Wielka Bitwa Biedronkowa

Poszedłem do Biedronki na niedzielne zakupy, póki jeszcze można, a tam wojna. Wojna na swieżaki!

Fruwające futrzaki, w agresywnych kolorach, miotane zręcznie, z pociskiem, z nabytą wprawą. Łups! Oberwałem ananasem. Może to była brukiew, w tym chaosie ciężko było rozróżnić owoc od warzywa.

Przepychająca się baba z wózkiem, wściek wypisany na mordzie, żądna mordu, wywijała jak maczugą futrzanym selerem. Dostałem nim na odlew, tak przy okazji, żeby nie wyszła z wprawy, profilaktycznie, bo to nigdy nie wiadomo.

Przy serkach homo spotkałem faceta w jesionce, kucał, krył głowę w ramionach.

- Pssst - syknąłem. Wzdrygnął się i popatrzył z lękiem w oczach czy nadlatuje jakiś wegetariański pocisk.

- Spokojnie, jestem po tej samej stronie. Oberwałem ananasem a następnie selerem. Co tu się wyprawia?

- Armagedon - wyszeptał poszarzałymi wargami. - Ludność podniosła bunt, chcą świeżaków bez punktów. Za darmo, na chore córki, bo im się należy, bo bóg wie co jeszcze. Oczywiście personel zaprotestował, stanął okoniem, postawił się twardo i nieugięcie. Stanęli murem, ale wobec przeważających sił, zwłaszcza wielkocycnych napastniczek, mających schabowe tusze, upasione Majonezem kieleckim i jajami na twardo herbu "Ale jaja", musieli zrejterować. Wobec braku wyrazistego i jasno zdefiniowanego przeciwnika, drapiezne matki poczęły walczyć ze sobą o najcenniejsze świeżaki. Każdy klient Biedronki stał się potencjalnym grabieżcą ich dobra i musiał zostać spacyfikowany, obezwładniony i ogłuszony porem.

- Musimy się ewakuować, inaczej marny nasz los! - zakrzyknąłem bojowo i wywijając torebką z mrożonymi pyzami z mięsem, drugą ręką zaś miotając parówkami na oślep, parłem do przodu, do wyjścia! Po drodze, rozdeptałem wysypane jak ulęgałki keczupy pikantne Pudliszki, rozbryzgały swą zawartość na wsze strony - polała się pomidorowa krew! Zaintonowałem pieśń: Bój to jest nasz ostatni, jesionkowy kompan podchwycił ochoczo, zmężnieliśmy i okrzepliśmy w boju - już nie straszne nam były grażynowe szeregi, pluszowe pociski nas się nie imały - szliśmy w pieriod, za rodinu, za Stalinu, za matuszkę Rosiję.

Wylękniony personel pochowany po kątach, spoglądał na nas z podziwem, łzy im się szkliły w oczach. Siąkali nosami błagalnie.

- Choćta k`nam! - Wydałem zew, puściłem między nich wici, wyrecytowałem dyrektywy. - Brać mrożonki, słoiki z klopsikami i fasolką po bretońsku. Nie brać żadnych jeńców! Miotać pulpetami, tak aby zabić!

Teraz już było z górki, chaos wnet został opanowany, niedobitki wrażych babek usmarowanych musztardą sarepską, uciekły chyłkiem.

Personel kłaniał się w pas, nawet sam Jeronimo Martins przyleciał ekspresowym lotem prosto z plaż Majorki, by obdarować mnie promocyjnym bigosem.

Na pytanie, czy nie chciałbym dowolnego świeżaka, odparłem z godnością: Nie, dziękuję, ale poproszę o kilogram kaszanki do tego bigosu!

Wszyscy zaśmiewali się do łez z tak wykwintnego żartu, a rechotom nie było końca.

Tak to się skończyła Wielka Bitwa Biedronkowa, którą tu opisałem ku przestrodze, albowiem nie zna się dnia ani godziny, kiedy to można oberwać selerem!

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Pan Buczybór 15.10.2017
    Ha, a ja dzisiaj do biedry się wybieram. Chyba jakąś broń wezmę, bo może być ostro... Ta, bardzo dobry i ciekawy tekst. Pozdro.
  • Nuncjusz 15.10.2017
    Dzięki, uważaj na siebie!
  • Nieźle, naprawdę bardzo fajne. Gdybym zobaczył to jako sfilmowana reklamę, zaraz bym poleciał zobaczyć, czy tu w „mojej” biedrze jest tak samo.
    Myśle, że grecka falanga była by najlepsza formacją do robienia zakupów w takich razach :)
  • Nuncjusz 15.10.2017
    Uzbrojona po pas w wędzone makrele!
    Dzięki ;)
  • Nuncjusz na głowach koszyki, jako hełmy, w łapie po makreli jako broń sieczna, za tarcze może być mrożona pizza XXL, kilku tak wyposażonego chłopa i biedra ich :)
  • Nuncjusz 15.10.2017
    Maurycy Lesniewski widzę, że znasz się na rzeczy, brawo!
  • Nieźle, naprawdę bardzo fajne. Gdybym zobaczył to jako sfilmowana reklamę, zaraz bym poleciał zobaczyć, czy tu w „mojej” biedrze jest tak samo.
    Myśle, że grecka falanga była by najlepsza formacją do robienia zakupów w takich razach :)
  • Szudracz 15.10.2017
    Nie mogę po prostu :) Świeżaki przekroczyły granice, pobijając rekord zakupowy. :) 5
  • Nuncjusz 15.10.2017
    Dzięki :)
  • riggs 15.10.2017
    Przypomniała mi się akcja sprzed kilku lat w Carrefourze. Ludzie bili się wtedy o mandarynki, szarpali się, skakali na plecy jeden drugiemu, Ajedencwaniak puszczał żonie skrzynki po podłodze między nogami. No ile można tego zeżreć? Nawet tego nie można zamrozić bo zaraz się i tak zepsuje. Z kolei w Biedronce taką akcję widziałem kilka lat temu jak poszła Fama że cukier ma być po 10 zł. Ot, polskie społeczeństwo. Piona
  • Dekaos Dondi 16.10.2017
    Świetny opis. Teraz biedna biedronka, będzie łazić bez kropek. Spadły od śmiechu.
    Gdyby nakręcić film, to każdy statysta - jako zapłatę - , dostał by to, czym dostał. Mniejsze koszty. Pozdrawiam *****
  • Nuncjusz 16.10.2017
    Dzięki wam :) Tak mi się wydaje, że pisanie totalnych abstraktów mija się deko z celem i lepiej jednak czerpać inspirację z rzycia :)
  • Ritha 06.08.2018
    „Wojna na swieżaki!” – świeżaki*
    „drapiezne matki poczęły” – drapieżne*

    Oj pamiętam, pisałam o świeżakach biedronkowych felieton, truskawki Tosie, brokuły Bartki i inne banany, taa, szał w sklepach, ogłupienie społeczeństwa szczególnie widoczne przy okazji takich akcji.

    „Wzdrygnął się i popatrzył z lękiem w oczach czy nadlatuje jakiś wegetariański pocisk” :D

    Bardzo prawdziwa wizja, pojawił się także bohater bigos (!), natomiast wszelkie teksty opiewające zachowania mas ludzkich w sklepach pod wpływem promocji (karp z Lidla, chytra baba z Radomia, te sprawy) są mi, z pozycji obserwatora, bliskie.
  • Nuncjusz 06.08.2018
    To była na świeżo pisane, po bytności w biedrze :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania