No to jedziem z następną. Lekko nie wyrabiam. Wróć. Nie wyrabiam jak jasna cholera. Epilog na horyzoncie, git.
"typowy szajs sufitu w miejscu, gdzie estetyka sufitu leży, paradoksalnie, na samym dole listy" - ciekawie ujęte
"Gdy je otworzył, pochylały się nad nim dwie osoby: wysoka kobieta ubrana w czarną suknię, gorset i rękawiczki, z rozpuszczonymi włosami w kolorze czarno-fioletowym z białymi pasemkami i ze zdecydowanie zbyt mocnym, jak na tę porę dnia, makijażem. Drugą osobą, nachylającą się nad Hankiem, był podobnego wzrostu co kobieta, mężczyzna w czerwonym berecie i mundurze oficerskim" - plus za dopracowane opisy
"posypało się trochę dziadostwa z sufitu" - dzadostwo zawsze iks de
"Pułkownik nie byłby pułkownikiem, gdyby był głupi, więc powoli odpiął pas z bronią i odłożył go na krzesło" - git
"Materiał jej rękawiczki zatrzeszczał lekko" - plus za detale
"- Siwucha? - spytał cicho Hank, świadom horrendalnej ceny butelek na czarnym rynku, odkąd Lady Warfare odmówiła potentatowi alkoholowemu wysłania ludzi do pożaru gorzelni, podczas którego zniknęły wszystkie zapasy świata, z tajemnicą receptury włącznie, twierdząc, że to pierdoły niewarte jej uwagi" - :D Stara, dobra Lady Warfare :)
"- Na przyszłość, pani Kenno, proszę mi tego nie robić! - powiedział pułkownik Alberts, całkowicie zdezorientowany rzeczywistością, w której piękne kobiety, zdrajcy stanu, wrogowie firmy numer jeden i zbawcy świata znajdują się naprzeciwko niego w jednej osobie i jeszcze przynoszą ot, tak sobie, najdroższy trunek świata i - miast się delektować po kieliszeczku - łoją z gwinta w centrum dowodzenia najważniejszej operacji Dziedziny jak dotąd" - super fragment
Dobra cześć. Takie początki zamiatania. Epilogi.
Coś tam zgrzytnęło, ale nic, żeby płakać.
Zastanawiam się czy zamkniesz całkowicie, czy stworzysz podwaliny pod nowe przygody.
W sumie, liczę na to drugie.
Okropny , nooo, nawet się trochę zżyłem z niektórymi. Tylko dla mnie, zbyt wiele barwnych postaci. Każdy jest och i ach. Brakuje przeciętniaków. Są albo mega kasztany, albo wykurwiści. Chciałbym boczną serię w pirackich klimatach opartą o mniejszą liczbę zajebistych osób.
Okropny - głównie to z paniami i z Fergusem. Fenomen Holendra mnie minął. Zawsze huknął tak, wyglądał tak... Nie. Lady Warfare jest dobrze narysowana. Czuję przed nią respekt. Siostra Hanka spoczi, ale Parker jeszcze bardziej spoczi.
Taka refleksja: "...ze zdecydowanie zbyt mocnym, jak na tę porę dnia, makijażem. " — a skąd on wiedział, jaka jest pora dnia?
"- Hank! - Opanuj się!" — ten myślnik w środku dialogu... dziiiwnie wygląda... ;)))
"Pułkownik nie byłby pułkownikiem, gdyby był głupi, więc powoli odpiął pas z bronią i odłożył go na krzesło. " — dobre ;))
"Hank spojrzał na niego, jakby tamten zamienił się w kurczaka. Plasnął dłonią o czoło." — to tysz bajeranckie :))
Komentarze (29)
"typowy szajs sufitu w miejscu, gdzie estetyka sufitu leży, paradoksalnie, na samym dole listy" - ciekawie ujęte
"Gdy je otworzył, pochylały się nad nim dwie osoby: wysoka kobieta ubrana w czarną suknię, gorset i rękawiczki, z rozpuszczonymi włosami w kolorze czarno-fioletowym z białymi pasemkami i ze zdecydowanie zbyt mocnym, jak na tę porę dnia, makijażem. Drugą osobą, nachylającą się nad Hankiem, był podobnego wzrostu co kobieta, mężczyzna w czerwonym berecie i mundurze oficerskim" - plus za dopracowane opisy
"posypało się trochę dziadostwa z sufitu" - dzadostwo zawsze iks de
"Pułkownik nie byłby pułkownikiem, gdyby był głupi, więc powoli odpiął pas z bronią i odłożył go na krzesło" - git
"Materiał jej rękawiczki zatrzeszczał lekko" - plus za detale
"- Siwucha? - spytał cicho Hank, świadom horrendalnej ceny butelek na czarnym rynku, odkąd Lady Warfare odmówiła potentatowi alkoholowemu wysłania ludzi do pożaru gorzelni, podczas którego zniknęły wszystkie zapasy świata, z tajemnicą receptury włącznie, twierdząc, że to pierdoły niewarte jej uwagi" - :D Stara, dobra Lady Warfare :)
"- Na przyszłość, pani Kenno, proszę mi tego nie robić! - powiedział pułkownik Alberts, całkowicie zdezorientowany rzeczywistością, w której piękne kobiety, zdrajcy stanu, wrogowie firmy numer jeden i zbawcy świata znajdują się naprzeciwko niego w jednej osobie i jeszcze przynoszą ot, tak sobie, najdroższy trunek świata i - miast się delektować po kieliszeczku - łoją z gwinta w centrum dowodzenia najważniejszej operacji Dziedziny jak dotąd" - super fragment
"- Czy jest coś, czego nie potraficie zgubić?" :)
"Statystyka wypadała słabo: przebicie się dzikusów, zaginiony Fergus, martwy kucharz, martwy Wilkinson, zaginiony adiutant... " :D
"oni wstali. gdy to zrobili" - Gdy*
Super część, forma wysoka. Gwiazdów ilość wiadoma :)
Coś tam zgrzytnęło, ale nic, żeby płakać.
Zastanawiam się czy zamkniesz całkowicie, czy stworzysz podwaliny pod nowe przygody.
W sumie, liczę na to drugie.
Oxley, Tuss, Krab, Peevey i Hank to po prostu nie twój typ, przyznaj. Fergus - oczywista. Piękne panie również. Łapię to, widzę.
Co, jak wyjdzie, że jednak nikt po nie nie przyjdzie?
Taka refleksja: "...ze zdecydowanie zbyt mocnym, jak na tę porę dnia, makijażem. " — a skąd on wiedział, jaka jest pora dnia?
"- Hank! - Opanuj się!" — ten myślnik w środku dialogu... dziiiwnie wygląda... ;)))
"Pułkownik nie byłby pułkownikiem, gdyby był głupi, więc powoli odpiął pas z bronią i odłożył go na krzesło. " — dobre ;))
"Hank spojrzał na niego, jakby tamten zamienił się w kurczaka. Plasnął dłonią o czoło." — to tysz bajeranckie :))
świetne :)) ok, lecim dalej...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania