Wojna rasowa I

ROZDZIAŁ I

 

Nie znoszę min. Ten kto stworzył miny zasługuje na siarczystego kopa w jaja. Ale jeszcze miesiąc temu tak nie uważałem. Byłem zafascynowany minami i wszystkim co wybucha. Uwielbiałem ten dreszcz gdy trzeba było rozbrojić samochód z trzystoma kilogramami dynamitu albo senteksu. Nic nie mogło przebić tych emocji to było jeszcze lepsze od ćpania. Lepsze od seksu, lepsze od wszystkiego innego.

To była standardowa misjia. Zostaliśmy wezwani do podejrzanego samochodu pod koloseum. Psy nic nie wyczuły więc mieliśmy tylko dokładnie go przejżeć i ostemplować że nie zagraża ani koloseum ani ludziom. Choć dla mnie było wszystko jedno czy ktoś ucierpi chciałem tylko rozbrajać miny, bomby i wszystko co może wybuchnąć. Przybyliśmy na miejsce około godziny 13.30 teraz uważam że służby pokazały swój idiotyzm nie ewakułując ludzi z zagrożonego obszaru. Ale wtedy mnie to nie interesowało.

Stanęliśmy około 20 metrów od podejrzanego samochodu w promieniu 50 metrów mieliśmy wolne pole manewru. Wysiadłem z samochodu i poczułem tą falę ekstazy która zalewała moje żyły. Ręce zaczęły mi się pocić a kolana niespokojnie drgały.

-Widzę że policja nie kwapi się do ewakuacji.-Powiedział mój dowódca kapitan Cateno

-Mhm- Odmruknąłem chciałem jak najszybciej wejść w kombinezon i zacząć przeszukiwać samochód.

-Dobra zabieramy się do pracy! Leone! Szykuj kombinezon.

Leone był małym człowieczkiem o wielkiej sile fizycznej i o wielkim intelekcie do tego niezależnie od sytuacji miał zawsaze dobry humor. Zawsze zastanawiało mnie co on takiego zgubił w swoim życiu że postanowił zostać saperem.

Gdy go o to zagadywałem uśmiechał się tylko i stawiał kolejną kolejkę.

-Się robi Duce!- Odparł i zaczął szykować kombinezon.

Kapitan Cateno skrzywił tylko twarz i zaczął obserwować samochód.

-Coś zdecydowanie w nim jest i to coś ciężkiego-Powiedział do mnie

-Skąd ta pewność?

-Zobacz ten model toyoty ma wysokie zawieszenie aby łatwiej było wjeżdżać na krawężniki.

-I co w związku z tym?

Spojrzał na mnie jak na idiotę.

-To że ten samochód prawie dytyka ziemi.

Teraz zauważyłem, samochód rzeczywiście wyglądał jak by najmniejszy liść na drodze mógł go zatrzymać.

-Kombinezon gotowy!- Krzyknął Leone za samochodu.

Poszedłem się ubrać.

Zakładanie kombinezonu dla saperów jest bardziej skomplikowane niż rozbrojenie bomby atomowej.

Kombinezon składa się z kilku części.

Najpierw trzeba założyć coś na krztałt majtek które ważą koło kilograma.

Póżniej zakłada się ochronę na nogi wygląda to jak wielkie zielone rajstopy na nogach zbyt grubej dziewczyny. Później zakłada się coś co wygląda jak kamizelka do garnituru tylko że zakrywa jeszcze mostek i szyje do tego zakłada się rękawice po same barki na końcu można zakładać chełm który zapewnia pole widzenia o promieniu 360 stopni. Po przez kamere zamontowaną gdzieś na nim. Nie wiem gdzie. Obraz z kamery wyświetla się na przedniej szybie. W prawym rogu.

Najgorsze są buty każdy waży po dwa kilogramy ale są zrobione w taki sposób że jak by co zostanę z ciebie tylko stopy bo reszta rozleci się po okolicy. Od 2017 roku wszystkie bomby zapewniają rozrzut sapera w promieniu 3 kilometrów.

Ubrałem się i wziąłem swój plecaczek w którym miałem wszystkie potrzebne rzeczy. Łącznie ze srebną taśmą klejącą.

-Słuchaj uważnie, psy nic nie wyczuły ale tam zdecydowanie coś jest więc uważaj leone będzie cię ubezpieczał ja w tym czasie pójdę do smerfów i zarządam natychmiastowej ewakuacji.

-Tak jest-Odparłem i niedbale zasalutowałem.

Ci dwaj mężczyźni byli mi bliźsi niż własna żona, niż własne dzieci. Miałem do nich wręcz 150 % zaufanie. Leone wyciągną swój karabin maszynowy. Izraelskiego negeva. Przez ostatnie dwa lata teroryści zabili trzech saperów którzy próbowali rozbroić ich bomby wszyscy ginęli od strzału w głowe. Zawsze wystrzelony pocisk był uranowy. Inaczej nie przebiłby przedniej szybki.

Właściwie polciałem do samochodu bo nie mogłem się już doczekać spotkania z bombą.

-Dobra skup się-Rozkazałem sam sobie

Najpierw obszedłem samochód do okoła w poszukiwaniu jakiego kolwiek kabla. Nic

Później złamałem i wyrzuciłęm antene. Wiem że to nic nie daje ale zawsze tak robiłem to mój taki amulet na szczęście.

-Jak mnie słyszysz?

To kapitan sprawdzał łączność.

-Jak zwykle kapitanie, czyli wspaniale.

-Dobra nie żartuj sobie masz robote.

-Smerfy ewakułują ludzi?

-Ich dowódca kiedy usłyszał że to ty zajmujesz się tym samochodem stwierdził że nie będzie stresował nie potrzebnie ludzi.

Zamachy zdarzały się tak często że ludzie nawet gdy był wyraźny nakaz policji nic sobie z tego nie robili i zostawali na miejscach wszystko filmując. Dlatego liczba ofiar zwykle przekraczała sto osób. Ludzie to jednak idioci.

-Moja piękna twarz wszystkich uspokaja.- Powiedziałem uśmiechając się do siebie.

-Miałeś na myśli swoją krzywą mordę?- To włączył się Leone

-Wal się- Odrzekłem

Drzwi były otwarte więć zajrzałem do środka pod fotelem kierowcy szedł kabel w stronę silnika.

Pociągnąłem wajche i klapa otworzyła się z cichym pyknięciem

Podniosłem ją, nie było tam silnika tylko około 400 kilogramów ładunków wybóchowych postanowiłem zajrzeć do bagarznika. Tam było około 300 kilogramów tnt wszystko było oblane benzyną i spirytusem to dlatego psy nic nie wyczuły.

Moja ekscytacja sięgała zenitu, ale musiałem też zwrócić uwagę na masę osób które były w pobliżu

-Kapitanie- Powiedziałem do mikrofonu

-Co jest?

-Trzeba ewakuować ludzi w promieniu kilometra

-Co tam jest?

-Około 300 kg tnt i 400 kilogramów bliżej nieznanej substancji.

-Zrozumiałem, bez odbioru.

Najpierw postanowiłem zająć się bombą która była na miejscu silnika. Kabel spod fotela prowadził pod samochód a z tamtąd do przedniego lewego koła. Wyjąłem ze swojego plecaka nóż i rozciąłem opone. To co wydarzyło się później pamiętam tylko w częściowo zobaczyłem telefon. Wstałem i rozejrzałem się do okoła. Zobaczyłem mężczyzne patrzącego prosto na mnie. Który trzymał w ręku telefon. Pobiegłem w jego strone ale on w tym czasie wybrał numer telefonu w oponie. A potem nastała ciemność.

Ocknąłem się słyszałem krzyki ludzi, dźwięk syren wozów ratowniczych. Ale moje ciało na nic nie reagowało. A potem znowu straciłem przytomność.

Obudziłem się po dwóch tygodniach. Byłem w szpitalu Ospedale Gemelli tym samym do którego został przetransportowany ojciec święty po swoim zamachu w 1981 roku.

Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem pielęgniarke która sprawdzała coś w mojej sali.

-Ehyeh-Wydałęm z siebie głos niczym dzikie zwierze.

Pielęgniarka spojrzała na mnie a potem wybiegła.

-Aha, fajnie-Pomyślałem sobie

Po chwili do sali weszło dwóch lekarzy jeden zaświecił mi w oczy a drugi mnie osłuchał.

-Proszę pana czy wie pan co się stało?- Zapytał starszy z lekarzy

Pokręciłem przecząco głową.

-Kombinezon uratował panu życie, niestety musieliśmy amputować panu prawą nogę poniżej kolana.

Wtedy to poczułem, nie mogłem poruszać palcami ani prawą stopą. Próbowałem ale nie dało rady.

Zawyłem wściekły, zacząłem się rzucać i płakać.

Pielęgniarka wstrzyknęła coś do kroplówki i zapadłem znowu w sen.

Obudziłem się w nocy obok mojego łóżka siedział dowódca saperów operujących w Rzymie i okolicach. Generał Rao

-Widzę że się obudziłeś, cieszy mnie to.

-Co się stało?- Zapytałem ale zabrzmiało to bardziej jak harhot.

-Czekaj dam ci wody- Wziął ze stolika kubek z wodą i przytkną mi do ust wypiłem cały i ruchem głowy poprosiłem o jeszcze.

Po dwóch kubkach powtórzyłem.

-Co się stało?

-Nie ma w tym twojej winy- Powiedział łagodnie.

-Co się stało?!- Czułem jak ogarnia mnie wściekłość i przerażenie.

-Bombe do której pojechaliście nie dało jej się rozbroić. Nawet jak byś nie rozciął opony to znaleźliśmy zapalnik czasowy ustawiony na 13.55 był sprytnie schowany w fotelu kierowcy który o dziwo nie spłoną.

Patrzyłem na niego i nic nie mówiłem.

-Zginęło 435 osób- Ciągnął- Koloseum i okoliczne budynki całkowicie się zawaliły. Przeżyłeś bo miałeś kombinezon.

Chwila, czyli to znaczy że Leone i Cateno zginęli.

Miałem łzy w oczach ale powstrzymywałem się dopóki generał był w sali.

-Szybkiego powrotu do zdrowia.- Powiedział, wstał zasalutował mi a potem wyszedł.

Płakałem przez całą noc. Znienawidziłem swoją prace, znienawidziłem ludzi którzy to zrobili, tych którzy nie chcieli ewakuować ludzi ale przede wszystkim znienawidziłem siebie za to że przeżyłem.

W następnych dniach odwiedzała mnie rodzina ale po pierwszej wizycie mojej żony z dziecimi poprosiłem ją aby ich więcej nie przyprowadzała bo nie chce by oglądały mnie w takim stanie.

Po miesiącu państwo zafundowało mi proteze w nagrodę za wierną służbę.

Musiałem na nowo nauczyc się chodzić nawet ze staniem miałem problemy.

Po dwóch miesiącach gdy akurat miałem przerwę w rehabilitacji i oglądałem w poczekalni wydarzenia. Prowadzący przekazał:

-Przerywamy wydarzenia by nadać pilny komunikat.

Wszyscy obecni zamilkli i zwrócili się w stronę telewizora.

-Dziś o godzinie 16.30 doszło do zamachu na siedzibe parlamentu europejskiego w którym odbywał się szczyt państw członkowskich. Budynek zawalił się po wybuchu 13 bomb. Mimo wzmorzonych środków bezpieczeństwa zamachowcom udało się przejechać przez kontrole. Przywódcy Włoch, państw grupy weszechradzkiej, Finlandi oraz Hiszpani nie brali udziału w szczycie chcąc w ten sposób zademonstrować plany kanclerz Niemiec Angeli Merkel która proponuje przyjmowanie większej liczby uchodźców. Wyżej wymienione kraje odmówiły przyjmowania jakiejkolwiek liczby uchodźców a wszystkich którzy starają się tam przedostać odsyłają spowrotem lub jak włochy zabierają uchodźców na pokład statków a potem przewożą ich do Grecji. Włoch zaostrzyły swoje prawo imigracyjne po kwietniowym zamachu w Rzymie w którym zginęło 435 osób a ponad 500 zostało rannych. Straty po tym zamachy wynosiły ponad 300 milionów euro. Całkowitemu zniszczeniu uległo koloseum.

Wiedziałem że prędzej czy później dojdzie do zamachu na najważniejsze osoby w europie. To było do przewidzenia W mojej kieszeni zabrzęczał telefon wyszedłem by odebrać i zapalić papierosa.

-Halo- Powiedziałem gdy odebrałem.

-Marcello! Mój przyjacielu- Usłyszałem w słuchawce

-Gabriel miło cię słyszeć.

-Ciebie równierz, jak się czujesz?

-Nie pełny ale daje radę, a co u ciebie.

-Po staremu, słuchaj miałbyś coś przeciw abyśmy z chłopakami do ciebie przyjechali

-No co ty przecież wiesz że jesteście mile widziani. O której chcecie przyjechać?

-Za godzinę?

Musiałem wysilić wszystkie zwoje mózgowe by przypomnieć sobie czy mam coś za godzinę.

Po zamachu miałem chwile całkowitej pustki w głowie kiedy nie mogłem sobie nic przypomnieć. Według lekarza to nic poważnego i za około pół roku mi przejdzie.

-Tak- Odpowiedziałem w końcu-Sądzę że tak za godzinę raczej nic nie mam

-Wspaniale-Ucieszył się Gabriel- W takim razie za godzinę u ciebie będziemy

Rozłączyłem się i poszedłem na dach. Miałem zakaz wchdzenia tam gdyż lekarze bali się że mogę zechcieć skoczyć. Ale ja chodziłem tam by się od wszystkiego odciąć i by patrzeć na Rzym ale przede wszystkim chodziłem tam by pić.

Miałem tam swoją skrytkę z alkoholem. Na początku piłem wino ale zauważyłem że wino nic nie rozwiązuje więc przeżuciłem się na polską wódkę. To też nic nie rowiązywało ale była znacznie mocniejsza niż inne wódki jakie sprzedawali w sklepie obok szpitala więc kupiłem od razu 10 i schowałem na dachu.

Siedziałem tak pijąc i patrząc na miejsce gdzie kiedyś było koloseum a gdzie teraz stał pusty plac.

-Gdybym bardziej się przyłożył nie doszło by do tego-Powiedziałem do siebie.

Po pierwszej wizycie generał Rao odwiedził mnie jeszcze dwukrotnie. Za każdym razem twierdząc że nic nie mogłem zrobić

Ale ja wiedziałem że mogłem uratować tych ludzi gdybym się tylko bardziej postarał, gdybym nie skupiał się na tym jak mi się wtedy wydawało cudownym uczuciu obcowania z bombą ci ludzie by żyli a koloseum by nadal stało. Mogłem chodziaż zginąć.

Moje przemyślenia przerwał dźwięk zatrzaskiwanych drzwi. Dopiłem wódkę i wyrzuciłem butelkę na trawnik przed szpitalem.

Po chwili przedemną stanęła na oko 25 letnia kobieta ubrana w jeansy, trampki i szeroką pomarańczową bluze od dresu. Na twarzy miała okulary w drucianych oprawkach a jej blond włosy sięgały do łopatek.

-Czy pan Marcello Scozzari?

Odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się. Próbowałem póścić kółko z dymu ale nie wyszło więc odpowiedziałem

-Zależy kto pyta

-Nazywam się Valentina Clavel jestem dziennikarką The New York Timesa mogę z panem porozmawiać?

-Nie lubię dziennikarzy-Burknąłem

-Domyślam się

Zastanowiłem się chwilę

-Dobrze porozmawiam z panią ale pod jednym warunkiem.

Jej twarz na moment się rozpromieniła, aż żałowałem że mam żone.

-Jakim?-Jej twarz powróciła do normalnego wyrazu

-Skończyły mi się papierosy

-Spokojnie-Przerwała mi- Mam papierosy

-Więc proszę je wyjąć i siadać a ja odpowiem na niektóre z pani pytań

Wyjeła paczkę cameli wyjęła jednego i zapaliła. Umościła się obok mnie.

Siedzieliśmy chwile w milczeniu patrząc na Rzym.

-Jak to się stało że został pan saperem?- Zapytała w końcu

Widzę że leci z grubej rury. Pomyślałem sobie

-Po studiach nie wiedziałem co ze sobą zrobić więc postanowiłem wstąpić do wojska. Tam odkryłem jak wtedy mi się wydawało piękno materiałów wybuchowych.

-Proszę kontynuować.

-Ale nie chciałem wysadzać bardziej podniecało mnie rozbrajanie i przebywanie wśród rzeczy które mogę rozerwać cię na kawałki.

Od 2014 do 2017 rozbrajałem samochody płapki, niewypały i miny w afganistanie.

-Czuje się pan winny temu że nie rozbroił tej ostatniej bomby?- Pytanie padło tak nagle tak z dupy że nie wiedziałem co powiedzieć.

-Oczywiście że tak-w końcu odsykałem głos-Mogłem tam chodziaż zginąć a tak siedzę tu z panią pale i patrze na swoją sztuczną nogę.

Spojrzała na moją proteze i powiedziała

-Jest pan niczym cyborg

Ten tekst był tak głupi że nie mogłęm się nie roześmiać

Śmiałem się chwile a potem odpowiedziałem.

-No jestem prawie cyborgiem.

Spojrzałem na zegarek

-Cholera

-Co się stało?

-Umuwiłem się ze znajomymi pewnie już na mnie czekają, miło się z panią rozmawiało ale muszę lecieć.

Podniosłem się wziąłem swoją laske i poszedłem.

-Kurwa niczym doktor House- klnąłem gdy pędziłem przez korytarz

Wszedłem do swojej sali ale ich jeszcze nie było. To wręcz nie podobne do Gabriela by się spóźniał. Zawsze był to temat żartów z niego. Wszyscy się śmieli że nie może być włochem i że musi być starym prusakiem.

Wziąłem telefon który leżał na szafce nocnej ale nie było tam żadnych wiadomości ani nawet jednego telefonu.

Położyłem się więc na łóżku i wziąłem książkę najnowsza biografia Giuseppe Garibaldi

Napisana przez mojego starego znajomego jeszcze ze szkoły średniej. Akurat zatrzymałem się w momencie gdy Garibaldi ląduje na Sycylii gdy zadzwonił telefon.

Anna

-Halo

-Marcello?-Usłyszałem głos swojej żony

-No przecież nie Papież

-Jest coś o czym powinnieneś wiedzieć.

Zamarłem

-Samochód Gabriela został ostrzelany podejrzewają antife.

-C..c..c...co z Gabrielem-Wyjąkałem

-Bardzo mi przykro ale zginął.

-Dlaczego mówisz mi o tym przez telefon?

-Jadę do ciebie ale utknęłam w korku, przed chwilą dzwoniła Rosa cała zapłakana. Obiecałam że wieczorem do niej przyjadę.

-A co z dziećmi?

-Są u mojej matki

Po pietnastu minutach Anna pojawiła się w drzwiach mojej sali.

Stałem tyłem przy oknie więc nie zauważyłem jak wchodzi.

Poczułem jak mnie przytula od tyłu i jak opiera swoją głowę na moim barku.

Nie wytrzymałem napięcia i wybuchnąłem płaczem

-Już ciii-Uspokajała mnie Anna

Usiadłem na ziemi nie miałem siły by stać.

Anna usiadła obok mnie i przytuliła mnie cały czas mnie uspokajając. Gdy przyszła pielęgniarkai zobaczyła że siedzę na ziemi i płaczę chciała mi zrobić zastrzyk na uspokojenie ale moja żona kazała jej wyjść.

-Wiesz że cię kocham-Powiedziałem

-Wiem i ja ciebie też kocham

Pobraliśmy się jeszcze na studiach wtedy klepaliśmy biede i żyliśmy na bułkacg pasztecie i parówkach ale byliśmy szczęśliwi. Teraz gdy Anna zarabia tyle że mógłbym siedzieć w domu i zajomować się dziećmi. To mimo wszystko nadal jesteśmy szczęśliwi.

Siedzieliśmy tak z trzy godziny po czym Anna pojechała do Rose od kilku godzin wdowy po Gabrielu.

Położyłem się do łóżka i zasnąłem. Następnego dnia wyszedłem ze szpitala na własne żądanie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • motomrówka 13.06.2017
    Pozwól, że coś co doradzę. Nie wrzucaj takich długasów, krótszy przeczyta więcej osób, więcej dostaniesz komentarzy, zyskasz byc może czytelników, a z takim długasem możesz wystartować, kiedy masz już tu swoją "publiczność", mam nadzieję, że nie obrazisz, że doradza ci mrówka ;)
    Poza tym
    Błedy popraw - Umuwiłem się... np.
    Spacje wstaw po kaźdym myślniku (nie dywizie, jak u ciebie) w dialogach i przed, kiedy do opisu dialogu przechodzisz.
    Przecinki przed "a", przed "który", "ale", to podstawy, poszperaj w necie.
    To tyle na początek.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania