Wymarłe Ideały cz.1

Piękny, słoneczny poranek. Zegar wskazuje godzinę dziesiątą trzydzieści dwie. Karolina, leży w łóżku, jakby nigdy nic, czytając swoją ulubioną książkę. Jest poniedziałek, dokładnie siedemnasty października, zaraz, zaraz... Dlaczego nie jest w szkole?

 

Dwa miesiące wcześniej stwierdzili u niej nowotwór płuc z przerzutami. Sprawa wygląda co najmniej źle. Lekarze nie dają jej najmniejszych szans na przeżycie, twierdzą, że uratować ją może tylko cud. Jednak dziewczyna dobrze wiedziała, że żyjemy w XXI wieku. Cuda się nie zdarzają.

Mimo całego zła, które ją czekało i nadal czeka, dziewczyna postanowiła tak jak co dzień, zejść do kuchni i zrobić sobie swoje ulubione śniadanie, podśpiewując przy tym ulubioną piosenkę.

Gdy zeszła na dół, od razu ujrzała swojego tatę, który postanowił ją wyprzedzić i przyrządzić, to co mężczyznom wychodzi najlepiej: jajecznicę.

- Witam Śpiącą Królewnę - powiedział szeroko się uśmiechając, jednak nie odwracając oczu od patelni

- Dzień dobry - powiedziała Karolina, podchodząc do taty i dając mu buziaka w policzek - Co ty jeszcze robi w domu?

- Ahh tak, wszystko Ci zaraz wyjaśnię, tylko najpierw idź obudź swojego brata, bo mi to nigdy nie wychodzi i powiedz, że śniadanie na stole - powiedział spoglądając na córkę. Jego oczu uśmiechały się razem z jego ustami, a z jego policzków nie schodziły dołeczki.

Adrian, samotny ojciec i wdowiec, ostatnimi czasy bardzo rzadko się uśmiechał, więc tym bardziej, bardzo to zdziwiło Karolinę, jednak postanowiła nie pytać, żeby nie zepsuć tego nastroju i atmosfery panującej w domu.

Dziewczyna szybko pobiegła na górę i po cichu uchyliła drzwi od pokoju Maćka. Uchylając je zdała sobie sprawę, że nie może otworzyć ich dalej. Spoglądając w głąb pokoju, zauważyłam, że drzwi blokuje wieża z klocków, nad którą siedmiolatek siedział cały wczorajszy wieczór.

- Maciuuś - powiedziała cichutko, potrząsając lekko bratem - Macieek - jednak na nic były jej starania.

Odsunęła sie od łóżka i przeszła w stronę okna, obok którego stał telewizor. Włączyła go i podgłośniła, na tyle na ile było to możliwe.

- KAROLAA - podniósł się zdenerwowany i zaspany Maciek.

Był naprawdę słodki. Jego niebieskie oczka były idealnie proporcjonalne do całej twarzy. Szczupły, mały chłopczyk, mający całe 130 cm.

' Będzie naprawde przystojnym mężczyznom ' - myślała Karolina, za każdym razem gdy było jej dane obudzić go po raz kolejny. ' Szkoda, że mogę już tego nie doczekać '

- Wstawaj, mały łobuzie, śniadanko czeka - pocałowała brata w policzek i wyszła.

Po 10 minutach, razem z ojcem usłyszeli stukanie małych stópek na schodach.

Śniadanie przebiegało w bardzo wesołej atmosferze, wszyscy śmiali się i głośno debatowali na temat typowo rodzinnych spraw. Gdy Maciek zjadł i poleciał do swojego pokoju, tworząc nowe budowle z klocków LEGO, tata postanowił wreszcie poruszyć temat, którego dziewczyna nie była w stanie przez ostatnią godzinę.

- Pewnie zastanawia cię, dlaczego nie jestem w pracy - powiedział uśmiechając się szerzej niż przed chwilą.

Karolina chciała już coś odpowiedzieć, jednak mężczyzna nie pozwolił jej dojść do głosu.

- Rzuciłem ją, od dawna mnie nie satysfakcjonowała, męczyłem się, nie lubiłem jej. Ludzie mi nie odpowiadali, środowisko i warunki.

Dziewczyna otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale znowu jej się to nie udało.

- Pewnie ciekawi Cię to dlaczego się tak cieszę... No więc dostałem inną ofertę. Będę kierownik dużej firmy na obrzeżach miasta, nareszcie los się do nas uśmiechną - nagle uśmiech zszedł z jego twarzy, a mężczyzna westchnął - Ale problem jest w tym, że będę miał dla was mniej czasu i chciałbym cię prosić, żebyś przejęła część moich obowiązków, oczywiście nie wszystkie, ale takie jak położenie Maciusia spać, czy odebranie go z przedszkola. Rozumiesz... Ty i tak nie chodzisz do szkoły, więc masz bardzo dużo czasu żeby ... - nagle pożałował swoich słów. Zaczął myśleć, że Karolinie nie jest łatwo żyć z jej nieuleczalną chorobą, a on nie powinien jej narzucać obowiązków.

Dziewczyna zdając sobie sprawę o czym pomyślał ojciec, uśmiechnęła się:

- Spokojnie Tato, rozumiem, mogę to zrobić, mimo tego na pewno będę miała czas dla moich przyjaciółek, na pewno z chęcią będą przychodzić mi pomagać.

Mimo słów córki ojcu zrobiło się głupio ;

- Nie, chciałbym żebyś miała wolny czas, znalazła sobie jakiegoś chłopaka. Nie, to zły pomysł ty jesteś chora i nie powinnaś ...

- Nie, nie jestem chora. Chorobę się leczy, ja się nie leczą, do tego biorę leki, które powstrzymują ból. Nic mnie nie boli, czuję się świetnie, jestem naprawdę szczęśliwa. Poza tym nie szukam nikogo tato, wiesz, że ...

- ' Nasze ideały już dawno wymarły ' - ojciec dokończył cytat, Karolina, zawsze go powtarzała, pochodził z jej ulubionej książki.

 

Mimo wszystko ojciec wstał i uścisnął córkę, wiedział, że jest silna, wiedział, że sobie radzi, że wcale nie czuje się gorzej mimo choroby. Czasami jednak zastanawiało go, czy ona rzeczywiście jest szczęśliwa, czy ona naprawdę ' żyje pełnią życia ', jak zawsze wspominała.

Dzień minął całkiem spokojnie, rodzina spędziła go grając w gry i rozmawiając. Od jutra miało być inaczej. Nowa praca, nowe obowiązki, nowy rozdział, ale czy tylko to miało sie zmienić?

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania