Wyrojenie

porusza się wolno, dźwigając ciężar początkowych faz.

nie ma lekko, ale rozkręca się. najpierw jest lepkość,

że aż wstyd mówić, potem – pękająca skorupka.

 

– i radź se sam! – otoczenie zdaje się krzyczeć.

przesadna szorstkość. odgryzanie od mleka:

jesteś dojrzały, wzbijaj się do lotu,

śmieć na własny rachunek.

 

a on – przyjmuje pozycję horyzontalną.

rozpościera się na wznak. nie pójdzie ani centymetra

dalej! choć smagają, kopią w dyndające fałdziska

(tyje w oczach, zwyczajnie przejadł się powietrzem)

– nie daje się sprowokować. zmobilizować.

 

ciągle tak leży, prosto w przyszłość! ponaddostrzegalne

przeskoki etapów: młodnieje, to znowu – siwizna

zakrywająca zmarszczki. wybiegają z niego dzieci,

całe stadła otherkinów, fałszywe pokolenia.

 

oraz więcej ich! toczą się karoce wypełnione trumnami,

bryczki pełne klamotów. podrzutki próbują

uciekać przed pożogą. niewielu się udaje,

ledwie zostaje ogłoszone chwilowe zawieszenie broni

– na tym samym terenie wybucha pięć

kolejnych konfliktów (wyjątkowo krótkie antrakty,

w teatrze działań wojennych od nowa gra się

dobrze znaną sztukę.).

 

cisza, statyczność, poniechanie

– triada magicznych słów napędzających

karuzelę stworzenia. on postanowił się wycofać,

zmienić w biernego obserwatora Kreacji.

 

przestrzeń się powiększa, świat jest nakładany

na poprzednią, niemodną, zdezaktualizowaną wersję.

 

bomby suną przez niebo, rozpękają się kamienice,

cysterny chrzczonego paliwa, meblowozy.

całe rodziny wraz z dobytkiem przeprowadzają się

w ogień. przytulanki, piórniki, szpargalęta, inne

bambetle fruną w niwecz.

 

on milczy. krainy, nacje, planety, których nie stworzył,

miliony rozmaitych działań, jakich nie chciało mu

się podjąć, niewykonane plany, statyczne podróże,

śluby, oświadczyny, chwile spędzone w aresztach,

kłótnie, całe hektary aktywności, jakie nie były

jego udziałem – zyskują własne życie.

zaczynają przeważać.

 

aż następuje ostateczne zaciemnienie

(patrz: tego pana stoczył bezruch, fałszywe

wspomnienia rozgniotły go na miazgę

– zabawne, co nie? jakby zawaliła się na człowieka

hałda kaset VHS, zadusiły filmy z urodzin

i wesel osób, które nigdy nie istniały!).

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Sufjen 8 miesięcy temu
    Masz taki styl, którego można nie lubić - przeciągły - ale mi odpowiada przede wszystkim to, że umiejętnie tworzysz metafory. Zawsze. Niezależnie, czy coś jest dla zabawy, czy na "poważnie", zawsze jest jakość. I to jest coś.
  • Florian Konrad 8 miesięcy temu
    Dziękuję serdecznie!
  • Grafomanka 8 miesięcy temu
    Jakbyś opisał całe życie od narodzin do śmierci i pokazał wszystkie etapy, które przejść trzeba albo zobaczyć na przestrzeni dziejów (wojny, kataklizmy)
    i nasuwa się myśl, że jesteśmy tylko pionkami na szachownicy. Potrafimy patrzeć, ale z każdym dniem z coraz większą obojętnością. Bierne życie czy osobiste tragedie doprowadzają, że zamiast żyć - egzystujemy?

    Wiersz zmusza do przemyśleń.
    Za Sufjenem
  • Florian Konrad 8 miesięcy temu
    Cudowny komentarz! Serdecznie dziękuję!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania