"Wędrówka dusz" - Tom IV - Rozdział VI - "Powrót z wojny,,uratowanie Sary z rąk Pierra.."

Wszyscy oczekiwali na rozwój tej bitwy... Prawię całą ciężką artylerię, zgrupowali na tym odcinku frontu, z tyłów przywieziono prawdziwe jedzenie, nie jakieś żarcie z puszki czy suchary. Przeprowadzono inspekcje broni i poświecono czas na oczyszczenie jej, gdy tego wymagano, rozdano dodatkową amunicję oraz co najdziwniejszy każdy dostał po trzy granaty na głowę. Głównie oficerowie ich używali z uwagi na taktyczne działania. I znów zaczyna się spektakl. Działa wroga zaczynają ostrzał, pociski spadają tuż przed okopami sojuszu, wzniecając lawiny błota i ziemi. Wreszcie pojawia się specjalna amunicja, która wznieca ogromne kłęby dymu, przykrywająca ziemię niczyją i początek okopów jak gęsta mgła.

Standardowy ostry dźwięk gwizdka i głośny okrzyk wojenny, Niemcy szturmują. Odzywają się ckm-y, prując masą ołowiu w ukrytego wroga. Pada rozkaz ostrzału z broni ręcznej, już nikt nie przejmuję się snajperami, każdy stoi i strzela. Wróg jest na tyle blisko, że widać jak małe rozbryzgi krwi pojawiają się po wystrzałach. Komenda granaty i w dłoń. Ciemne małe obiekty w kształcie jajka poleciały w stronę nadbiegających. Głośne wybuchy oraz ziemia wylatująca do góry jak gejzer. Spomiędzy tej kakofonii różnych dźwięków zaczęły dolatywać okrzyki bólu, jęki rannych wzywających swoje matki.

Pierwsi atakujących dotarli do obrońców. Zawrzała walka na bagnety, najskuteczniejsi okazali się oficerowie uzbrojeni w Webley-e,MAS-y oraz Colt-y, siali spustoszenie na bliską odległość. Odparli ten atak, nastała chwila odpoczynku, przeładowano broń, ostudzano nagrzane lufy ciężkiej broni maszynowej. Już zaczęli grać śpiewacy z tyłu, to znak, że czas na odwet.

Kratos ścisnął mocniej broń i sprawdził pasek mocujący jego hełm, nie ma takiego żołnierza, który nie bałby się tego momentu. Oficer z gwizdkiem stanął obok nich, nie zważając na błagalne spojrzenia jego ludzi, by tego nie robić, przygotowywał się do tej niewdzięcznej roli. Na niebie bój toczyły już boje samoloty obu stron, rosły legendy, gasły nie dawno jaśniejące gwiazdy, upadały marzenia i rosły oczekiwania. I rozbrzmiał głośny gwizd zwiastujący początek rosyjskiej ruletki, w której każdy krok może być ostatni. Z głośnymi krzykami: Za Francję! Za Anglię i tak dalej, okopy momentalnie opróżniły się, a masa ludzi ruszyło szaleńczym biegiem w kierunku śmierci. Zabrzmiała niemiecka broń, pierwsi ludzie zaczęli upadać. Kratos zastrzelił jednego, w chwili, gdy zamierzał odbezpieczyć granat. Wziął go do ręki, była to lepsza konstrukcja, rączką umożliwiała dalszy rzut. Zamachnął się, wpierw pociągając za linkę w rękojeści. Adrenalina sprawiła, że doleciał aż do nieświadomej obsługi ckm-u. Wybuch unieszkodliwił to gniazdo. Francuska artyleria biła dzisiaj wyjątkowo celnie, trafiając idealnie w okopy, wywołując ogromne zamieszanie. Ludzie tak się bali tego ostrzału, że wyszli pod ogień własnych towarzyszy. Ponad dziesięciu zostali skoszeni w tej bratobójczej salwie. Kolejne granaty poleciały w kierunku dawnych atakujących. Ententa atakowała prowadzona dziwną siłą, która przerażała Niemców. Wyparli ich z pierwszej linii, później drugiej. Nie mogąc nadążyć za odwrotem, obsługi ckm-ów porzucały ich, a te przejmowali atakujący. Odwracając je w kierunku dawnych posiadaczy, strzelali, masakrując wycofujących się żołnierzy wroga.

Oficerowie zauważyli, że żołnierze stracili większość sił. Zagwizdali, każąc ulokować się w najbliższym okopie.Kratos dopiero teraz poczuł, jak siły go opuszczają, a patrząc w tył, zdziwił się jakim cudem przebiegli aż tyle. Nadeszła również smutna obserwacja ile towarzyszy zostało na tym długim odcinku, którzy nie wrócą do swoich domów. Złapano też dość dużą ilość jeńców, odtransportowano ich z silną uzbrojoną obstawą na tyły. Teraz wreszcie można było odpocząć, Niemcy odnieśli takie straty w ludziach i sprzęcie, że o żadnym ataku nie było mowy.

Parę tygodni później pod presją poniesionych strat przez armie Niemiec w pewnym lasku podpisano pokój. Ich armia została praktycznie rozwiązana, mogli mieć tylko małe siły do obrony, wszystkie samoloty oraz okręty powyżej pewnej tonażu zostało oddane Entencie. Przegrani utracili niektóre tereny, a z tych zawirowań pojawiły się dawno pochłonięte państwa takie jak na przykład Polska. Żołnierze mogli wrócić do domu.

Sara gotowała obiad dla siebie, mając przed sobą jeden z listów, które dostała od Kratosa. Była to, choć cząstką jej ukochanego, ale cieszyła się z tego. Jeszcze nie dotarła tutaj wieść o niedawnym podpisaniu rozejmu i końcu wojny. Wyszła przed dom, ściągając najpierw garnek z paleniska. Drogą nadchodził dawno niewidziany intruz, podstarzały Pierre. Na wszelki wypadek weszła na tyle do środka, by w razie czego zamknąć szybko drzwi. Nieproszony gość z uśmiechem na pomarszczonej twarzy minął furtkę i skierował się w jej stronę i zaczął rozmowę:

– Niech panienka się nie boi, przyszedłem w zgodzie, mam nawet winko domowej roboty, może się na pijemy?

– Pan wybaczy, ale jest za wcześnie na takie trunki, niestety mam dużo zajęć – zamknęła drzwi. Myślała, że już po sprawie, ale otworzyły się one z hukiem, zapomniała o zasuwie. Do środka wtargnął rozwścieczony Pierre, zaczął krzyczeć:

– Co ty sobie suko myślisz?? Będziesz moja albo nie nazywam się Pierre Montre, nie pomoże ci ten twój żołnierzyk, pewnie już dawno gryzie piach... Choć tu i nie opieraj się. – ruszył w kierunku niej. Rzuciła w niego słoikiem, który miała pod ręką. Trafiła go w głowę, denerwując go jeszcze bardziej. Chwilę trwała ich przepychanka koło stołu. Pierre cały czerwony na twarzy wycedził:

– Zaraz cię dorwę, a wtedy będziesz piszczeć moje imię z rozkoszy...

– Jesteś wstrętny i ohydnym dziadem... – Sarze udało się go ominąć i wybiegła z domu, krzycząc, nikt ją nie usłyszał, bo każdy był na mszy, Dogonił ją koło warsztatu, uderzył w twarz tak, że upadła na trawę, kalecząc się w nogę. Stanął nad nią, odpinając pasek, z uśmiechem rzucił:

– Nawet nie wiesz ile na to czekałem.... Teraz zacznie się zabawa... Zapłacisz mi za upokorzenie, które przysporzył mi twój braciszek, cała wieś śmiała się ze mnie. – dziewczyna zbladła, a przed jej oczyma pojawiły się sceny, podobnej sytuacji, gdy zgwałcili i zabili ją piani żołnierze, jej piękna twarz zalała się łzami, a w myślach błagała Boga, by jej pomógł, nie chciałaby, znowu została zbrukana. Pierre z odrażającym uśmiechem powoli nachylał się nad nią, zamknęła oczy, ze strachem czekając na to, co się stanie. Minęła jednak chwila i nic się nie działo. Usłyszała tylko znajomy głos:

– Zrób choćby jeden ruch więcej... a nie zawaham się ci wpakować w ten zdziadziały łeb kulkę. – teraz to Pierre zbladł, powoli odwrócił lekko głowę, mierzył do niego ze zdobycznej broni Kratos. Zaczął się tłumaczyć:

– J... Ja.ja tylko chciałem pannnnience, po... pomóc... – jąkał się,Kratos nadal zaciskając z gniewu zęby, uderzył go w bok głowy. Pierre tak nie dawno pewny siebie leżał, drżąc ze strachu przy ścianie.Kratos chwycił go za ubrania i prowadził przed sobą. Najbardziej spokojnym i delikatnym głosem zwrócił się do poranionej ukochanej:

– Piękna zaczekaj chwilę, zaraz ci pomogę, tylko tą łachudrą się zajmę – Sara już spokojna, otrzepała się z kurzu i lekko kulejąc podeszła do Kratosa, całując go delikatnie w zarośnięty policzek i po krótkim dziękuje, powoli wróciła do domu. Jej ukochany poszedł w kierunku kościoła, wtargnął do niego, gdy msza już się kończyła. Wszyscy jak jeden mąż odwrócili się w kierunku niespodziewanych gości. Dorian odezwał się z ambony:

– Drogi Kratosie, czemu przerywasz naszą modlitwę i przyprowadziłeś ze sobą Pierra...

– Sytuacja mnie do tego zmusiła księże... Ten wasz Pierre, chciał zgwałcić moją żonę i do tego podniósł na nią rękę... Zastrzeliłbym go jak psa, ale nie jestem zwolennikiem samosądów. – zdumienie rozeszło się po całym świętym przybytku. Dorian szybko podszedł do nich:

– Czy to prawda? – zwrócił się do trzęsącego się człowieka

– Ależ nieeee, to nie prawda... to on mnie napadł... – w tym momencie w kierunku Pierre udało się dwóch ludzi. Kobieta wymierzyła mu policzek i z gniewnym obliczem powiedziała:

– Bracie, teraz to się nie wymigasz, wiemy, że miałeś na nią chętkę. Nasza mamusia musi się przewracać w grobie, widząc, co robi jej oczko w głowie...

– Ależ siostro...

– Nie Pierre, ja rozumiem, że potrzebujesz damskiego towarzystwa, nie jesteś aż tak stary, by być sam... Jednak razem z Sylwio nie możemy przymykać oko na twoje zachowanie.... Drogi księże Dorianie, Kratos może mieć racje, już dawno było wiadome, że Pierra męczą kosmate myśli. Myśleliśmy, że na fantazjowaniu się skończy...

– Widzisz Pierre, nie dość, że popełniłeś ogromne zło, to jeszcze nie przyznajesz się do tego i kłamiesz w domu bożym... – odpowiedział Dorian. Po chwili znaleźli rozwiązanie, w kopalni, w której pracuję mąż siostry Pierra potrzebują zarządcy. Właścicielem jej jest państwo, ale pracują tam oprócz paru wyjątków więźniowie. Przyjmą go z otwartymi rękoma, szczególnie że zaoszczędzi to pracy sądu. Wyrok się rozpisze, a kara będzie.– We wsi i tak nie mógł zostać, wszyscy tutaj znienawidzili go i opluwali przy spotkaniu. Ruszył wraz z eskortą do swojej nowej pracy.

Tymczasem po oddaniu go do osądu,Kratos ruszył natychmiast do domu, przytulił mocną ukochaną, umożliwiając jej wypłakanie tego, co dusiła w sobie. Przesiedzieli tak do nocy, a potem zasnęła w spokoju. Spojrzał na jej piękną twarz, odgarniając z jej czoła kosmyk włosów. Pocałował ją delikatnie w czoło, szepcząc:

– Tęskniłem za tobą, moja piękna, ta twoja twarz śniła mnie się, prawię co noc... Uratowałaś mnie od szaleństwa, choć tego nie wiedziałaś, a wspomnienie o tobie nie sprawiło, że jestem wrakiem człowieka... Kochanie mam tyle krwi na rękach, że bałem się, że pan Bóg stwierdzi, że nie zasługuje na miłość twą... Jednak mi wybaczył i mam nadzieję, że od teraz już będę z tobą i pozwoli nam pożyć jeszcze trochę razem.

A udało się im takie życie przez ponad dziesięć lat, w którego czasie przeżyli wiele wspaniałych chwil i wiele uniesień, szczególnie gdy Sara dorwała Kratosa po tym, jak już uspokoiła się po traumatycznych przeżyciach i wróciła do dawnej wesołej dziewczyny o kosmatych myślach. Ich ówczesna historia, skończyła się w pożarze spowodowanej przez zemstę starego już Pierra, który nie zapomniał im dawnej zniewagi. Może przeżyliby, gdyby nie to, że razem z innymi pili wcześniej i to dużą ilość mocnego alkoholu. Gdy nadeszła feralna noc, nie byli w stanie się obudzić i zadusili się dymem.

Wprawdzie ta sprawa się zakończyła, nie znaczy to jednak końca, klątwa za sprawą miłości powoli zaczęła zanikać, a ich duszę zaczęły się wzajemnie uleczać. Niestety nie odeszła w pełni, o czym świadczy nagła śmierć. Tak jak mówił Kratosowi Bóg, znakiem końca ich wędrówki będzie dożycie razem starości oraz posiadanie potomstwa. A jak wiemy, nic takiego się nie stało... Czas na kontynuowanie ostatnich metrów ich wędrówki...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania