Wielka sztuka
Wczoraj w przedstawieniu grałem
Komedianta rolą błyszcząc
Żarcikami rzucać miałem
Tak że lały się łzy szczęścia
W pierwszym akcie w cieniu stałem
Kłótnie panien możnych widząc
Bystrym okiem gesty łapiąc
Żarty w głowie pisząc łkając
Drugi akt przegnał jazgot
A na niebo wyszły gwiazdy
Smutne jakby anioł z piekieł
Który głowę swą zakrywa
Od widoku białych skrzydeł
Woła woła pomoc wzywa
A ja budząc się z marazmu
W glorii świateł wnet wleciałem
Przywitałem gwiazdy nisko
Nucąc w śpiewie me historie
Plotki najpierw potem żarty
Tak się śmiali wino wzięli
I wraz z nimi też wypiłem
Tego trunku czerwień słodką
Tak jej dużo jeszcze więcej
Że aż nawet pod stołami
Ona lała się litrami
A ja ciągle według woli
Żartowałem se do woli
Już alkohol w sercu tańczył
Z mym umysłem krwawo walczył
A na scenie wielkiej balet
Szczęścia i chaosu bratem
Ja nie widząc przegapiłem
Jak z widowni czarne płaszcze
Tańcząc wściekle ostrzem wijąc
Wbiegły po mnie w karze boskiej
I mnie tutaj sprowadziły
Abym rad boskiej miłości
Wił się w ciemnych kazamatach
W szaleństwa sznurach mnie związując
W białej klatce błazna torturując
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania