"Wędrówka dusz"-Tom IV-Rozdział IX-"Akcja wysiedleńcza,trudy pracy oficera"

Obudził się, cały drżąc z zimna. Wstał, tupiąc lekko nogami, zdecydował się na prysznic, z ciepłą wodą nie było problemu. Zbiornik na zewnątrz jest izolowany, by wahania temperatur go nie zniszczył. Ubrał się z powrotem w ciepłe ubrania i wyszedł z baraku oficerskiego. W kwaterze odebrał nowe rozkazy, jako polityczny ma przeprowadzić nadzór nad wysiedleniem tutejszych na Syberię. Stalin miał z nimi jakiś problem i wyraził swoje ostateczne zdanie za pomocą wyraźnego rozkazu. Cały ten kompleks miał właściwie służyć wzbudzeniu zaufania, zanim dojdzie do odpowiedniej akcji.

Dzisiejszy dzień miał być właśnie tym dniem, dniem wykonania właściwego zadania i czasem krzywd oraz tragedii.

Około południa zaczęła się krzątanina, uzbrojeni żołnierze wsiadali do ciężarówek. Do Kratosa podjechał samochód oficerski, w którym siedział komendant:

– Wsiadaj, nie mamy czasu – usłyszał zza uchylonej szyby. Złapał za drzwi z drugiej strony i wsiadł. Pasażer ubrany był w świeżo wyprany oficerski mundur, uciszył go ruchem dłoni i spokojnym głosem rzekł:

– Słuchaj Zajcew. Czytałeś dzisiejszy rozkaz?. Po twarzy widzę, że się z nim zapoznałeś. To dobrze, mniej muszę tłumaczyć. Podstawową rzeczą jest to, że nie jesteśmy tu, by pełnić służbę obozową i dbać o bezpieczeństwo okolicy. Tutaj prócz dziczy i miejscowych niczego nie ma. Jesteśmy daleko od wszelkich szlaków kupieckich, nie ma mowy również, by ktoś tutaj był szpiegiem czy kimś podobny. Tak naprawdę mamy spełnić rozkazy i przypieczętować los tych biedaków. Osobiście nie mam do nich nic i trochę mi ich żal. Lecz muszę dbać o własną dupę i swoją rodzinę. Oprócz żony mam jeszcze liczne rodzeństwo. Jak nie wypełnię tego, co trzeba, to ich czeka okrutny los. Teraz widzisz, że świat czarno-biały nie jest. Nie wystarczy, że po prostu odmówię. Są jeszcze tego konsekwencje, których zignorować nie mogę. A teraz wyjaśnię ci, co takiego nas tam czeka. Wierz mi, to będzie piekło szczególnie dla kogoś, kto w tym jeszcze nie uczestniczył. Ja parę takich akcji mam za sobą, jeszcze za czasów, kiedy byłem początkującym żołnierzem. Dlatego słuchaj uważnie. Musisz całkowicie pozbyć się jakiekolwiek współczucia wobec nich, inaczej sceny, których zaraz będziesz świadkiem, będą ci się śnić, a wyrzuty sumienia nie dają ci spokoju. Pewnie o mnie myślisz, głupi alkoholik, co całą służbę tylko chleje wódę. Nie tłumacz się. Wiem, co o mnie w bazie mawiają. Stary niedźwiedź... Nie zaprzeczam, że piję. Nie robię tego, bo uwielbiam trunki, jest to jedyny sposób, by zapomnieć wszystkie te potworności podczas mojej długiej kariery w wojsku. Im wyżej się pniesz, tym więcej od ciebie wymagają i tym częściej musisz wybierać między większym oraz mniejszym złem. Odbija się to na tobie i twojej rodzinie. Jesteśmy na miejscu, koniec paplaniny, trzeba zacząć tę tragedię, jak to mówią ci zniewieściali poeci – wysiedli obaj.

Żołnierze byli już na miejscach i otoczyli zabudowania szczelnym kordonem. Do komendanta podszedł wzburzony starszy wioski:

– Co tu się wyprawia Wasili Młotewiczu. Dlaczego jest tu pełno żołnierzy i czemu nie wypuszczacie nikogo?

– Przykro mi Wasilewiczu, ale rozkaz to rozkaz, sam zresztą wiesz, że będąc tak wysoko, nie mogę odmówić i muszę wykonać to, co trzeba... – rzekł komendant, nie patrząc staremu w oczy.

-– Czy to car, czy czerwoni, nic się nie zmieniło. Palicie, gwałcicie czy wszystko na raz? Może teraz coś innego komuniści wymyślili?

– Przekaż wszystkim, by wzięli tylko najpotrzebniejsze rzeczy i zebrali się w miejscu wskazanym przez moich ludzi.

– Żebyście nas serią roztstrzelali? Nigdy!!!

– Wasilewczu, nie róbcie problemu. Mamy rozkaz waszych przenosin.

– Pewnie do samego piekła czy do podobnego miejsca, nie wiem, w co wy tam czerwoni wierzycie lub macie.

– Nie mam innego wyjścia, obywatelu. Albo wy, albo moi bliscy. Nie opierajcie się, bo nie ręczę za moich żołdaków. Jeśli pójdziecie spokojnie, będę w stanie zagwarantować, że nikomu nic się nie stanie.

– Wiem, o czym mówisz,Wasili. Byłem carskim oficerem i znam trudy wiążące się z tym. Muszę coś wymyślić, by nie wzbudzić paniki. Kto wie, ilu przeżyje tę podróż. Ale jeśli nic nie zrobię, zapanuję panika, a twoi ludzie zbrukają nasze dziewczyny. Widze, że ledwo nad sobą panują, by się na nie, nie rzucić. W końcu od ponad pół roku nie widzieli innych kobiet, oprócz tych nielicznych pracujących w bazie. – stary wzdychnął ciężko i ze smutkiem na twarzy poszedł do swoich.

Młotewicz zwrócił się do Kratosa:

– Stalin żąda, ale to my ponosimy cenę tego. Jeden człowiek, a trzęsie całym krajem. Co za dziwny świat. Chodź młody, nie możesz odwracać od tego wzroku, w końcu będziesz musiał zmajstrować raport o tym. – podeszli bliżej, komendant wykrzykiwał rozkazy.

Starszy zdążył jako tako przekonać mieszkańców, by nie stawali oporu. Ze strachem pakowali swój dobytek i wychodzili na zewnątrz. Żołnierze sformowali z nich orszak i pod zbrojną eskortą odprowadzili ich kilka kilometrów aż do stacji kolejowej. Tam zapakowano ich do wagonów bydlęcych. Starsi już wiedzieli, co się świeci i z grobowymi minami wchodzili do środka, wiedząc, iż może to być ich ostatnia podróż, dzieci radośnie gaworzyły, całkowicie nieświadome swojego przyszłego losu. Komendant wraz z oficerem politycznym obserwowali aż do czasu, gdy ostatnie wagony zostały zamknięte i pociąg pojechał w kierunku dalekiej Syberii.Wasili odezwał się do Kratosa:

– Teraz znów dadzą mi robotę na jakimś zadupiu, nie mogę być wśród cywilizacji. W końcu widziałem za dużo. Tu masz następny przydział, powodzenia i oby ci się taka następna robota nie trafiła, zaraz przyjedzie twój pociąg, twój bagaż właśnie niesie jeden z naszych. – najpierw podał mu rękę, a potem kopertę z dokumentami. Przenosili go na niedawno „odzyskane” ziemie. Będzie sprawdzał jednostki na granicy i prowadził wykłady na temat wyższości chłopskiej. Odebrał swoje rzeczy i wsiadł znów do pociągu. W przedziale zaczął pisać raport na pożyczonej od załogi pociągu maszynie do pisania:

 

Raport Kratosa Zajcewa, oficera politycznego

 

Dnia 21 stycznia roku 1940 z rozkazu ministerstwa dostałem rozkaz, by czuwać nad akcją przesiedlenia. Obyło się bez żadnych przeszkód, obywatele dzięki komendantowi Wasiliemu Młotewiczowi nie stawiali oporu i podporządkowali się naszym rozkazom. Zabrali swój dobytek i następnie pod eskortą naszych żołnierzy zostali pieszo zabrani na dworzec. Tam też zostali załadowani do podstawionych wcześniej wagonów. Na miejscu również nie było żadnych problemów, wszystko przebiegło zgodnie z wytyczonym wcześniej planem. Transport odjechał zgodnie z rozkładem. Dalsze losy zostały przekazane dowództwu na stacji docelowej.

Ludowy Komisarz Polityczny ZSRR

Kratos Zajcew

 

Skończył pisać, z niesmakiem kręcąc głową. Cóż za pełen ironii maszynopis. Nie stawiali oporu, ponieważ nie było sensu. W przeciwnym razie zostaliby rozstrzelani, cóż innego mogli zrobić. Wystawić siebie na wielkie niebezpieczeństwo czy wypełniać potulnie wszystko, co oni chcieli, wiedząc, że ich przyszłość jest niepewna. Słowa jednego, a cierpienie wielu. Teraz jeszcze służba na granicy. I to na ziemiach zabranych Polsce, ludziom, których bardzo lubił za prostotę i oddanie krajowi. Miał nadzieję, że nie będzie musiał brać udział w ich uciskaniu. Zapaliwszy papierosa, zamyślił się, patrząc w okno...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania