Wymiotę miłość z mego domu.
Strzepnęłam dziś z dłoni twoje pocałunki.
Czas nasz się już skończył smutną serenadą.
Cień szkicuje jeszcze znajome rysunki,
lecz wspomnienia kurzem po kątach się kładą.
Wymiatam z tarasu, wyznania miłości.
Czepiają się szczotki z tłumioną rozpaczą.
Macham energiczniej, bliska łez ze złości,
wmawiam sobie cicho – nic dla mnie nie znaczą.
Odkurzaczem wciągnę wszystkie sny spod łóżka,
nasycone szeptem , czułością dotyku.
Kilka wpełzło jeszcze pod moją poduszkę.
Kysz – gardło zdławione od niemego krzyku.
Uschnięte uśmiechy upchane w wazonie,
sypią na podłogę poczerniałe wargi.
Nic już dziś nie mają na swoją obronę.
Wrzucę je do kosza, głucha na jęk skargi.
Wytrzepię też pościel z naszej namiętności.
Niech ją wiatr rozwieje unosząc za góry,
aby nie bolała po nocach czułością,
wspomnieniem twych dłoni i tęsknotą skóry.
Wszystko lśni czystością, tylko pod stopami,
mały okruch ciebie został na dywanie.
Siądę i poczekam, aż staniesz pod drzwiami.
Chcę wrócić do życia w naszym bałaganie.
Komentarze (8)
Czas nasz się już skończył smutną serenadą. - czy nie lepiej w rytmie byłoby Nasz czas już się skończył...?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania