Wychodzę … Nie wracam…

Każdy z nas nie raz miał w życiu ochotę rzucić wszystko, wyjść z domu czy pracy i już nigdy tam nie wrócić. Zacząć wszystko od początku, w zupełnie innym zakątku globu, u boku nowego partnera. Jednak w ogromnej liczbie przypadków, marzenia pozostawały w sercu, ustępując miejsca szarej rzeczywistości oraz walce o stabilny byt. Kiedy emocje opadły z podkulonym ogonkiem i podkrążonymi oczami - stawialiśmy się, jak co dzień, na stanowisku, a wieczorem meldowaliśmy się potulnie w naszym M3. Zbyt zahukani, by po latach wszechogarniającego marazmu przebudzić się i walczyć o swoje ambicje, aspiracje i własne - JA. Wchodząc na nową ścieżkę, która ma sporo niewiadomych - musimy liczyć się z konsekwencjami. Może być tak, że będziemy istnieć już jedynie dla siebie, bo nasi bliscy tego nie zrozumieją i znikną. Musimy zastanowić się czy faktycznie gra jest warta świeczki i czy podjęte ryzyko opłaci się w jakiś sposób, ponieważ tylko my jesteśmy odpowiedzialni za własne szczęście...

 

*

 

Marlena, jest 40 letnią panią domu, matką, żoną, kochanką, kucharką, sprzątaczką, przyjaciółką, powiernicą mrocznych sekretów, ale także jedną z wielu pracownic w międzynarodowej korporacji o niemieckim kapitale. Każdego poranka wstaje punkt 6 rano, by jakoś do końca dnia sprostać szeregowi prac i obowiązków. Nigdy nie skarżyła się na zmęczenie, czy choćby cokolwiek. Za wszelką cenę starała się sprostać wymaganiom stawianym przez szefa i domowników, kosztem zdrowia, które jest bezcenne. Mimo dolegliwości, rozterek, trudów - uparcie przekonywała się, że jest szczęśliwa. Ma wszystko, o czym tak wiele kobiet marzy: piękny dom z ogrodem, kochającego małżonka, dwie nastoletnie latorośle, stałą pensję - pozwalającą na pokrycie własnych zachcianek, wakacje dwa razy do roku...

 

– „ Nie powinnam tak grymasić i biadolić...” - Ganiła się w duchu.

 

– „ Nie jedna, by z radością się ze mną zamieniła” - rozważała dalej.

 

Wiele rzeczy nie dawało jej spokoju i notorycznie spędzało sen z powiek. Po ponad 20 latach pożycia małżeńskiego ufała bezgranicznie Robertowi. Nie mniej jednak jego coraz mniej spójne wymówki i spóźnienia - stały się, aż nazbyt wyraźnie. Marlena nie była typem kobiety zazdrosnej, ani tym bardziej zaborczej, ale podczas tej mroźniej grudniowej nocy postanowiła przejrzeć telefon śpiącego smacznie męża. W duchu modliła się, aby nie znaleźć w nim potwierdzenia swoich lęków i obaw. Nadzieja szybko zniknęła, a poukładane życie kobiety w mig legło w gruzach. Iluzja, jaką skrzętnie roztaczał Robert okazała się skuteczną zasłonką dla wielu z jego romansów. Faktem było, iż od lat zatracał się w ramionach oraz łóżkach różnych dam. Jedne poznawał przypadkowo w barze, inne miesiącami uwodził, zwodził, wręcz obiecywał gruszki na wierzbie. Tysiące smsów, mmsów z różnych miejsc i z różnymi kobietami oglądała mokrymi od łez oczami…

 

40 latka w najstraszliwszych koszmarach sennych nie sądziła, że spotka ją taki cios od osoby, której ufała i której bezapelacyjnie wierzyła. Nie zabolał najbardziej cielesny akt i chwile słabości małżonka, ale tworzenie fikcyjnej rzeczywistości, kłamstwo, ułuda oraz perfidia, którymi posługiwał się Robert w celu zatuszowania i zachowania tajemnicy. Gry pozorów przykładnego męża i ojca. Zapłakana i z krwawiącym sercem przedzierała się dalej przez tę okrutną korespondencję. Z licznych maili dowiedziała się prawdy nie tylko o małżonku, ale i o sobie. Nie były to wyznania warte jej 22 lat poświęceń i wyrzeczeń. Robert w ohydny sposób z niej zadrwił, kpił z jej wierności i naiwności, śmiał się z tego, jaka jest… To bolało bardziej, niż ślad rozmazanej szminki na koszuli, czy też kobiecy zapach wciąż utrzymujący się na jego smukłej szyi. Pod osłoną ciemności i z lampką wina w dłoni podjęła decyzję, że więcej poniżenia nie zniesie. Wyciągnęła z szafy swoją walizkę, spakowała kilka rzeczy i udała się do gabinetu, by napisać dwa najtrudniejsze listy w swoim życiu:

 

Kochane Lidio i Anno,

 

Muszę wyjechać i nie wiem czy, ani kiedy wrócę? Potrzebuję samotności, spokoju i wyciszenia. Jesteście na tyle duże, by poradzić sobie beze mnie. Macie przecież własne sprawy, dylematy i powoli wkraczacie w dorosłe życie, w którym nie ma dla mnie miejsca. Nie pamiętam już, aby któraś z was zwierzała mi się z czegokolwiek, ani nawet wspólnych zakupów lub wypadów do kina. Nie mam do was o to żalu, ani pretensji. Taka jest kolej rzeczy. Proszę was byście nie miały do mnie pretensji, ponieważ inaczej postąpić nie mogłam zważywszy po tym, czego dowiedziałam się o ojcu. Istnieją takie rzeczy, których wybaczyć się nie da. Duma mi na to nie pozwala, a serce przestało bić. Nie chcę go oczerniać, ani obwiniać w waszych oczach. Jeżeli chcecie poznać prawdę, a liczę jednak, że tego nie uczynicie, to zwróćcie się z prośbą o wyjaśnienia do Roberta. Kocham was moje dziewczynki. Dbajcie o siebie nawzajem.

 

Mama

 

P.S.

 

Wychodząc z domu zajrzałam do każdej z was i pocałowałam w policzek na pożegnanie, a potem długo stałam i patrzyłam, jak śnicie... Pewnie o chłopakach.... Będę za wami strasznie tęsknić.

 

Na zawsze wasza Mama

 

Robercie

 

Tego ranka obudzisz się samotnie i tak będzie każdego wieczoru, o ile nie zechcesz zaprosić do naszego łóżka - jednej ze swoich kochanek. Tak, wiem już o tym, co robiłeś i jak latami żyłeś w kłamstwie. Zwalniam Cię z tego obowiązku i zwracam upragnioną wolność. Okazuje się, że zupełnie nie znam własnego męża i jego pragnień. Mogliśmy o tym porozmawiać, wybrałeś perfidię.

 

Pozew jutro wpłynie do adwokata, mam nadzieję, że pilnie go podpiszesz. Nie muszę wspominać, iż jest on tylko i wyłącznie z Twojej winy. Co do mojej części majątku przekazuję go naszym córkom. Z konta wzięłam tylko kilka tysięcy na najbliższy czas.

 

Marlena

 

P.S.

 

Lidia i Anna na pewno wezmą Cię jutro w krzyżowy ogień pytań, więc przygotuj się na to i zastanów - co im powiesz.

 

Marlena

 

Wiadomości zostawiła domownikom przy lampkach nocnych, by od razu po przebudzeniu mogli je przeczytać, kiedy będzie daleko od domu. Zostawiając klucze na komodzie i zatrzaskując za sobą drzwi – już nie płakała. Kamień, który przygniatał piersi… zniknął. Uśmiechnęła się do wstającego słońca, przekręciła kluczyk w stacyjce, nareszcie gotowa, by stanąć oko w oko z własnym przeznaczeniem.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • betti 17.12.2019
    Matka zostawia córki... i gdzie ten akt odwagi i bohaterstwa? Prawdziwa matka nigdy tak nie zrobi... ten tekst, to kolejna parodia.
  • Ozar 17.12.2019
    betti Tym razem nie zgadzam się z tobą. Przeczytaj mój komentarz dla Leili.
  • betti 17.12.2019
    Ozar chcesz mi powiedzieć, że matka, która zostawia dzieci - tu nastolatki, to jest coś normalnego? Dlaczego matka ma taki zły czy obojętny kontakt z córkami, to też jest zastanawiające... mnie tam zastanawia. A odejście tylko utwierdza w przekonaniu, że nie była tak doskonałą osobą, jak o sobie myślała. Na końcu też pomyślała tylko o sobie - czysty egoizm.
  • Ozar 17.12.2019
    betti Betti Masz racje i zarazem jej nie masz. Masz , bo to nie jest normalna sytuacja i tu zgoda. Jednak czasami człowieka (bo to może być kobieta albo mężczyzna) problemy życiowe doprowadzą do takiego stanu, że musi ratować siebie. Nie córki, synów, męża, babcie, dziadka a siebie. Bo jak tego nie zrobi, to może np. popełnić samobójstwo. To bardzo szeroki temat, ale każdy z nas żyje dla siebie i dla innych ale czasem trzeba zadbać o siebie. Tak to widzę.
  • betti 17.12.2019
    Ozar ale tu nie było tragicznej sytuacji, że mąż ją bije i musi uciekać. O tym, że może ją zdradzać świadczyły już wcześniejsze ślady szminki na koszuli itd.
    Poza tym, żeby matka miała obojętny stosunek do córek i one do niej? Gdzie tak jest? To normalne?
  • Ozar 18.12.2019
    betti Być może masz rację. To nie jest normalne!
  • Pan Buczybór 17.12.2019
    "Nie jedna, by z radością się ze mną zamieniła" - niejedna i bez przecinka
    "Po ponad 20 latach" - liczby słownie
    *te listy na luzie możesz dać w cudzysłów - będzie czytelniej
    "Muszę wyjechać i nie wiem czy, ani kiedy wrócę?" - znak zapytania raczej niepotrzebny

    Taki trochę pompatyczny, moralizatorski tekst. Najpierw nakreślenie sytuacji ogólnej, a potem przykład z życia - u ciebie to chyba już jakiś schemat. Motyw kobiety wyzwolonej, ciężko pracującej i zdradzanej oraz nieszczerego, zdradliwego męża jest, mimo wszystko, dość suchy i melodramatycznie przegniły. Ogólnie trudno się tu wczuć w bohaterów, a raczej bohaterkę, bo reszta to statyści. Używasz archetypów, nie rozwijasz tła i postaci, a można było się pokusić nawet o odwrócenie ról - to już byłoby dużo ciekawsze.
    No, i masz dość sztywny styl narracji, ale przy większym rozbudowaniu i ciekawszej fabule nie byłaby to aż taka bolączka.
    Pozdrawiam
  • Leila 17.12.2019
    Dziękuję za komentarz. Błędy merytoryczne poprawię. Z perspektywy mężczyzny niestety pisać nie potrafię, ale może przy najbliższej kreacji spróbuję.
  • Ozar 17.12.2019
    Leila Po raz kolejny piszesz tekst który jest mi bardzo bliski. Życie życiem, ale czasami mamy juz dość tego że w zasadzie nasze życie to taki schemat: pastwisko-stodoła, pastwisko-stodoła... Wbrew wszystkiemu mogę to zrozumieć, bo oprócz tzw. obowiązków jako mama, czy tata każdy z nas ma swoje życie i swoją odporność na wszelkie problemy. Kiedy te problemy przekraczają juz naszą odporność pozostaje albo samobójstwo, albo odejście. Oczywiście to pierwsze jest źle odbierane i "nie słuszne ideowo" tak wewnątrz jak i na zewnątrz. To jakby poddanie się i ucieczka w nicość. Jeśli nie mamy odwagi na taki krok, to pozostaje nam albo przystosowanie się do do bycia murzynkiem bambo, albo ucieczka.
    To bardzo trudne tematy i napisano o nich tysiące mniej lub bardziej mądrych tekstów. Jednak to zawsze jest osobista decyzja, wynikająca z wielu przesłanek tak osobistych jak i wynikających z danej sytuacji. Jednak czasami człowiek ma już dosyć zakłamania, bycia kimś w rodzaju murzynka wykorzystywanego do bólu i wtedy rodzi się bunt. Akurat znam to z życia, nie mojego ale mojej koleżanki, która zdecydowała się na taki krok, bo groziła jej już psychiczna choroba. Oczywiście dopadła ją fala krytyki tych, którzy patrzą na życie w czarno-białych kolorach, a życie to nie b-k tylko odcienie szarości. Trzeba mieć jakieś pojęcie o tych sprawach żeby się wypowiadać. Odejście to ostateczność, ale czasami ratuje życie. 5 za ciekawy, acz bardzo trudny temat.
  • Leila 18.12.2019
    Temat może faktycznie jest nieco oklepany, ale napewno należy do ponadczasowych oraz tak na dobrą sprawę dotyczący każdego z nas, ponieważ wszyscy w jakimś trudnym momencie bądź okresie w naszym życiu mięliśmy ochotę rzucić cały ten bajzel, chrzanić system i najlepiej zaszyć się w jakieś samotni z dala od ludzi i otaczających nas problemów.
  • Ozar 18.12.2019
    Leila Dokładnie tak. Czasami dochodzimy do tzw. ściany i wtedy albo tragedia, albo zaszycie się w jakieś samotni. A później albo nowe rozdanie, albo ciągnięcie tego wózka dalej bez szans na rozwiązanie.
  • AlaOlaUla 17.12.2019
    Mężczyźnie trudno wczuć się w bohaterkę, niektórym kobietom także. Ale takie historie mają miejsce.

    Zarzut, że matka zostawiła córki jest od czapki, bo dziewczyny nie miały po dwa latka. Były nastolatkami, czyli dorastającymi młodymi kobietami. Jak zauważyła sama peelka dziewczyny coraz rzadziej wpuszczały ją do swojego świata. A ona wiedziała, że są na tyle silne, że sobie poradzą.

    Ludzie różnie reagują na niepowodzenia. Jednych ratuje przewrót życiowy o 180 st, innych całkowite wycofanie. Każdy powód jest dobry na odzyskanie siebie, nawet za stratę całego świata.

    Czasami egoizm jest potrzebny, by powrócić do świata żywych.

    Czytałam bardziej pod względem treści, niż błędów. Ważki temat.
  • Leila 18.12.2019
    Zgadza się czasami każdy z nas niestety musi być egoistą.
  • Joanna Gebler 17.12.2019
    Całkiem fajna opowieść, mimo smutnej fabuły i paru błędów. Sama postąpiłbym podobnie jak bohaterka. Może jedynie starałabym się o opiekę nad dziećmi - tego nie wiem.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania