widnokrąg
przewijam światło na lewą stronę
żeby nie wyblakło rażone odbiciem
podszewka szeleści
nie odcięta nić aż się prosi
o nawinięcie na palec
tylko czy odda ciepło
czy może zamarznie w środku dnia
zamieni w sopel
wszystko czego dotknie
i nie ma zmiłuj
co się stało to się odstać nie może
dlatego wołaj mnie
wrosłam w ciebie jak w swoje imię
nie zareaguję na inne
nie odwrócę głowy
od widnokręgu dzieli nas noc
i nie da się podejść bliżej
za dużo gwiazd
spada i płonie
Komentarze (15)
Ten tym bardziej, bo z Twojego punktu pisania, raczej oszczędny.
Plątam się tak czasami po stronie, aby gdzieś napisać coś dobrego, pochwalić, stwierdzić, że wiersz wszedł we mnie.
Aby nie było, że tylko się czepiam i krytykuję.
I najczęściej klapa. Często poniżej klapy, więc tym bardziej z przyjemnością przeczytałem Twój.
Punktami się nie przejmuj jakby co. To ta sama zawiść miernot, albo kara za bliską zażyłość z Mirkiem :)))
Dzięki.
Ps. W tytule zabrakło ogonka.
Pozdrawiam Serdecznie!
Podoba mi się.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania