Wylęgarnia nonsensów
Na temat szkolnictwa wylano już niejedną cysternę łez. Za problemy z nim związane brało się wiele rządzących ekip, lecz żadna nie potrafiła się z nimi uporać w całości. Udawało się tylko połowicznie. Tak samo, jak w innych dziedzinach życia. Choćby ze służbą zdrowia, kulturą lub nauką. Co i rusz przychodzili nowi fachowcy. Z furią rozgrzebywali problem i po wyczerpaniu się entuzjazmu, przygaszeni, zrezygnowani, bezradni – kończyli naprawczy żywot w akompaniamencie niesławy.
*
Wyobraźmy sobie, że w trosce o los przyszłego emeryta, wykonano rewolucyjny krok: zadecydowano, by, w celu pogonienia małolatom kota, obciążyć ich zwiększonym poborem wiedzy i zmusić do porzucenia beztroskiego dzieciństwa. Skutkiem szalejącego wzrostu informacji, programy edukacyjne rozdęły się do gigantycznych rozmiarów. Uczeń tonął więc w gąszczach nieuporządkowanego i częstokroć zbytecznego zasobu wiadomości.
Kolejnym grzechem było wychowanie. Nie uczono dziatwy elementarnych sposobów radzenia sobie we współczesnym świecie, ale skoncentrowano się na wychowaniu w starodawnym i nieracjonalnym duchu.
Początki bywały niewesołe. Rodzice dwoili się i troili, by dzieciątko wzrastało ku chwale domowego ogniska. Dbali, chuchali, strzepywali mu spod nóg lada jakie paprochy. Chcieli posłać je do konserwatorium dla wcześniaków, ale zrezygnowali, gdyż ludzie z kuratorium dowiedli na własnych przykładach, że nauka nie ma nic wspólnego z patriotyzmem.
*
Malec trafia do podstawówki jako kandydat na przyszłego noblistę, olimpijczyka lub mózgowca nowej generacji. Lecz zamiast walki o coraz to większe zaspokajanie jego wrodzonego głodu poznawczego, tłamsi się w nim ciekawość, burzy zainteresowania, zabrania samodzielnego myślenia i własnych interpretacji. Przechodzi za to krótki i przyspieszony kurs pitolenia na temat rzeczywistej Historii, z którego dowiaduje się, kogo ma wielbić, a co nienawidzić. Uczynni kolesie z budy dokładają się do tej pedagogicznej zrzutki: wypłukują mu z głowy to, co wyniósł z domu i tłumaczą, że międzyludzkie więzi, miłość, lojalne zachowania, sumienie wyskubane z egoizmu, są to pieprzenia zgredów, nic nie warte zlewki uprzedzeń, guseł i rodzicielskich tyrad.
*
Lekcje są zbieżne z nieciekawym programem, więc dopiero na przerwach coś się dzieje, ktoś komuś w łeb strzeli, w kiblu można odetchnąć pełną klatą, fajno jest.
Tu zaś co? Profesor Głąb z koszem na śmieci na czubku glacy, utrudnia konwersację na odlotowe tematy; drętwy facio przędzie nudne story o myszowatym Popielu. Nieproszony, wcina się ze swoimi wykładami w konkretną gadkę o dupie Maryni, nie ma więc klimatu do solidnej rozmowy.
Tak więc razem z mleczakami wyrzynają się uczniom koślawe poglądy na świat; od razu ugruntowane, bezdyskusyjne i oparte o solidne fundamenty ze światłej ignorancji.
Nareszcie pociechy kończą edukację, a jako osoby urodzone pod ciemną gwiazdą wykształconych na opak, wdzierają się do elit i stają się zblazowanymi bykami z pieluchami w zębach.
Komentarze (11)
masz ohydną rację: ziemia, to naleśnik, a ty jesteś cudowny
Czasem zastanawiam się, jak będą ci młodzi żyli, gdy dożyją starości (jeśli dożyją) i wygląda mi to czarno.
Ale czym ja się martwię. Ja tego nie doczekam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania