Wymyśleni przyjaciele - Prolog.
Cytat na dziś: "Lepiej jest mieć wymyśloną przyjaciółkę, niż być zabawką prawdziwego parszywca."
*
Fue zsunęła się na kolana. Krople deszczu spływały po szybie, a ptaki chowały się między gałęziami drzew.
- Cholerny Deus! - krzyczała przez łzy. - Mógł zostać kimkolwiek... Pilotem, fryzjerem, mechanikiem... Ale nie! Zachciało mu się ratować świat!
- Przestań, Fi. To bardzo dobrze, że stara się uratować setki ludzi. Żołnierz to ciężki zawód. Doceń to. - skarciła ją Mia.
- Ale...
- Żadnego ale. Nie myśl o tym i napij się kawy.
Jednak dziewczyna nie potrafiła zapomnieć tamtego chłodnego, jesiennego dnia. Deus spakował swoje rzeczy i próbował wymknąć się z domu. Wtedy Fue przyłapała go na gorącym uczynku. Żadne słowa nie mogły opisać jej uczuć. Z jednej strony pragnęła opuścić pokój bez słowa, ze łzami w oczach, a z drugiej uderzyć go w twarz i opieprzyć tak, jak to tylko możliwe. Skończyło się na tym, że rozstali się w złości. A tego nienawidziła najbardziej.
Zamoczyła usta w gorącym napoju, i wczuła się w jego aromat. Przez chwilę miała wrażenie, że istnieje tylko ona. Nagle tą harmonię przerwał dreszcz, przeszywający ją na wylot.
- Ale tu zimno! - prychnęła przez szczękające zęby.
- Coś ty! Jest 29 stopni!
- O nie... Lepiej pójdę już do domu.
- Czekaj! - towarzyszka przyłożyła dłoń do jej czoła - Masz gorączkę. Jedziemy do tej nowej kliniki. Nie możesz się przeziębić w wakacje!
Nowa klinika dr. Holda Regerna okazała się dużym sukcesem. Mimo, iż lekarze nie mieli wielu pacjentów, ich leki działały błyskawicznie. Fue słyszała różne plotki na jej temat. Głównym tematem rozmów były skutki uboczne nowych tabletek z Ameryki. Ale kto by tam wierzył w te brednie. "Najwyżej umrę. Nie mam nic do stracenia" - żartowała, wtulając nos w kołnierz.
Komentarze (7)
5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania