"Wędrówka dusz"-Tom IV-Rozdział XXVII-"Konfrontacja z szaleńcem,wspólnik w cieniu...

Wszystkie patrole w mieście miały zdjęcie szpitalne Igora Jakowlewa, a komendant oznaczył go jako niebezpiecznego podejrzanego, przy którym należy zachować, jak największą ostrożność. Jedno jednak zdziwiło Kratosa, przy odbieraniu wizerunku podejrzanego, nikt nie kojarzył chudego profesora w okularach, uznał jednak, że po prostu mają bałagan i nie znają wszystkich swoich ludzi. Teraz ważne było złapać podejrzanego, który miał na koncie, troje zabitych kobiet. Skoro wiadomo kto, to teraz wystarczyło go złapać, był jeden mały problem, łatwiej było to stwierdzić niż zrobić. Igor zapadł się pod ziemie, nigdy nie miał kolegów, nikt prócz zmarłej siostry nie wiedział o jego ulubionych miejscach, mówiąc wprost, byli głęboko w czarnej dup... Z jednej strony ogromny nacisk zwierzchników, mediów i społeczeństwa, a z drugiej brak jakiegokolwiek śladu. Tonę litrów wypitej kawy i wiele nocy nieprzespanych nie przyniosło żadnych skutków, Sara nie miała, nawet kiedy wspomnieć o przeszłości...

W końcu do mediów przeciekło jakimś cudem zdjęcie podejrzanego, Kratos się zdenerwował, normalny człowiek wpadłby w panikę, widząc wszędzie swoje zdjęcie, a co dopiero chora osoba. Straszliwy rezultat tej ludzkiej pazerności na pieniądze i sławę dał szybko o sobie znać, niecałe dwa dni po tej publikacji w alejce znaleziono straszliwe pobitą i uduszoną blondynkę, prostytutkę w wieku 28 lat. Technik tylko spojrzał i stwierdził, że sprawca musiał działać w afekcie, najpierw ją pobił, a na końcu udusił. Oczywiście telewizja, stwierdziła, że policja nadal nic nie robi, choć to oni wraz z innymi podobnymi, zdenerwowali sprawcę swoją publikacją i komentarzami. Ale winna tylko policja...

Któregoś dnia jeden z patroli zauważył poszukiwanego mężczyznę, wezwali posiłki i próbowali zatrzymać go po cichu. Podejrzany, widząc ich, wyciągnął z długiego płaszcza pistolet i zaczął do nich strzelać. Wybuchła panika, a facet rozpłynął się w zrujnowanym budynku. Mając nadzieję, że stamtąd nie wyszedł, otoczono budynek, w międzyczasie sprawdzano zapisy z pobliskiego monitoringu, by upewnić się, że nie opuścił tego terenu. Podzieliwszy się na grupy, zaczęli przeszukiwać tę ruinę. Sara i Kratos poszli na jedno z wielu pięter, musieli zachowywać niezwykłą ostrożność, ciemność kątów dawała liczne kryjówki. Przeszli parę metrów i usłyszeli dźwięk turlania się czegoś po podłodze. Szybko odwrócili się w tym kierunku, święcąc latarkami. Była to tylko zwykła blaszana puszka, potrącona przez mysz.

Odetchnęli z ulgą, gdy nagle coś trafiło najpierw Kratosa w głowę, a później w brzuch Sarę. Mężczyznę zamroczyło, a gdy próbował wstać, huknął wystrzał. Kiedyś już czuł podobne uczucie, dostał kulkę prosto w pierś, poczuł, jakby dostał płonącym obuchem prosto w to miejsce. Obraz zaczynał się rozmywać, zobaczył tylko, jak oprawca wyciąga paralizator z kieszeni i ogłusza dziewczynę, bierze ją na plecy i odchodzi. Czuł, jak głowa zrobiła się strasznie ciężka, stracił przytomność, gdy w radiu ktoś krzyczał, kto strzelał...

Obudził się z obandażowaną klatką i słabiutki jak niemowlę. Znowu zasypiał, a w zamglonym widoku zauważył pielęgniarkę, przypinającą coś. Już w pełni świadomy, choć nadal osłabiony otworzył oczy kilka godzin później, zauważył Doriana i Róże, jego dawną partnerkę z patrolu. Spytał:

– Co z Sarą?

– Zaginiona, ale spokojnie, miałeś operację, kula drasnęła jakąś ważną tętnice czy coś i ledwo opanowali krwotok – uspokajała Róża.

– Jak uciekł?

– Jakimś sposobem zdobył mundur i wyposażenie antyterrorysty i przeniknął przez naszych, był tam taki bajzel po wystrzale, że rozpłynął się jak duch.

– Czyli już po niej.

– Nie koniecznie mój kolego... Twoi koledzy znaleźli jego notes, a technik rozszyfrował te jego kulfony. Nadal żyje, choć do czasu – wtrącił Dorian.

– Co masz na myśli?

– Według tych notatek, głosy w jego głowie nasilają się. Uznał, że jedynym rozwiązaniem będzie... Ofiara dla szatana, by głosy mogły się zaspokoić tą przemocą i ucichnąć. Było też napisane, że dzięki komuś wybrał najlepszą kandydatkę do tego. Ale nie wiemy dzięki komu, bo było to napisane strasznie nieczytelne. Nie wiemy, co zamierza jej zrobić, ale mamy datę, która upływa równo za tydzień. Ty przespałeś dwa, więc zostały cztery.

– Więc na co czekamy? – Kratos dźwignął się z trudem z łóżka.

– Co ty robisz? Jeśli będziesz za dużo się ruszał, rozerwiesz szwy...

– Nic mi nie będzie, regeneruje się szybciej od normalnego człowieka. Gdzie lekarz? Wypisuje się na własne żądanie – Wbrew oporom przyjaciół i służby medycznej opuścił szpital. Róża nie mogła z nimi jechać, ale Dorian już tak. Siedział za kierownicą i zerkał z troską na przyjaciela. Ten zauważył to i rzekł:

– Normalnie cieszyłbyś się z tego mojego stanu i wykorzystał to, by mnie dobić...

– Kilka żyć temu pewnie tak... Ale teraz jesteśmy już inni, ja mam swoją Lea, którą nadal szukam, a ty z Sarą jesteście moimi przyjaciółmi, tak jak było na początku...

– Czyli nawiązałeś z nią kontakty...

– Tak, jako pierwszy... Czułem się trochę, jak w rozmowie dwoje dzieci wiesz? Oboje się kochacie, ale nie potraficie zniszczyć ściany, która wyrosła między wami.

– Co ty nie powiesz Sherlocku. Za stwierdzenie oczywistości, nagrody nie dają... Ten twój znajomy, co mi go poleciłeś...

– Zygmunt.

– No właśnie. Jest wierzącym i psychologiem prawda?

– Zgadza się.

– To pewnie, co nieco wie o satanistach.

– Nie zaszkodzi spytać, o tej porze powinien sprawdzać pracę studentów w swoim gabinecie. Jedziemy?

– Gaz do dechy – powiedział Kratos, łykając garść tabletek przeciwbólowych.

Po niecałych kilku minutach byli na miejscu, zastając doktora w biurze. Rzucił do nich znad okularów:

– Witam panów, jaki wiatr przywiódł was, w tak odludne już miejsce?

– Chętnie byśmy Zygmuncie porozmawiali, ale nie mamy czasu, nie zadawaj pytań, tylko słuchaj – Dorian z pomocą przyjaciela streścił mu sprawę i opisał chorego.

– Wiem, że się wam spieszy, ale coś wydaję mi się dziwne.

– Co masz na myśli doktorku – spytał Kratos.

– Osoba o tak silnie rozwiniętej chorobie i z myślami, przytłoczonymi głosami nie powinna umieć, wymyślić tak skomplikowanego planu, jak zastawienie zasadzki na panią podkomisarz i do tego nie zwracając nikogo uwagi ukraść, tak pilnie strzeżoną rzecz, jak wyposażenie Antyterrorystów... Owszem mógłby wykonać, co do szczegółu plan, ale na pewno nie dałby rady go stworzyć... Nie aż tak skomplikowanego...

– Też rzuciło mi się w oczy, że miał wspólnika i to na tyle inteligentnego, by pozostać w cieniu. Ma pan doświadczenie, co siedzi w chorych umysłach. Gdzie mógłby przeprowadzić rytuał bez zbędnych świadków z widokiem na czerwony księżyc?

– Budynek ze zniszczonym dachem... Najlepiej opuszczony kościół... W końcu użycie domu ich najgorszego wroga jest najlepszym rozwiązaniem, by oddać hołd ich panu, dodatkowo dając pstryczka w nos, panu niebios – pożegnali się, ruszyli do swojego mieszkania. Przez całe trzy dni szukali w internecie owego budynku. Na koniec czwartego dnia znaleźli. Zniszczony przez wiatr i pożar, kościółek na obrzeżach miasta. Mieli tylko kilka godzin na ratunek...

Gdy oni ruszali na ratunek, Sara leżała naga na okrągłym stole z przywiązanymi rozłożonymi kończynami. Na jej ciele były namalowane różne niezrozumiałe symbole, w krwawym odcieniu, połyskującym w świetle nocy. Rozejrzała się ze strachem wokół, strach wypełnił ją jeszcze bardziej, całe pomieszczenie bez dachu. Pełne było narzędzi tortur od kolczatej gruszki po zwykłe obcego. Na środku stał zakapturzony człowiek, trzymający w ręku nóż i krzyczący:

– Czy to, co teraz uczynię, w pełni zadowoli twoje sługi? Czy wreszcie dadzą mi spokój? Pokazałem ci, że nie boję się twoich piekielnych wysłanniczek oraz nakarmiłem głosy aktami przemocy... Dajcie mi wreszcie, po tym wszystkim spokój. Niech te akty przemocy, krzyki i ból ofiary będą bramą, za którą znikną te wszystkie głosy – Odwrócił się do niej i powiedział:

– Widzę, że się obudziłaś. Dzisiejsza noc będzie nasza i nie mam na myśli tego obrzydliwego czegoś między kobietą a mężczyzną. Dzisiaj po torturuje cię i pokaże, że jestem lepszy, nie boję się tego waszego damskiego głosu! Już płaczesz? Przecież nawet nie zacząłem... Cała noc przed nami moja droga – Gładził ostrzem noża po jej ciele. Nagle słychać huk i do środka wpada z bronią Kratos i z nożem Dorian. Wielki krzyk wydał z siebie Igor:

– Nie pozwolę wam przerwać, dziś wreszcie uwolnię się – Uniósł nóż w górę, komisarz wystrzelił. Ostrze wypadło mu z ręki, lekko raniąc dziewczynę, oprawca zatoczył się i legł na podłodze. Podbiegli do niej i odwiązali ją, znaleźli jakąś w miarę czystą tkaninę i po opatrzeniu jej ran przykryli ją, na całe szczęście znaki były zrobione za pomocą świńskiej krwi. Gdy sprawdzali, czy wszystko z nią w porządku, chrapliwym głosem odezwał się konający:

– On wszystko przewidział... Nie wierzyłem, że mogę zginąć... Wszystko przewidział... On... Dokończy robotę... Zna was... Choć wy, go nie znacie... Spotkaliście go... Nie wiedząc, że przyniesie wam śmierć... ha ha – Wydał z siebie obrzydliwy rechot i skonał. Niedługo później przyjechali towarzysze komisarza i karetka.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania