Witaj... żegnaj...

W końcu nadszedł dla mnie dzień,

Jasno, ciepło, przyjemnie.

Ale zjawiłeś się Ty:

Mój anioł stróż z rogami.

Wziąłeś łuk od Amora

I zestrzeliłeś słońce.

Zostawiłeś mnie w ciemności,

Mokro, zimno, najczerniej.

Nie dałeś nawet świecy,

Taki płomyk nadziei,

Znicz na mym własnym grobie.

Chodzę w te w wewte,

Nie mając wcale celu.

Mam dość, siadam w kałuży

Niewypowiedzianych słów.

Daj wylać ostatnie łzy,

Póki w mych żyłach płynie

Życiodajny, szary deszcz.

Pozwól umrzeć w Twych ramionach,

Bym pamiętała Tylko

Twoje słoneczne włosy,

TYLKO

Twoje bezchmurne oczy,

TYLKO

...do lotu Twe ramiona,

TYLKO

Niosący do chmur uśmiech,

TYLKO

Twoje anielskie usta.

To właśnie z nich usłyszę

Wyrok swojej śmierci...?

 

Witaj... żegnaj...

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Pan Buczybór 26.02.2017
    Takie trochę niezdecydowanie. W te i nazad. Czy coś tam. 5
  • Karawan 26.02.2017
    Jesień wiosną. 5
  • Tanaris 27.02.2017
    Wszystko zmienia się diametralnie szybko, nawet jeśli pragniesz mieć na coś wpływ, to i tak jeśli tylko jesteś niezdecydowany, możesz ponieść klęskę. 5
  • Freya 27.02.2017
    Właściwie to przyciągnął mnie tytuł, no to wyłuszczę o co chodzi. Jest taki (a dokładniej już był) pisarz; Kurt Vonnegut i on dosyć często używał w książkach takiej formy słowa; "żegnajcie witajcie". A poza tym był ciekawą postacią, no i te jego książki też. Zobacz sobie na Wiki... bo może cię zainteresuje. Pozdro. ;)
  • Dzięki, na pewno zobaczę :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania