Wspomnienia Ze Snów O Erze Wspaniałych

"Wspomnienia Ze Snów O Erze Wspaniałych"

 

gatunek: sny/fantastyka/czas wolny/podróże

 

Wczesna wiosna 1995.

 

Na Wiecznie Odlotowej Planecie, u tropikalnych wybrzeży wielkiego kontynentu, znajdowało się Duże Miasto Plaż I Imprez. Kilkadziesiąt kilometrów od pięknej, rozrywkowej miejscowości, rozciągał się rezerwat przyrody, obejmujący swoim zasięgiem między innymi plażę, odcinek rzeki, deltę, bagna, łąki, lasy oraz wilgotne lasostepy.

 

Środek dosyć ciepłego i nieco pochmurnego dnia.

 

W powietrzu unosiły się kolorowe chmury, przemieszczane po nieboskłonie przez lekki wiatr oraz niosące legendarną, kultową muzykę mistrzów i mistrzyń. W głębi mistycznego, tropikalnego lasu, znajdował się fragment przejrzystej, płytkiej, wolno płynącej rzeki. Mieszkała nad nim wielka rodzina zielonych żab, polujących na owady, a także muszących stawiać czoła różnym wyzwaniom losu, takim jak ataki węży, krokodyli i innych drapieżnych stworzeń.

 

Tymczasem w wesołym, gwarnym mieście...

 

Na przedmieściach stał parterowy, kilkurodzinny dom typu "szeregowiec", otoczony niedużym ogrodem oraz tak bardzo kolorowy, że wręcz jaskrawy. Nagle wyszło z niego czterech mężczyzn i tyle samo kobiet. Wszyscy z tych ludzi mieli po około trzydzieści pięć lat oraz byli ubrani w luźne, barwne koszule i spodnie, eleganckie obuwie wyjściowe, a także w kolorowe sombrera. W dłoniach dzierżyli gitary klasyczne. Nagle zaczęli wesoło grać, tańczyć i śpiewać. Po kilku minutach skończyli. To był pokaz ich umiejętności artystycznych.

 

Wyruszyli razem na spacer po okolicach, które nazywali "najpiękniejszymi miejscami świata". Podczas przechadzki, często grali oraz śpiewali, a także rozmawiali o wspaniałych krajobrazach i śmiali się. Większość życia płynęła im w beztroskiej, sielankowej atmosferze. Przeszli się wzdłuż przezroczystego strumienia, biegnącego przez sam środek słonecznej, rozległej, lasostepowej doliny, otoczonej z jednej strony łagodnymi wzgórzami, porośniętymi łąką oraz winoroślami i figowcami, a z drugiej strony zaś otoczonej wysokim klifem, za którym rozciągał się lasostep, dalej las, łąka i bardzo płytkie jezioro o przejrzystej wodzie, a miejscami także mistyczne bagna, zamieszkane przez tajemnicze, fantazyjnie ubarwione gady, a także płazy. Podróżujące osoby zmierzały w stronę tętniącego wesołym życiem centrum przybrzeżnej metropolii. Postanowiły przepłynąć się statkiem i popodziwiać świat z punktu widzenia mewy, unoszącej się na powierzchni majestatycznego oceanu.

 

Centrum miasta.

 

Minęło około jednej godziny. Chmury, których niewiele było podwieszonych pod niezwykłe sklepienie ekscytującego nieba, przybrały kształt zegarków. Czas zatrzymał się w miejscu na kilkadziesiąt minut, po których prędkość biegu czasu i kształt obłoków wróciły do normy. Do portu, będącego połączeniem gwarnego centrum eleganckiej miejscowości z wiecznie zrelaksowaną strefa przybrzeżną, wpłynęły dwa statki. Jeden był duży, handlowy, a drugi to luksusowy jacht motorowy średnich rozmiarów.

 

Z tego pierwszego zeszło na ląd kilku marynarzy, niosących torby pełne egzotycznych towarów z różnych tajemniczych, tropikalnych stron świata. Tymczasem na drugim miała miejsce impreza kulinarno-taneczna w stylu plażowym. Wkrótce kilkanaście rozbawionych osób zeszło na promenadę, po czym przespacerowało się po pobliskim parku i dotarło do znajdującej się za nim plaży.

 

Wypoczywający ludzie czuli się rewelacyjnie. Myśleli, że przebywali w innym, lepszym świecie. Bo to w rzeczy samej był inny, lepszy świat. Istniejąca w tym opowiadaniu kraina spełnionych marzeń, w której wszystko to, co najpiękniejsze, mogło się zdarzyć. I zresztą zawsze się działo, tak w nieskończoność. Na drzewach wisiały roześmiane oraz rozkołysane owoce z wielu różnych gatunków. Na pograniczu parku oraz plaży znajdował się basen kąpielowy. Ten, kto zechciał trochę popływać, to mógł dodatkowo swoimi myślami sprawić, że na czas kąpieli wyrósł mu ogon rekina, delfina, tuńczyka lub mureny, a nawet skrzydła jak u ważek lub motyli, tylko że odpowiednio duże, dopasowane rozmiarem do człowieka, a także wodoodporne.

 

Wszyscy w mieście imprezowali, wypoczywali, albo podekscytowani udawali się w dalsze podróże, lub pełni wrażeń wracali z takowych. Wszędzie dookoła było słychać muzykę z gatunków: eurodisco, eurodance, italo disco, funk, new wave, czy też rock and roll. Wszechświat, w którym rozgrywała się ta przebojowa i klimatyczna historia, sąsiadował ze wszechświatem o nazwie Wymiataka, mającym kształt gigantycznego statku kosmicznego. Wśród samochodów, najczęściej spotykanych na drogach, można było napotkać między innymi: pastelowe busy, jaskrawe lowridery, a także pomalowane w raczej jednolite kolory, płaskie auta w kształcie klina, zwykle zawierające dużo linii prostych, jak i lekko zakrzywionych.

 

Ludzie chętnie spędzali czas wolny poza domami o każdej porze doby, ale rzadko było widać, żeby utworzył się tłum tak bardzo gęsty, że trudny do przejścia przez niego. Czy to w parku, czy na plaży, gdziekolwiek. Z błękitno-różowo-żółto-pomarańczowego nieboskłonu, relaksująca muzyka swobodnie wylewała się na rozleniwione wybrzeża oceanu, gdzie kraby, żółwie, legwany, aligatory, flamingi i mewy skrywały się pośród przybrzeżnych łąk, porośniętych wysokimi trawami plażowymi, beztrosko falującymi pod wpływem zwykle lekkiego, lecz wiecznie ciepłego wiatru.

 

Czteroosobowy, czerwono-pomarańczowy, kanciasty samochód w kształcie klina wyruszył z dzielnicy plażowej. Przejechał po odcinku jezdni, ciągnącym się przez łąki, lasostepy, lasy, pola oraz sady. Dotarł do dzielnicy otoczonych dosyć obszernymi ogrodami parterowych, wolnostojących domów jednorodzinnych. Wjechał na podjazd w jednym z tych ogrodów. Zatrzymał się, a wtedy wysiadło z niego dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Każde z nich miało po trzydzieści cztery do trzydziestu ośmiu lat.

 

W okolicy znajdowały się same domy w stylu plażowym, art deco, hiszpańskim, francuskim, rzymskim, greckim, subsaharyjskim, czy też kinowo-teatralnym. W jednym z tych w stylu art deco, mieszkało czworo zaprzyjaźnionych wspóllokatorów.

 

— Łeeeeeeeeeee! — zaśpiewał rosnący pod płotem gąszcz żółto-zielono-niebiesko-szarej roślinności liściastej, a jego głos brzmiał bardzo podobnie jak odgłosy wydawane przez fiszbinowce.

 

Weseli ludzie przeszli po otoczonym trawnikiem chodniku z auta do domu, gdzie czekało na nich kolejnych dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Tych czworo także miało po trzydzieści kilka lat. Osoby te były przyjaźniącymi się współlokatorami i współlokatorkami.

 

Ze stojącego w kuchni na kredensie radiomagnetofonu zaczęła lecieć dosyć zabawna oraz raczej szybka muzyka imprezowa, a wówczas wszyscy postanowili razem radośnie tańczyć. Zabawa skończyła się po kilku zdecydowanie rozrywkowych i niekiedy nieco nostalgicznych utworach w stylu pop, dance oraz rock and roll.

 

— Jaki mamy plan na dzisiaj? — spytał jeden z mężczyzn.

— Zaraz coś wymyślimy — odpowiedziała jedna z kobiet.

— Może nasz klasyk niczym z teledysku, czyli zaczynamy na balkonie, potem przenosimy się pod namiot na ogrodowym trawniku, następnie relaks w basenie kąpielowym, a na końcu impreza kulinarna i taneczna w domu. Bardzo trudno przekroczyć ten poziom epickości i przebojowości, nie? — zaproponował drugi mężczyzna.

— A może dla odmiany odtworzymy nawet jeszcze bardziej oryginalną i klasyczną akcję! — zaskoczył trzeci.

— Łooooo! Jaką? — spytali zdziwieni pozostali, humorystycznym tonem, wszyscy jednocześnie.

— Więc, zaczniemy o zachodzie słońca w kuchni. Wieczorem przeniesiemy się do salonu, potem do sypialni. Następnego dnia rano przejdziemy do gabinetu rekreacyjnego. W środku dnia pojedziemy do strefy rozległych lasostepów, gdzie zrelaksujemy się w jednym z letnich domków kempingowych. Popołudnie spędzimy nad jeziorem, a o zachodzie słońca wrócimy do domu i na tarasie zjemy pizzę na kolację. Wieczorem urządzimy, już tylko w domu, kilkudziesięciominutową imprezę w stylu funk, italo disco, space disco oraz new wave. Wystarczająco oryginalny i przebojowy pomysł do realizacji? — wyjaśnił ten trzeci.

— Totalnie fantastyczna, przebojowa, odjazdowa i odlotowa wizja! Jedziemy z takim tematem? Moim zdaniem jest absolutnie świetny! — stwierdziła druga kobieta.

— To brzmi całkiem jak dobry, a nawet bardzo dobry pomysł! Jedziemy, a nawet lecimy! I to aż w kosmos! Zdecydowanie! — dodała trzecia.

— I optymalnie. No to już mamy gotowy plan akcji — podsumował ten, który spytał o plan.

 

Nadszedł wyczekiwany zachód słońca. Ośmioosobowa ekipa, ubrana w koszule z motywem wypoczynku na tropikalnej plaży i w luźne dżinsowe spodenki, przeszła do kuchni. Ludzie stanęli w rozsypce oraz zaczęli powoli tańczyć, twarzami zwróceni w stronę okien, przez które do pomieszczenia przedostawała się przejrzysta, żółto-pomarańczowo-czerwonawa poświata. Przez pomieszczenie przeleciała niewielka flotylla statków kosmicznych, potrafiących przenikać przez ściany i teleportować się, mających różne kolory oraz kształty i posiadających po kilkadziesiąt centymetrów średnicy. Za oknem przefrunęło stadko zielonych, niebieskich oraz pomarańczowych pingwinów z uszami kotów domowych i ogonami lemurów.

 

Nadciągnął wieczór. Gwiazdy oraz księżyc tańczyły na tle granatowego nieboskłonu. Ludzie przeszli do salonu, a tam doświadczyli olśnienia. Mieli wizję, że wysoko nad tropikalnymi wyspami, słonecznymi łąkami, obszernymi jeziorami, rozległymi lasostepami i nad wielkimi miastami przelatywała wielka flotylla barwnych, świecących rydwanów, ciągniętych przez przepiękne, wspaniałe istoty oraz niezwykłe stworzenia, a każdy pojazd mógł pomieścić od dwóch do trzydziestu kilku osób.

 

Kiedy skończyła się wizja, trwająca siedem minut, to osiem przyjaźniących się ze sobą i jednocześnie mieszkających razem osób usiadło na kanapach, włączyło dosyć duży telewizor oraz obejrzało jeden z pięknych, niezwykłych filmów. Ten, który przyjaciele zobaczyli tym razem, był utrzymany w klimatach podróżniczych, imprezowych, fantastycznych, komediowych i przygodowych.

 

Oprócz kanap i telewizora, w salonie znajdowały się także: duży kwadratowy stół, dwa fotele, osiem krzeseł, szafa, dwa regały, komoda, dwie pufy, radiomagnetofon, mały ośmiokątny stół, dwie wielkie palmy w donicach, żyrandol i fototapeta przedstawiająca tropikalną plażę. Realizujący ciekawy oraz klimatyczny sposób na spędzenie czasu wolnego ludzie usiedli wokół stołu. Nagle ze ścian wyskoczyło kilka różnych instrumentów muzycznych, które następnie przez około siedem minut pofruwały dookoła żyrandola, strzelając przy tym we wszystkie strony seriami dziwnych i zabawnych dźwięków oraz promieni kolorowego światła, a następnie z powrotem wskoczyły w ścianę i nie było po ich obecności żadnego śladu.

 

Ośmioro współlokatorów uniosło się w powietrzu oraz przefrunęło do sypialni, gdzie spędzili wieczór i noc. Wylądowali na ośmiu łóżkach, stojących bezpośrednio jedno obok drugiego. Wyobrazili sobie, że przebywali na około dziesięciometrowym, wycieczkowym jachcie motorowym, przepływającym z wybrzeży sielankowej wyspy do przystani w przebojowym mieście, i że w płytkim oceanie żyło mnóstwo różnych stworzeń morskich, takich jak ryba-nietoperz, rekinek psi, płaszczka, morświn oraz żółw zielony.

 

Nad ranem przeszli do pokoju rozrywkowo-rekreacyjnego, gdzie zaczęli udawać, że byli zespołem muzycznym, grającym przeboje z gatunków takich jak new wave, italo disco, space disco, euro disco, funk oraz rock and roll. Przez okno wpadała żółto-pomarańczowo-różowa poświata, rozjaśniająca całe pomieszczenie. W ogrodzie, na rozległym trawniku otoczonym kwitnącymi żywopłotami, wielkimi drzewami i wiecznie zrelaksowanymi palmami, harcowały legwany, chwytnice czerwonookie, żółwie błotne oraz ibisy.

 

Tuż pod sufitem, wiszące w powietrzu kolorowe nuty kręciły się w koło, śpiewając, nucąc i gwiżdżąc. Z pozytywnego wrażenia trzęsła się ziemia, grając na ścianach oraz meblach. Na tło jasnoniebieskiego nieba, z dalekiego kosmosu przyfrunęły barwne światła, iskry w kształcie cukierków i hamburgerów oraz kolorowe, wytłoczone ze świecących chmur i gwiezdnego pyłu rury. Utworzyły wielki napis, brzmiący tak: "NADSZEDŁ ŚRODEK KOLEJNEGO NIEZWYKŁEGO DNIA". Podczas trwania tych zdarzeń oraz zjawisk, słoneczny i pogodny środek dnia w rzeczy samej nadciągnął.

 

Z powodu dużych ilości przyjemnych emocji, ludzie unieśli się w powietrzu, wyfrunęli przez okno oraz polatali przez kilka minut nad miastem, po czym frunęli do dużego parku na przedmieściach, gdzie wylądowali oraz pobiegali po rozległych trawnikach. Ośmioro przyjaciół wróciło do ogrodu. Zaszli do garaży, z których następnie wyjechały takie oto samochody: zachodnioeuropejski minibus, północnoamerykański muscle car i południowozachodnioeuropejski supersamochód. Czworo z ośmiorga przyjaciół znajdowało się w busie, a w każdym z dwóch pozostałych pojazdów siedziało po dwoje ludzi.

 

Wozy pojechały w wesołą podróż po drogach wiodących przez słoneczne stepy, lasostepy, pola, sady i ogrody rozciągające się od wspomnianego magicznego parku, po relaksujące, sielankowe wybrzeża płytkiego jeziora, znajdującego się kilkanaście kilometrów dalej. Ósemka przyjaciół spędziła popołudnie na trawniku między jeziorem a zalesionym wzgórzem, gdzie relaksowała się do zachodu słońca, po czym wróciła do domu. Ludzie zatrzymali się w garażach, a mieli ich aż pięć. Zostawili w nich samochody.

 

Na kilka chwil weszli do wnętrza płaskiego, parterowego budynku mieszkalnego. Wkrótce wyszli na taras, gdzie zjedli kolację, którą była pizza. Podczas radosnej konsumpcji, słuchali rozlegającej się z radiomagnetofonu przebojowej muzyki z gatunku funk i eurorap.

 

Nadciągnął wieczór, a oni w tym czasie skończyli jeść. Wrócili do wnętrza domu, gdzie następnie urządzili wesołą imprezę taneczną, podczas której z radiomagnetofonu wydobywały się bardzo przyjemnie brzmiące utwory z gatunków takich jak: funk, italo disco, space disco oraz new wave. Wszyscy poszli na środek pokoju rekreacyjno-wypoczynkowego. Pośród kolorowych świateł dyskotekowych i pastelowych balonów o różnych kolorach oraz kształtach, wyróżniało się duże, piękne okno, tkwiące w ścianie, któremu było wszystko jedno.

 

Ośmioosobowa grupka imprezowiczów i imprezowiczek podeszła do niego oraz rzuciła wzrokiem na zewnętrzną część świata, aby poszerzyć swoje horyzonty. Wówczas wszyscy od razu spostrzegli, że na tle gwieździstego nieba, unosiły się tajemnicze, barwne, przezroczyste figury geometryczne, powoli zmieniające swoje kształty oraz wydające dziwne dźwięki.

 

Nagle, dziwne obiekty przeobraziły się w wielki, pastelowy, intensywnie świecący napis: "TAK OTO MOGĄ WYGLĄDAĆ SNY, WIZJE I OPOWIADANIA! TO NA RAZIE WSZYSTKO!".

 

— Czy to już koniec historii? — spytał jeden z mężczyzn.

— Wygląda na to, że tak — stwierdziła jedna z kobiet.

— Czym jest w ogóle świat, w którym żyjemy? Snem? Wizją? Opowiadaniem? Filmem? Piosenką? Teledyskiem? — spytał drugi mężczyzna.

— W ogóle nie wiem. Ale za to wiem, że tak czy inaczej, jest on dziwny i tajemniczy — oznajmiła druga kobieta.

— No to skoro to już koniec opowiastki, to po prostu koniec i nic na to nie poradzimy! — krzyknęli wszyscy na raz, po czym cały układ planetarny rozleciał się, a wtedy każdy glob pofrunął w innym kierunku.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Dekaos Dondi 2 miesiące temu
    ((:🙂Piotrek P.1988↔Dawno Cię nie było w sensie tekstów:)↔Jak zwykle optymistycznie ugrzązłem w świecie optymistycznych dziwów i czego tam jeszcze. Twoje teksty, to jak podróż. Tak różnorodna, że aż można zatracić wątek, lecz nie jest to zarzut. Wręcz przeciwnie. I jak zwykle po raz wtóry powtórzę→faceci od efektów, mieli by urwanie głów:)↔Pozdrawiam🙂:))
  • Piotrek P. 1988 2 miesiące temu
    Dekaos Dondi , spowolniłem tempo tworzenia utworów-wytworów 😆, ale w planach mam dużo różnych pomysłów, bo w mojej głowie ciągle wiele się dzieje 😄. Komentarz motywujący i poprawiający nastrój 🙂

    Dziękuję i pozdrawiam 😀

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania