Wielka sztuka

Wczoraj w przedstawieniu grałem

Komedianta rolą błyszcząc

Żarcikami rzucać miałem

Tak że lały się łzy szczęścia

 

W pierwszym akcie w cieniu stałem

Kłótnie panien możnych widząc

Bystrym okiem gesty łapiąc

Żarty w głowie pisząc łkając

 

Drugi akt przegnał jazgot

A na niebo wyszły gwiazdy

Smutne jakby anioł z piekieł

Który głowę swą zakrywa

Od widoku białych skrzydeł

 

Woła woła pomoc wzywa

A ja budząc się z marazmu

W glorii świateł wnet wleciałem

Przywitałem gwiazdy nisko

Nucąc w śpiewie me historie

Plotki najpierw potem żarty

 

Tak się śmiali wino wzięli

I wraz z nimi też wypiłem

Tego trunku czerwień słodką

Tak jej dużo jeszcze więcej

Że aż nawet pod stołami

Ona lała się litrami

A ja ciągle według woli

Żartowałem se do woli

 

Już alkohol w sercu tańczył

Z mym umysłem krwawo walczył

A na scenie wielkiej balet

Szczęścia i chaosu bratem

 

Ja nie widząc przegapiłem

Jak z widowni czarne płaszcze

Tańcząc wściekle ostrzem wijąc

Wbiegły po mnie w karze boskiej

I mnie tutaj sprowadziły

Abym rad boskiej miłości

Wił się w ciemnych kazamatach

W szaleństwa sznurach mnie związując

W białej klatce błazna torturując

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • betti 24.08.2017
    Uśmiałam się - dziękuję!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania