Wędrówka wśród mroku
Była noc, ciemno, mroczno. On był ze mną. Bał się. Ja również, ale tego nie okazywałem, ażeby zmylić i/lub oszukać prawdopodobnych i hipotetycznych wrogów/nieprzyjaciół. To działanie logiczne logiczne dla takich sytuacji.
Szliśmy przez mrok.
On trzymał mnie za rękę, a ja trzymałem go za coś innego. Nie byłem pewien za co. Było ciemno. Bardzo ciemno...
Po paru godzinach doszliśmy do czegoś. To coś miało czarną barwę, a dokładniej rzec biorąc indygo. On mi to powiedział, choć byłem przekonany, że to poprostu czerń.
Myliłem się.
Złapaliśmy się ponownie za ręce. Obeszliśmy obiekt na około. Chyba. Przez wszechobecną ciemność nie mogłem jednoznacznie stwierdzić czy tak się stało. Niemniej, zrobiliśmy całkiem duże kółko o promieniu około 3 metrów. Zdawało się, że wszelkie przeszkody są za nami. Znowu się myliłem (kurwa).
Udało nam się pokonać obiekt indygo, ale dalej kryło się coś gorszego. Przed nami wznosiła się karmazynowo-czarna latarnia uliczna. Przeszywała horyzont niczym ostrze nocy. Zdawała się wznosić, aż do samego nieba, a jej złowieszcze barwy przyprawiały nas o gęsią skórkę (jego bardziej). Nie wiedziałem co czynić. Nigdy nie mierzyłem się z taką przeszkodą, więc mój umysł ogarnął strach. Ramiona zdawały się przyciągać mnie do ziemi. Ziemia zaś postanowiła mnie odpychać. Kołysałem się jak flaga na wietrze. On patrzył na to i nie mógł nic zrobić. Ogarnęła go straszna niemoc. Stał niczym marmurowy pomnik i nie mógł wydusić chociaż jednego słowa. Obawa zacisnęła mu gardło, a niepewność związała ręce.
Tortury trwały.
Ja flaga, on pomnik. Moje ciągłe przechylanie się do ziemi i natychmiastowe odchylanie wymieszały płyny mojego mózgu. Straciłem jakąkolwiek władzę nad ciałem, a moje oczy się zamknęły. Widziałem teraz tylko umysłem. A umysł mój podsuwał mi straszne obrazy. Diabły, impy, sukkuby - piekielne pomioty przewijały się przez mój mózg niczym zdradzieckie węże. Szeptały i pluły jadem. Nie mogłem ich uciszyć, a głosy stawały się coraz głośniejsze. Miałem wrażenie, że moja głowa pęka, a po chwili ponownie się scala. Trwało to w nieskończoność. Diabelskie wyrazy zaczęły się ze sobą zlewać i nie mogłem już wyłapać pojedynczych zwrotów. Wszystko było jak ciecz. Wypływało ze mnie, wpływało i wracało po chwili. Czułem się jakbym już nie żył. Jakby to był zwykły koszmar, a wszystko wokół to tylko imaginacje. Moją duszę przeszywał ból. Ciałem już nic nie mogłem odczuć. Myślałem, że poprostu umrę. Odejdę, a ból razem ze mną. Nadaremno. Kiedy zdawało się, że zaraz moja dusza zgaśnie zjawiał się płomień, który podsycał jej wątły ogień. Mojemu cierpieniu nie było końca. Nie wiedziałem już kim jestem, kim byłem. Nie widziałem kin On był. Zostałem zamknięty w piekielnej pętli, której nie mogłem przerwać.
Za wszystkie moje winy...
Za wszystkie moje zbrodnie...
Przepraszam
Błagam
Przybądź
Komentarze (11)
Bardzo piekielny obraz;) Mrok i czerń odpowiednio gęsta, klimat złowieszczy, acz z humorem. Piątkówna jestem ;))
Btw. "Złapaliśmy się ponownie za ręce" - czy aby na pewno za ręce? ;DDD
To działanie logiczne logiczne dla takich sytuacji. - moim zdaniem brakuje przecinka
To coś miało czarną barwę, a dokładniej rzec biorąc indygo. - chyba ciemną barwę? Tak jak jest, ma taki sens: coś było czerwone, a dokładniej zielone.
poprostu - po prostu
Złapaliśmy się ponownie za ręce. - słowo ponownie jest błędem, bo przedtem nie trzymali się za ręce
Obeszliśmy obiekt na około - na około niepotrzebne. Jeśli już to razem - naokoło.
stwierdzić czy tak się stało. - przecinek przed czy
Znowu się myliłem (kurwa). - ja bym napisał Kurwa, znowu się myliłem.
mój umysł ogarnął strach. - unikaj takich wyrażeń. Nie wiadomo, co było ogarnięte przez co.
Ziemia zaś - przecinek
mój mózg niczym - przecinek
Myślałem, że poprostu umrę - znowu :)
dusza zgaśnie zjawiał się - przecinek
kin - kim
I to by było...
Pozdrawiam :)
brzmi podejrzanie.Może bardzo się lubili itd.itd.Za wzbudzenie we mnie ciekawości dam 5.Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania