Wieczór autorski

Pozwólcie moi mili, że kolejne sprawozdanie z nieszczęścia zacznę od słów niecenzuralnych. Ale też pozwólcie, że wypowiem je po cichu. Zrezygnuję z głośnego przeklinania, bo jako człek ze wszech miar taktowny i w zasadzie obryty w dobrym wychowaniu, potrafię zamknąć dziób we właściwym momencie.

Po niniejszym wyjaśnieniu przystępuję do właściwej relacji. Otóż ponieważ dostałem propozycję odbycia wieczoru autorskiego w mieście Londyn, opanowało mnie dawno nie doświadczane wzruszenie. W telefonicznej rozmowie poinformowano mnie, że tego a tego dnia zorganizowano na moją cześć imprezę pod tym tytułem i wszyscy moi fani będą się czuć zaszczyceni, zachwyceni, ucieszeni etc. mogąc mnie gościć u siebie.

 

Zdarzyło mi się to pierwszy raz w życiu: chciano mnie widzieć i słuchać nie byle gdzie, tylko ZA GRANICĄ, w środku rozrywkowego ZAGŁĘBIA! Natomiast w rodzimym kraju, gdzie biło mi literackie serce, dla którego byłem gotów na wszelkie poświęcenia, nikt nie doceniał moich wysiłków, przeciwnie, gdy tylko cokolwiek napisałem, zaraz pojawiała się horda fałszywych apologetów i dawaj mi wykazywać, żem kiep, grafoman, pomyłka, sztuczna konstrukcja!

 

Poniżano mnie, obrażano, sekowano gdzie się da, nie zrażałem się tym jednak i nadal robiłem swoje, a jak wyrzucano mnie oknem, to właziłem przez komin. I tak sobie istniałem, znany i nieznany jednocześnie.

 

Zdegustowany kursującymi o mnie famami, założyłem bloga i wklepywałem mu w bebech różne quodlibety, a dla uniknięcia wrednych komentarzy, wyłączyłem je. To mi dawało swobodę w nieskrępowanym wyrażaniu myśli, daleko idący komfort pisania bez ograniczeń i polodowcowych norm.

 

Aż nastał czas, kiedy wchodziło mi na teksty dosyć sporo wizytatorów i po liczniku zorientowałem się, że mnie masowo czytają. Zachęcony niespodziewanym uznaniem postanowiłem zebrać je w jakąś nieabsurdalną całość i tak zgromadzone przesłałem do wydawnictwa chlubiącego się poważną renomą.

 

W liście do wzmiankowanej oficyny poprosiłem o ocenę mojego produktu, ale choć z pokorą debiutanta czekałem ładnych parę miesięcy, żaden kutas nie odpowiedział.

Dopiero gdy zacząłem korespondować z angielskimi polonusami, zaczął się ruch w interesie, poczęto moje teksty publikować, a to po emigracyjnych gazetkach, a to po forach polecano, promowano, dopieszczano mnie komplementami.

 

I z tych właśnie powodów, kiedy zadzwonili do mnie stamtąd, mile cmoknięty w ego powiedziałem, że owszem, pojadę, wygłoszę i uświetnię. Wszak kultura, to moja żywioła i nic, co jej dotyczy, bynajmniej mi nie zwisa, dodałem dla podkreślenia, żem luzak i na bon motach się znam.

 

Tu zwierzę się (w histerycznym zaufaniu), że ostatnimi czasy bywam nieprzyzwoicie rzadko poza domem i trzeba mnie końmi z niego wyciągać; nawykłem do wygody i nic na to nie poradzę. No ale sytuacja wyjątkowa, więc nie ma to tamto: czego nie robi się dla idei!

 

Toteż ubrawszy się w najnowszej generacji tużurek, natarłem włosy masłem i wziąwszy pod pachę kilka egzemplarzy swojej książki, poczłapałem na lotnisko przeznaczone do ekonomicznego transportu zgredów.

 

Z okropnym furkotem nadłamanych skrzydeł, nieomal z prędkością zgaszonego światła pomknąłem do biletowych kas i zakupiwszy go wsiadłem do podniebnej bryczki, czyli do luku bagażowego i jako wypełniacz kufra pewnego dzianego biznesmena dojechałem do Londynu.

 

A tam to już droga prosta jak w pysk strzelił; zgodnie z procedurą wsiadłem na kark barczystego taksówkarza i kazałem się zanieść pod wskazany adres.

 

W trakcie kolebania się na jego grzbiecie latały mi po głowie różne złote myśli, cytaty i zgrabne aforyzmy, własne i cudze, którymi postanowiłem uraczyć entuzjastów mojej twórczości na gorące przywitanie.

 

Jużem się widział, jak po jednej z moich wypowiedzi zrywa się burza oklasków, zaś ja stoję po kostki pośród aplauzów, wiwatów i nawoływań o bis, jak nieznany, a zaskakująco liczny tłum moich wielbicieli wyciąga ręce po moje książki i koneserzy sztuki proszą mnie o autograf, a po chwili, gdy emocje opadną, jak dyskutujemy, wymieniamy się poglądami, szczerymi analizami, syntetyzujemy, dywagujemy i atmosfera robi się swojska, bo nagle zrozumieliśmy, że łączy nas jakaś metafizyka, magia, konsensus lub symbioza dusz…

 

Lecz wszystkie te moje antycypacje urwały się nagle i przeistoczyły w prozaiczny sen wariata, bo gdy nareszcie dotarłem na miejsce i uprzejmy taksówkarz postawił mnie na ziemi, nikt nie przywitał mnie z otwartymi ramiony. Chleba i soli też nie dostrzegłem, a po sali, w której miałem zabłysnąć, hulała cisza i ze wszystkich jej kątów ziało nieopisaną pustką.

Następne częściWieczór autorski

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Anonim 13.06.2019
    Po pierwsze mam wrażenie, że tekst jest niedokończony. Choćby dwa, trzy zdania, ale moim zdaniem należało dodać. Jakąś refleksję, może spostrzeżenie. Ale to subiektywne zdanie.
    A poza tym bardzo dobrze napisane. Trzyma w ciekawości, jak będzie w "wielkim świecie" i na koniec spuszczenie powietrza. Podoba mi się.
    Pozdrawiam.
  • nerwinka 14.06.2019
    Antoni Grycuk: też myślę, że jest niedokończony. Otwiera to czytelniczą wyobraźnię. Niedopowiedzenia i tajemniczość budują atmosferę.
  • Anonim 14.06.2019
    Oczywiście masz rację, sam tez często stosuję niedopowiedzenia, otwarte zakończenia, ale mam subiektywne wrażenie, że w tym wypadku, tekstu stricte humorystycznego, warto byłoby dać jakąś "bombę" na końcu - czy to w postaci pointy, czy choćby stwierdzenia. Takie moje zdanie.
  • maga 13.06.2019
    Nie brak humoru. Tekst ciekawy. Bogate i delikatne słownictwo. Pod wrażeniem! :)
  • jesień2018 13.06.2019
    Ach :( Wielce Szanowny Autorze, przyjmij, proszę, wyrazy ubolewania, na okoliczność tego niefortunnego i jakże niesprawiedliwego zwrotu akcji.
    Opowiadanie mnie zachwyciło. Zakończenie autentycznie zasmuciło.
    W każdym razie masz już fankę w mojej (wiem, że skromnej) osobie.
    Pozdrowienia!
  • Wrotycz 13.06.2019
    :) Ach te antycypacje!
    Świetnie podprowadzony czytelnik. Wesoła nutka autoironii.
    Znakomicie piszesz.
    5.
  • pkropka 13.06.2019
    Bardzo ładnie napisane, każde zdanie widać że jest dopieszczone i wypolerowane. Super :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania