Wskrzeszenie Mrocznego — Przeszczep
Dziewczynka leżała na stole wyściełanym liśćmi dębu. Dym z palonych liści szałwii krążył nad jej głową zataczając koła.
W szarych obłokach ginęło lico wiedźmy. Widziała ją przez mgłę, śpiączka wywołana jadem z porów ropuchy działała skutecznie. Zdzieranie z niej szmacianej skóry nie było łatwe. Wrośnięte włókna w formujące się mięśnie z odpadów przemiany materii nasiąkały teraz brunatnym sokiem. Przewijały się też krople krwi, zapach żelaza pobudzał anemiczne dłonie staruchy.
— Moja skóra, to teraz twój płaszcz, odrobinę wyprasujemy o tak. — Zacisnęła na haczykach skrawki wycięte z pleców. Nasiąkała posoką, z daleka przypominała całun gnijących pod nim zwłok.
— Mmmmm — Sessila chciała coś powiedzieć, unosiła dłoń rysując w powietrzu znaki, w oparach nakreślone słowa połykały otwarte usta staruchy. Nieczytelne.
— Nie ma za dużo czasu, moje dziecko, czuję powiew perfum pożegnalnych. Krew słodką nutą. — westchnęła ciężko i docisnęła dratwę mocniej.
Nowy organ nasmarowany ziołowymi goił się w oczach. Odzyskiwała władze nad ciałem, kiedy lis pomagał rozerwać Wiedźmie klatkę piersiową. Ogromne serce biło jak dzwony na kościelnej wieży. Zbliżała się północ. Księżyc tworzył chirurgiczne światło, wpuszczony przez otwarte okno dawał z siebie pełnię.
Ostatnie uderzenie. Przerzut w klatkę o mniejszym obwodzie, lis upychał skaczącą nieznośnie pompę.
Wiedźma osunęła się na podłogę. Jeszcze tylko połączenie, rurki ze starego indora do pędzenia bimbru, które wrosną i się połączą. — Myślał w skupieniu.
— Wiedźmo, udało się! — krzyknął przytrzymując trzepoczący skrzydlaty korpus z żeber.
Ciało już stygło, duch staruszki pomagał zamknąć obieg życia szepcząc do długiego ucha lisa.
Komentarze (6)
Pozdrawiam ?
Ale i tak jam rad↔Pozdrawiam?:)
Jestem minimalistą twórczą.
Dzięki za czytnięcie. ?
Krótkimi tekstami mnie nie zniechęcisz?:))↔Co to to nie:?:))
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania