Wierny sługa słowa Bożego – wspomnienie o Józefie Wólczyńskim

Pana Józefa Wólczyńskiego poznałem w 2015 roku. W mojej pamięci pozostanie zawsze jako człowiek o wielkim sercu, pogodzie ducha i otwartości na drugiego człowieka.

Pamiętam go ze spotkań odbywających się na Młodzianowie w Radomiu, kiedy witał wszystkich serdecznym uściskiem i zawsze cieszył się z daru spotkania z drugim człowiekiem. Uściskał, przytulił, jak ojciec, zawsze też gotowy był, aby pomóc w potrzebie. To co najbardziej ujmowało mnie w nim to jego podporządkowanie się Pismu Świętemu i Bogu. Słowo Boże było faktycznie jego całym życiem. Rozważał je codziennie a owoce tych rozmyślań były dla niego wyznacznikiem tego, jak miał postępować.

Kiedyś dałem mu krzyżyk Ducha Świętego i podzieliłem się z nim symboliką tego krzyża. Związana jest ona z Ga 5, 22-26, gdzie św. Paweł wymienił owoce Ducha Świętego. Zapadła mi w pamięci ta jego radość, która jednocześnie pokazywała, że było to dla niego ważne. Później nie raz widziałem, że nosił ze sobą ten mały, drewniany krzyżyk.

Na spotkaniach Krucjaty dzielił się swoim życiem z nami, tym jak Pan Bóg zmieniał jego serce. Był alkoholikiem, trzeźwym i żyjącym w przeświadczeniu, że to Jezus wyrwał go z nałogu. Nie raz podkreślał, że to egoizm i lęk najbardziej nas zniewalają i dlatego trzeba zaufać Bogu, dać się przez Niego prowadzić. Powtarzał często: "Panie, idę pełnić Twoją wolę", "Pozwól Bogu być Bogiem". Uczył nas tego, jak modlić się i zawierzać Bogu codziennie życie. Korzystał chętnie z duchowości ks. Franciszka Blachnickiego i jego słowa czasami wplątywał w swoje wypowiedzi.

Pamiętam jak spotkałem się z nim i Janem Kopyckim, aby rozważać w tym małym gronie niedzielną Ewangelię. Było to w okresie mojego urlopu (luty 2019 – luty 2022), ale nie pamiętam już dokładnie czy przed wyjazdem do Krakowa (wrzesień 2019 – luty 2020) czy już po powrocie stamtąd. Każdy podzielił się tym, co Pan Bóg powiedział do niego. Józef jednak nie zatrzymał się na tym, bo pamiętam, że powiedział swoje zdanie o moim urlopie. Nie zgadzałem się wówczas z nim, ale czułem, że robił to to z troski. Widziałem, że sam to również przeżywał. Zwyczajnie, nie było obojętne dla niego to, co dzieje się w moim życiu. Mówił co myślał i nie grał kogoś, kim nie był. Ta postawa, którą miał względem mnie, zaimponowała mi, chociaż dziś już nie pamiętam konkretnych słów i tego, w czym się nie zgadzaliśmy ze sobą.

Postawę względem drugiego człowieka i jego wielkie, szczodrobliwe serce dzisiaj postrzegam jako przykład godny naśladowania. Męstwo, sprawiedliwość, umiarkowanie i roztropność można było dostrzec w jego zachowaniu.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania