Wiersz, którego nigdy nie przeczytasz

Zatrzasnąłem Cię w piwnicy

Mojej głowy

I otwierałem tylko

Gdy nikt nie patrzył

I nie podsłuchiwał

 

Co wieczór zabierałem nas

Na spacer i razem oglądaliśmy

Czarno-białe klasyki o nieszczęśliwej miłości

A gdy dzień się świtem rozpoczynał

I ciemności ogarniały ziemię

Zamykałem znów

Szczelnie i bezpiecznie

 

Nikt nie wiedział gdzie

Jesteś i nawet Ty

Nie wiedziałaś gdzie

Jesteś

 

Wypuszczałem Cię tylko nocą

Przy oknie zgaszonym roletą

I martwej żarówce

 

Jeszcze wiosna była nasza

I lato

Długie dni czekania

By Cię w końcu otworzyć

I zabrać znów

 

Nie wiem kiedy pojawili się tamci

Perfekcyjni nieznajomi

A ja na chwilę zapomniałem Cię

Kochać

 

Wymarły drzewa i przyszły mrozy

A Ciebie nie już nie ma

Tak jakby nigdy nie było

Głowa wybuchła mi ciszą po Tobie

I dłonie tak dziwnie mi jakoś

Zdrętwiały

 

I tylko z tęsknoty

Połamałem sobie ręce

Bym nikogo nie przytulił

Jak Ciebie

 

I tylko z tęsknoty

Modlę się tuż przed zaśnięciem

By nikt mi się nie przyśnił

Tak jak się śniłaś się Ty

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Skoiastel 02.12.2016
    Chwytliwy tytuł, nie ma co.
    Wszystko pięknie, akurat na zimową porę, tak nostalgicznie; tak melancholijnie.

    Jedno mi tylko nie przypasowało, tj. powtórzenie, które jakoś dźgnęło mnie przy czytaniu na głos:
    „I ręce tak dziwnie mi jakoś
    (...)
    Połamałem sobie ręce”.
  • Półliterat 02.12.2016
    Masz rację. Jak przeczytałem na głos to powtórzenie również mi zazgrzytało. Poprawiłem :) Pozdro ;)
  • Skoiastel 02.12.2016
    Półliterat, tak czułam, że to będą dłonie :D
    Piona!
  • Półliterat 02.12.2016
    Skoiastel, jak to klasyk zwykł mawiać: "Wielkie umysły myślą podobnie" :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania