Wibrujące drzwi cz. 1

Rzecz działa się w malowniczym miasteczku Edgewood, gdzie czas płynął zazwyczaj spokojnie, jak leniwa rzeka wśród pastelowych łąk, a dni przebiegały sielankowo.

Centralny plac, otoczony stuletnimi kasztanowcami, był sercem Edgewood. Ogródki kawiarniane oferowały przytulne miejsca do delektowania się poranną kawą, a stare latarnie uliczne rozjaśniały wieczorne spacery mieszkańców. W środku placu znajdował się rzeźbiony zegar słoneczny, który rzucał ciepłe refleksy na brukowane alejki.

Rzeka, leniwie płynąca przez miasteczko, dodawała mu dodatkowego uroku. Stare mosty wiszące nad wodą były miejscem, gdzie mieszkańcy zatrzymywali się, by podziwiać zachody słońca odbijające się w toni wody.

Architektura sakralna również miała swoje miejsce w tej idyllicznej scenerii. Stara, drewniana cerkiew i kamienny kościół zdobiły krajobraz, utrwalając ducha jagiellońskich czasów.

 

Istniała jedna niepozorna uliczka, która wiodła się jako ślepa. Tam, na samym końcu, gdzie kończyła się brukowana droga, a zaczynała ścieżka otoczona starodrzewiem, wznosił się niewielki domek, jakby wyrósł z ziemi deszczowy grzyb.

 

Otaczający go ogródek był pełen kwiatów o intensywnych barwach, które malowały ten przeciętny krajobraz każdego dnia. Różnokolorowe tulipany wydawały się śpiewać o wiośnie, podczas gdy piwonie miały arystokrackie zapędy. Ścieżki z białego kamienia prowadziły w zawiły wir rzadkich gatunków botaniki.

Skojarzyło mi się to z fabryką czekolady Willego Wonki. Każdy krok w tym labiryncie to podróż przez krainę niebiańskich smaków, zapachów i kolorów. Właściwie to, co sprawia, że ten ogród przypomina kultową fabrykę, to nie tylko piękno roślinności, lecz także nieustanne doświadczanie zmysłów, podobne do tego, co oferuje Wonka w swojej krainie słodkości. Spotkanie ze świeżym i aromatycznym nektarem to doświadczenie boskie - to coś, jak zesłany anioł z radosnymi nowinkami.

 

Jaskinia Adama zdawała się być starym strażnikiem miasteczka. Jej ściany pokryte były bluszczem, a drzwi zdobiły rzeźbione wzory.

W jednym z ornamentów ukazała się scena bitwy pod Grunwaldem – epickiego starcia, gdzie polsko-litewskie rycerstwo stanęło do boju przeciwko zakonowi krzyżackiemu. Król Jagiełło wznosił swój miecz ku niebu, symbol triumfu nad wrogiem. Detale zbroi rycerzy i błyskawice nad polem bitwy ożywiały chwilę chwały.

Następny rzeźbiony motyw przeniósł obserwatora do chwili koronacji Władysława Łokietka. Król, otoczony dostojeństwem i duchowieństwem, unosił koronę, symbol odradzającej się potęgi państwa polskiego. Barwne sztandary, łańcuchy i postacie królowej tworzyły malowniczy obraz historycznej imprezki.

Trzeci wzór opowiadał historię oblegania Malborka podczas wojen z zakonem krzyżackim. Rycerze z Orłem Białym na tarczach ruszali do boju, oblegając potężną warownię. Machiny oblężnicze i ogniste strzały ilustrowały heroizm polskich wojów.

 

Okna były małe, ale rześko przepuszczały promienie słońca, tworząc na podłodze mozaikę światła.

Te okna były specyficzne - ich kształt przypominał stare lustra, które odbijały nie tylko zewnętrzny krajobraz, lecz zdawały się reflektować także poobijaną duszę mieszkańca. Starannie osadzone w solidnych drewnianych ramach, które przetrwały próbę czasu, sprawiały wrażenie, że są one częścią staropolskiej stodoły.

 

Wnętrze domu tchnęło starożytnym urokiem. Meble z dębu, przekazywane z pokolenia na pokolenie, nosiły już blizny czasu, a jednocześnie emanowały historią. Dywany tkane na krosnach przez jakiegoś ruskiego dziada, zdobiły podłogi jak nieudana tapeta. Książki ustawione na półkach były świadkami upływu lat, a zapach starych pergaminów wypełniał powietrze mijając się z wonią kadzidła.

 

W salonie unosił się wspomniany delikatny zapach kadzidła, którego Adam używał podczas swoich refleksyjnych chwil. Na ścianach wisiały obrazy, z których oczy starych portretów śledziły każdy ruch. Na dębowym stole, który pamiętał carskie dzieje, posadzone były pamiątki z podróży i rękodzieła miejscowych artystów. Adam uwielbiał słuchać niszowej muzyki klasycznej.

 

Ogród za domem, otwarty na pełne widoki, zdobiły ławki i altanka, gdzie ten marny, zapuszczony osadnik lubił spędzać popołudnia z książką w ręku i dźwiękami przyrody w tle. Każdy kwiat miał swoją nazwę i znaczenie w wibrującym kawałku ścieżki, tworząc radosny manifest natury. Ptaki zatrzymywały się tu czasami na krótką chwilę.

 

W takiej scenerii, pełnej harmonii i spokoju, życie Adama stało w gęstym bagnie, skąd wyrastały turzyce jego myśli i wyobraźni. To miejsce było nie tylko domem, lecz sanktuarium, gdzie czas lubił płynąć w tempie radzieckiej bryczki.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Joan Tiger 4 miesiące temu
    Dokładne opisy, można sobie wyobrazić. Ładnie napisane. Ostatni akapit już mówi, że raczej sielanki nasz Adaś nie zazna. Zobaczymy, co namalujesz dalej. :) Pozdrawiam. 5
  • il cuore 4 miesiące temu
    /Jaskinia Adama zdawał się być starym strażnikiem miasteczka. Jego ściany pokryte były/ – chyba coś nie tak...
    Podziwiam Tima Burtona, niesamowita wyobraźnia twórcza.
    cul8r

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania