócz interpunkcji nic już nie zmieniam.....Eh, gdzie moje maniery. Dziękuje za przeczytanie i obecność oraz wartościowy komentarz.
  • Ritha 28.09.2018
    Ty no ale jest lepiej bez tego "odwrocil się".
  • krajew34 28.09.2018
    Dzięki za choć takie miłe słowo.. Iskierka radości jest teraz w moim sercu :)
  • Ritha 28.09.2018
    Ale spokojnie, nie jest tak źle, po prostu kilka rzeczy do dopracowania. Ten rozdział np. jest estetycznie o niebo lepszy niż poprzednie, do których pobieżnie zerknęłam.
  • jolka_ka 28.09.2018
    Ogólnie to masz dobre pomysły i widać, że wyobraźnia pracuję na wysokich obrotach. Ale właśnie wykonanie jest tak na trzy. Każdy ma do czegoś tendencję. Ja np. łapię się na tym, że często gęsto zmieniam szyk w zdaniu i może to brzmieć nienaturalnie, czasami też rozwlekać zdania i gubi się sens, albo jest ukryty pod nagromadzeniem metafor. I przecinki. To też moja słabą stroną. Takie podstawy to wiem, ale przyznaję, że niekiedy wstawiam na czuja, bo nie chce mi się zerknąć do słownika.
    Ale właśnie, jeśli chodzi o te różne zwyczaje. Niektóre są super, niektóre przeszkadzają. Ja bym się uczepiła wielokropków. To jest fajne, gdy wystąpi raz, dwa, góra kilka razy, ale w dłuższym opku. Wielokropki to takie przemilczenie, oddech dla czytelnika, coś autor daje pod rozwagę i nazbyt często stosowane stają się puste i śmieszne.

    Dałam pięć za postawę wobec krytyki. Za zmiany i za Kratosa :D
  • krajew34 28.09.2018
    Dzięki, to chyba najlepsze słowo jakie można napisać.
  • krajew34 28.09.2018
    Jakie ja mogę dać za komentarz
  • jolka_ka 28.09.2018
    krajew34 Możesz np.napisać: ić se stąd, bo gadasz głupoty ;D
  • krajew34 28.09.2018
    jolka_ka pogonić potencjalnego czytelnika, który poświęcił swój czas? Nie.. To nie ja.. Nawet najgłupszy komentarz, jest cegiełką dla pisarza, bo świadczy o zwrócenie uwagi na dany tekst
  • Canulas 28.09.2018
    Albo użyć słów potocznie uważanych za wulgarne.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania