Wigilijny prezent

„Kamil! Uśmiechnij się!”, dobiega cię głos twojej mamy. No tak, zapomniałeś się… Jest Wigilia Bożego Narodzenia… Nie wolno ci się garbić, krzywić, a na pewno nie smucić. Musisz postępować zgodnie z „etykietą”, masz być idealny. Wszystko ma być idealne…

A ty? Ty siedzisz wyprostowany, posyłając wszystkim przy stole nienaturalnie szerokie uśmiechy. „Pamiętaj, żadnego błędu”. Rozbrzmiewa głos w twojej głowie.

Po dwóch godzinach nie wytrzymujesz. Grzecznie przepraszasz rodzinę i wychodzisz do toalety. A tam? Siadasz w kącie i obejmujesz kolana ramionami. Wiesz, że nie powinieneś, ale nie masz już siły na bycie silnym, nie tym razem. Po chwili pozwalasz łzom płynąć…

Żałujesz. Tak bardzo żałujesz, że w ogóle wyszedłeś z domu… Te Święta miały być inne, lepsze… a są takie same jak każde poprzednie, albo nawet gorsze…

Oni wszyscy próbują tu zbudować wspaniały obrazek idealnej rodziny. Muszą pokazać czego to oni nie mają, jacy to oni nie są i jak bardzo się nie kochają… A to przecież jedno, wielkie kłamstwo!

Zaczynasz czuć wściekłość. Jak oni mogą ci to robić?! Czy nie widzą jak bardzo cię to boli, jak cierpisz?! Przecież myślałeś, że coś dla nich znaczysz… Ale najwidoczniej się myliłeś.

Zanim wyszliście do cioci w domu były tylko krzyki i ciągłe oskarżenia. Najgorsze z tego wszystkiego były spojrzenia. Spojrzenia, który były ostre jak brzytwa. Spojrzenia mówiące, że to wszystko twoja wina… Teraz uświadamiasz sobie, że po powrocie do domu znów tego doświadczysz, kolejny raz…

Nie chcesz tego. Nie chcesz! Po cichu wychodzisz z toalety i zmierzasz w stronę przedpokoju. Pospiesznie się ubierasz i wychodzisz, dbając o to, by nikt tego nie zauważył.

Po kilkunastu minutach szybkiego marszu docierasz w swoje ulubione miejsce – na most. Siadasz na barierce i patrzysz w wodę. Lubisz tu siedzieć, nie zwracasz uwagi na to, jak niebezpieczne to jest.

Atmosfera panująca w tym miejscu sprzyja rozmyślaniom. Psuto, cicho… „jest tak dlatego, że trwają kolacje wigilijne”, myślisz nagle i czujesz kłujący ból gdzieś w środku.

Po raz kolejny spoglądasz na wodę. Po raz pierwszy przychodzi ci do głowy, żeby skoczyć… Przecież to byłoby jakieś wyjście… może nawet rozwiązałoby problem…?

Zamykasz oczy i powoli przechylasz się do tyłu. Czujesz wolność i… szczęście… „cudowne uczucie”, myślisz.

W trakcie „lotu” przez myśl przemyka ci jeszcze twoja rodzina. Co oni teraz zrobią, jak będą się czuli…? „To już nieważne… Sami sobie zapracowali na taki prezent wigilijny…. Teraz nareszcie jest mi dobrze…” przychodzi ulga. Przekonałeś się, że to co robisz jest dobre…

Po krótkiej chwili nie czujesz już nic. Ciemność. Pustka. Uwolniłeś się…

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania