Wśród chłopaków z lasu
Udało się mi przebrnąć przez to bagno, suchy grunt mam pod nogami, cieszę się z tego, ale pijawki krwiopijcy stołują się na moich nogach nawet w pachwinie skubana była. Miałem zapalniczkę w koszuli podgrzałem czubek noża, i odklejałem je po kolei . Tym samym nożem pokroiłem Hansa w domu dziadka. Znalazłem ciepłe zagłębienie w zaroślach i zasnąłem. Przyśnił mi się dziadek coś szeptał po cichu
-Wstawaj!
-Wstawaj słyszysz musisz iść. Janek idź!
-Gdzie mam iść?-zapytałem.
-Wstawaj!-krzyknął swoim głosem głośniej.
Obudziłem się.-Ba! Zerwałem się energicznie rozglądając się dookoła. Usłyszałem ryk silnika ciężarówki niemieckiej i masę ludzi i szczekanie psów. Mój dziadek zza grobu mnie pilnuje-pomyślałem. Zerwałem się i w nogi. Szczekanie psów coraz bardziej cichsze
-chyba mi się udało uciec.
My z chłopakami z lasu mamy słupki wkopane w całym lesie wskazujące drogę tylko nam znaną. Znalazłem ów znacznik, miałem około kilku kilometrów do wsi Osonówka Mała. Tam jest nasza baza i mój dowódca major Żąszek. Bardzo fajny człowiek. Wysoki o czarnych włosach, duże oczy które latały jak zobaczyły piękną dziewczynę. Gdy byłem na granicy wsi ujrzałem wartowników przy pierwszej wartowni, motałem się w krzakach, gdy usłyszeli to partyzanci zapytali.
-Hasło!?-zapytali.
-Kraków-odpowiedziałem.
-Warszawa-oni odpowiedzieli.
Wyłoniłem się z krzaków i zmierzam do nich.
-Serwus chłopaki.
-Serwus-Odparł jeden.
-Jak masz na imię?
-Janek-odparłem.
-Janek zza bagna-zapytał się żandarm?
-Tak.
-Jak dziadek się ma?-zapytali się.
-Dziadek? Dziadek zginął w okopie. Ze łzami w oczach o tym mówiłem.
-Wchodź.
Dalej już luz. Zameldowałem się. Opowiedziałem o bitwie nad bagnem. Dostałem przydział do grupy Skrzata. Dwanaście osób w grupie. Grupa rozpoznania. Bardzo różna zgraja chłopaków. Z całej Polski. Udałem się do łaźni bo śmierdziałem nie miłosiernie. Dostałem luźny mundur i kojo wygodne-nie marudziłem.
Obóz
Wieś malownicza położona nad jeziorem Boruska. Kilkanaście domków ustawionych w kwadrat, pośrodku plac. W centralnym punkcie studnia z pyszna wodą. Musztry też były bo trawa nie chciała rosnąć od deptania. Była izba z długim stołem tam się jadło i piło bimber w wolnym czasie. Były też destylaty i chłopaki bimbrowniki. Chwała im za bimberek. Osnówka Mała wioska na Podlasiu okolice Białegostoku. Drugiego roku wojny szkopów było mnóstwo. Tworzyli front wschodni z zamiarem ataku na Sowietów. Także mieliśmy pełne ręce roboty, a lufy karabinów nie stygły.
-Nabrałem sił, więc czas iść na „grzyby” -Tak mówiliśmy jak akcja się szykowała w lesie. Grzybiarze od dłuższego czasu wszyscy wracali, ale nie tamtej nocy.
Atakowaliśmy konwój szkopskiej broni jadącej na Białystok. Franek z mojej grupy za wcześnie wybiegł przed ciężarówkę w sumie przed rozkazem ataku. Potrąciła go prawym błotnikiem. Biedaka powaliła trupem na miejscu przejeżdżając go po piszczelu. Noga od skoczyła zakrwawiona. Konwój zatrzymał się a z ciężarówek wyskoczyli żołnierze niemieccy. Ale nasi chłopcy z karabinami nie pozwolili im wyjść nawet za obręb zderzaka. Akcja w sumie udana. Truchła szkopów ułożyliśmy w rowach i piachem przysypaliśmy. Franka wzięliśmy na nosze i udaliśmy się do obozu. Biedaka pochowaliśmy na pobocznym cmentarzyku. Nasz kapelan zmówił „Anioł Pański” i tyle. Będziemy o nim pamiętać. Życie dalej się toczy. Broń z konwoju w schronach wykopanych w leśnym piasku wysokich na chłopa. Jak chłodno było tam. Ciężarówki zatopiliśmy w jeziorze. Była dość wysoka skarpa. Tonęły jak kamienie.
Akcja w brzozowym lesie
O godzinie osiemnastej odprawa. Akcja na niemiecką baterię z przybocznym plutonem żołnierzy. Las brzozowy tak biały jakby papierem były po oklejane. Idzie po dwie grupy. Grupa „Skrzata” i „Tary”. Atak kleszczowy. Z dwóch stron. Moja grupa miała wysadzić te armaty, sześciu z nas miało TNT do wysadzenia luf. Reszta do osłony chłopaków Tary. Czterysta metrów czołgania się do esesmanów, stanowisk armat. Przy podwójnej brzozie podzieliliśmy się ja i pięciu na armaty, a reszta tam na szkopów. Rozstawili ckm-y i czekają na sygnał. Sygnał to wysadzenie pięciu luf armat. Po cichu położyliśmy kilku Niemców. Nożem dobrze władałem. Jeden wybuch, drugi, piąty i rozległ się wrzask szkopów. Nasi walą z karabinów nisko siekając ich jeden po drugim. Z dwadzieścia minut trwał atak. Niedobitków rannych Niemców zostawiliśmy tam samych, może nie humanitarnie ale cóż-wojna. Tym bardziej że wiedzieliśmy co się dzieje w Treblince. Bez przebaczenia niestety. Po akcji w komplecie wracamy do domu. Ale nasz wywiad zawalił, nie wziął pod uwagę dużych grup lekkiej brygady zmechanizowanej stacjonującej kilka kilometrów dalej. Musieli skurwiele słyszeć wybuchy i strzały karabinów. Momentalnie przyparli nas do ziemi, padł rozkaz Tary on dowodził, Skrzat zginął.
-Szybko nad jezioro-krzyknął
Pobiegliśmy ile sił w nogach nad jezioro. Niespełna pięć osób. Tara ja i jego koledzy. Z mojej grupy żyje tylko ja.
-Dzisiaj grzybobranie udało się szkopom.
Biegliśmy brzegiem. Kilka metrów niżej pod skarpą. Czułem oddech Niemca na plecach, biegłem chyba pierwszy. Dwóch z tyłu padło. Maniek dostał w szyję,a Piotrek w nogę. Biegniemy dalej, mała przystań przed nami i łódź zacumowana.
-Do łodzi.
Skierowaliśmy się na mostek z desek przesączonych wodą i wskoczyliśmy. Za wiosła i wiosłujemy.
Tara usiadł z czerwoną koszulą na wysokości nerek. Dostał postrzał. Silny skurczybyk był ale nie wytrzymał. Umarł na spokojnej wodzie jeziora Boruska. Szkopy walili z moździerzy raz po raz. Trafili w wiosło które rozsypało się jak trociny. Odłamek przebił łódkę, nabieraliśmy wody. Tara wypadł za burtę i zniknął w odmętach wody. My-nas dwóch zdołaliśmy jakoś przepłynąć do brzegu -żyjemy. Ludzie pomogli nam się zebrać do kupy. Powiedzieli że wioska Osnówka Mała zrównana z ziemią została. A mieszkańcy do Treblinki wywiezieni. Przez rok czasu ukrywałem się w lasach. Później do różnych grup przystawałem. Zabijałem i szkopów jak i ruskich. Dwóch wrogów jednocześnie. Dziwna wojna to była.
Dotarłem do Warszawy w czwartym roku wojny. Tam się szykowała ostatnia walka o naszą stolicę.
Ale później opowiem.
cdn. Janek
Komentarze (1)
Zawsze czytam o czymś takim ze łzami w oczach... bohaterskie życie, chwalebna śmierć.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania