Wieszcz - Prolog (I'mBackInBlack)

Drzwi do domu otwarły się z cichym skrzypieniem, a do środka wkroczył brunet o cherlawej posturze i lekkiej bródce, ubrany w luźną, kraciastą koszulę i bojówki. Zmrużył czerwone oczy i poprawił okulary, zmierzając w stronę kuchni. Rzuciwszy torbę na podłogę, opadł na jedno z krzeseł. Dopiero teraz zauważył, jak wpatrują się w niego dwie pary oczu.Poczuł zmieszanie, nie dawszy jednak tego po sobie poznać, zabierając się za jedzenie obiadu, który już dawno zdążył wystygnąć.

- Filip, wiesz o tym, że lekcje skończyłeś cztery godziny temu, prawda? - zapytała matka, która, podobnie jak reszta familii, zakończyła już posiłek. Niezrażony chłopak konsumował dalej kotleta, udając, że słowa matki do niego nie trafiają. - Młody człowieku, mówię do ciebie.

- Tak, mamo. - odburknął bardziej sam do siebie. - Skończyłem o 16:25, wiem.

- A która jest teraz godzina, skoro mamy za sobą już taki obiecujący start? - Kobieta założyła ramiona na piersi, nie kryjąc ironii w głosie. Brunet przewrócił oczami, po czym wzdychając donośnie, odparł:

- Dwudziesta trzydzieści trzy.. Nie, czekaj! Trzydzieści cztery. - odrzekł, wpakowawszy sobie widelec pełen ziemniaków i surówki do ust. Shady, czarno-biały bullterier zaszczekał donośnie, domagając się części obiadu. Filip zaśmiał się cicho, po czym zrzucił na podłogę część zawartości talerza, a pies natychmiastowo przystąpił do pałaszowania dodatkowej porcji pyszności. Mężczyzna, który krytycznym wzrokiem przyglądał się chłopakowi znad kubka kawy, postanowił zabrać głos.

- Ja rozumiem słodką osiemnastkę i to, że już niedługo praktycznie wcale nie będziemy cię w naszym domu widywać, ale to dopiero za miesiąc, słodziutki. Coraz mniej z nami rozmawiasz... - mówiąc to, upił łyk brązowego płynu, po czym podjął. - Posłuchaj Filip, może jest coś, o czym chciałbyś am powiedzieć? Ukrywasz coś może...

- Co miałbym ukrywać? Przestańcie robić jakieś konspiracje, wydaje się wam.- Chłopak wstał, po czym zabrawszy torbę, ruszył w stronę swojego pokoju, położonego na półpiętrze.- Słuchajcie, rozumiem wszystko.Spokojnie, nic mi się nie stanie. Jestem dorosły, mamo. Tato... Nie chciałem tak powiedzieć. Po prostu jesteście nadopiekuńczy. To tyle. Idę pracować nad projektem.

- Znasz Josha, prawda? - zapytał ojciec.

- Roger, nie rozmawiajmy o tym. - napomknęła matka, wodząc zaniepokojonym spojrzeniem od Filipa, do męża. - On na pewno...

- Cicho, Mel. Filip, to jak, znasz go? - Roger podszedł do chłopaka, mierząc go poważnym spojrzeniem. Wprawne oko dostrzegłoby wahanie w oczach bruneta. Milczał ponuro, a jego dłonie zacisnęły się w pięści. - To był twój przyjaciel, prawda? No właśnie... Bo widzisz... Ostatnio słyszałem, że nie ma go już z nami. Jego rodzice kazali cię spytać o to... Czy może wiesz, co...

- Nic nie wiem. Dajcie mi spokój. - Chłopak zmarszczył brwi i zmrużył powieki,próbując zahamować łzy, które od chwili próbowały uparcie znaleźć ujście z jego oczu. - Zostawcie mnie.

Wdrapawszy się po schodach, wkroczył do swego pokoju i zatrzasnąwszy drzwi, padł na łóżko.

Josh Corniger i Filip Wellington znali się od dziecka. Ten pierwszy zawsze wiódł prym - przystojny, bogaty i mądry, miał powodzenie u kobiet i nie tylko. Jednak do zabaw, wypadów na miasto czy imprez nie wybierał nikogo innego, tylko zwykłego, szarego Filipa - chłopaka, który ze wsi, przeprowadził się do Bridgerfar, małego miasteczka. Spędzili razem wiele wspaniałych chwil, które ułożyły się w 17 lat. A potem... Potem wszystko zaczęło się walić. Josh niby pozostawał taki sam, a jednak Filip czuł, jak oddalają się od siebie coraz bardziej. W końcu jedyną drogą kontaktu, był chat internetowy. Kompan Wellingtona zawsze był osobą towarzyską, otaczał się gronem znajomych, tych zaufanych i tych... Innych. Najbliżej jednak był właśnie z samym Filipem. Brunet nie wiedział, dlaczego jego przyjaciel zmieniał się powoli w apatycznego nastolatka bez chęci do życia i ze skłonnościami samobójczymi, od których sam próbował Cornigera niejeden raz odwieść.

A gdy kontakt urwał się całkowicie, a Josha poszukiwała policja, Filip zobaczył to na własne oczy. Wychudzony blondyn, o rozbieganym spojrzeniu i spierzchniętych wargach, skulony w piwnicach technikum. To nie samobójstwo, a Wellington doskonale o tym wiedział. Mimo iż policja znalazła ciało, które wisiało na napiętym, skórzanym pasie, przybitym do rury. Obok leżał młotek i para gwoździ. Nie wykryto udziału osób trzecich. Funkcjonariusze stwierdzili, iż pan Joshua Coringer targnął się na własne życie z efektem pozytywnym - co za ironia, pomyślał Filip.

Widział wątłe ciało Josha. I para złocistych oczu w ciemności. Dwójka ślepi, które były widoczne jedynie dla przyjaciół.Zawsze wmawiali sobie, że to przywidzenie, że tak naprawdę w ciemnościach nic się nie czai. Nie ma żadnego zagrożenia. Że owe miodowe tęczówki są jedynie wytworami ich wyobraźni, po zbyt dużej dawce alkoholu. Jednak każdy z nich wiedział, że jakiejkolwiek wymówki by nie użyli, oczy nadal pozostaną na swoim miejscu. Martwe, nie mrugające. Po prostu były.

Filip był pewien jednej rzeczy w stu procentach - Josh był martwy, zanim zawisł na swoim własnym pasku od spodni.

Nie było go w piwnicy - więc dlaczego tak dokładnie widział wszystkie te makabryczne rzeczy? Krzyczał przez sen, matka mu to powiedziała. Płakał. Zmoczył się. Wszystko było jednym wielkim koszmarem, niby to wyświetlanym w kinie 3D, a brunet był widzem. Widzem każdego z makabrycznych spektakli. I te oczy.

Filip Wellington miał wizję - i bynajmniej, nie był to wytwór chorego umysłu. Te okropne obrazy nawiedzały go od kiedy skończył trzynaście lat, nie mówił jednak o nich nikomu, oprócz Josha, który zawsze wyśmiewał relacje przyjaciela i kwitował je słowami "Ty to masz mocny towar, stary.". Brunet wiedział, że były prawdziwe. Był tego pewien. Nawet bardziej, niż pewien.

Z rozmyślań wyrwał go głos ojca:

- Filip, otwórz drzwi. Porozmawiaj, ze mną synu! - Ukłucie bólu niemal ogłuszyła chłopaka. Przekrwionymi oczyma spojrzał w stronę lustra, przed oczyma zamajaczyły mu czarne plamy. Łyknął naraz trzy tabletki przeciwbólowe, jednak na niewiele to się zdało. Sturlał się z łóżka na podłogę. W mroku zobaczył parę złotych ślepi. - Filip. wszystko w porządku?!

Łomotanie do drzwi, a może to bicie jego własnego serca? Nie wiedział tego. Poczuł, że zbiera się mu na wymioty i zanim się zorientował, zawartość jego żołądka wylądowała na brązowych panelach.

- Filip! - Melanie Wellington wpadła do środka przez drzwi, wyważone łomem przez Rogera. Kobieta ujęła bladą i naznaczoną potem twarz chłopaka w swoje szorstkie, przepracowane dłonie. - Skarbie, już dobrze. Patrz na mnie, nie zamykaj oczu... Tata już dzwoni po pogotowie. Skarbie, proszę.

Nie słyszał tego. Omdlenie dopadło go bardzo szybko, powieki opadły ciężko, a głowa nadal pulsowała tępym bólem. Żołądek skręcał się, gdyż nie posiadał zawartości, którą mógłby zwrócić. Serce łomotało jak oszalałe.

A żółte oczy wyzierały ponuro spod łóżka

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Anonim 27.09.2015
    nawet fajne, moim skromnym zdaniem, za dużo "Bruneta" ;p
  • LinOleUm 27.09.2015
    Dzięki, Filip c:
    Ano nie umiałam zastąpić :D
  • Senezaki 27.09.2015
    Zgadzam się z Filipem :3
    Według mnie jesteś jedną z lepszych pisarek na Opowi, tak trzymaj! :D
    Masz ode mnie 5.
  • DeadHuman 27.09.2015
    "Drzwi do domu otwarły się z cichym skrzypieniem" - nie rozumiem tej całej 'zajawki' na słowa "otwarły" zamiast "otworzyły"...
    "o cherlawej posturze i lekkiej bródce" - usuń "cherlawej posturze i", a wyjdzie ci dziwne zdanie "o lekkiej bródce"... Ująłbym to nieco inaczej, bo w tej postaci jest niemrawo
    "Poczuł zmieszanie, nie dawszy jednak tego po sobie poznać, zabierając się za jedzenie obiadu, który już dawno zdążył wystygnąć." - coś nie gra. Dałbym "zabrał się" zamiast "zabierając się".
    "- Tak, mamo. - odburknął bardziej sam do siebie." - przecinek po "mamo" jest zbędny. Później masz kilka błędów tego samego rodzaju. Pamiętaj, że jak masz czynność gębową PO myślniku, to przed myślnikiem nie powinno być kropki.
    "ruszył w stronę swojego pokoju, położonego na półpiętrze." - przecinek zbędny.
    "Wdrapawszy się po schodach, wkroczył do swego pokoju i zatrzasnąwszy drzwi, padł na łóżko." - a niech mnie mucha kopnie... Cóż to za dziwadło? Wdrapawszy, zatrzasnąwszy... Zdanie do przeróbki. Przykro mi, ale jeśli złapiesz się na takiej konstrukcji, musisz reedytować zdanie, gdyż źle to wygląda.
    "W końcu jedyną drogą kontaktu, był chat internetowy" - dwa błędy. Przecinek zbędny to po pierwsze. Po drugie "był" nie pasuje do kontekstu, wstawiłbym tutaj "stał się".
    "Wychudzony blondyn, o rozbieganym spojrzeniu" - przecinek zbędny.
    "skórzanym pasie, przybitym do rury" - zbędny również.
    "iż pan Joshua Coringer targnął się" - Corniger, czyż nie?
    "Widział wątłe ciało Josha. I para złocistych oczu w ciemności. " - "i parę", zamiast "i para".
    "Zawsze wmawiali sobie, że to przywidzenie, że tak naprawdę w ciemnościach nic się nie czai. Nie ma żadnego zagrożenia. " - połączyłbym te dwa zdania przecinkiem.
    "Porozmawiaj, ze mną synu!" - a cóż się tu stało? Przecinek, oczywiście, zbędny. Banalny błąd, dziwię się, że ktoś z takim potencjałem go popełnił.
    "Ukłucie bólu niemal ogłuszyła chłopaka. " - to ukłucie bólu, a nie ta, więc "ogłuszyło", oczywiście.
    "Przekrwionymi oczyma spojrzał w stronę lustra, przed oczyma zamajaczyły mu czarne plamy. " - zmień to... Straszliwe, niewybaczalne powtórzenie.
    "Poczuł, że zbiera się mu na wymioty i zanim się zorientował, zawartość jego żołądka wylądowała na brązowych panelach." - przecinek przed "zanim" proszę postawić. Jest to wtrącenie, więc "zanim się zorientował" powinno być otoczone tymże znakiem interpunkcyjnym.
    "A żółte oczy wyzierały ponuro spod łóżka" - brak kropki to jedno, drugie to "wyzierały". Jeśli istnieje, to możesz mi wytłumaczyć, co to za słówko? Nie mam zielonego pojęcia

    Ogólnie tekst wydaje się nie być zły, ale, cholera, zabrakło mi w nim czegoś. Rozumiem, że to prolog i może być jeszcze ciekawie, ale, no...
    Nieważne, nie oceniam. Powodzenia ;)
  • LinOleUm 27.09.2015
    Wielkie dzięki!
    Literówki wiadomo, postaram się poprawić!
    Dzięki za wszystkie rady c:
  • Anonim 27.09.2015
    ""- Tak, mamo. - odburknął bardziej sam do siebie." - przecinek po "mamo" jest zbędny." - mogę zapytać dlaczego? Nie jestem interpunkcyjnym asem, ale wydaję mi się, że przecinek jest na miejscu tym bardziej, że "mamo" to wołacz??
  • DeadHuman 27.09.2015
    Palnąłem się... Chodzi o kropkę PO "mamo" ;)
  • Anonim 27.09.2015
    Dzięki, że sprostowałeś DeadHuman, bo już zwątpiłem czy kiedykolwiek zrozumiem interpunkcję. :D
  • Nikey 30.09.2015
    Oboze Lin jeszcze zyje
    Nwm czy ktos mnie jeszcze pamieta xd
    Chcialam sprawdzic tylko date dodania
    Ciekawa bylam czy ktos z dawniejszych uzytkownikow jeszcze sie tu uaktywnia
    Jak wroce do domu nadrabian straty :)
  • LinOleUm 30.09.2015
    Nadrabiaj Nikuś

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania