Wyrzeźbione

Wyjątkowo chłodny wieczór. Środek grudnia. Z nudów zaczęłam przeglądać pamiętniki internetowe. Trafiłam na jeden, który szczególnie przyciągnął mnie do siebie. Prowadziła go dziewczyna, piętnastolatka, która cięła się z miłości. Od tej pory codziennie gościłam na jej stronie. Często ze łzami w oczach i z totalnym niezrozumieniem czytałam jej notki.

W swoim życiu przeżyłam bardzo wiele zawodów z powodu zauroczeń, ale ten był najbardziej bolesny. Dzień za dniem stawał się koszmarem. Wiedziałam, że chłopak nie będzie mój, jednak w podświadomości wierzyłam, iż może akurat się uda. Każdej nocy płakałam w poduszkę na myśl o ukochanym. Na blogu dziewczyny, z którą łączyło mnie tak wiele, a zarazem nic, ujrzałam wpis pożegnalny.

Byłam sama w domu. W kuchni poszukałam jakiegoś małego kieliszka. Stłukłam go o podłogę. Rozleciał się na kawałeczki. Sięgnęłam po jeden z nich. Moje oczy stanęły we łzach. Podciągnęłam rękaw koszulki i przejechałam szkłem po ręce. Zapiekło. Poleciała krew. Obiecałam sobie, że więcej tego nie zrobię, ale… szkło schowałam do pudełeczka, a potem na dno szafki.

Do świąt było wspaniale. Zapomniałam o mojej miłości. Przynajmniej tak mi się wydawało.

Przed Sylwestrem razem z koleżankami planowałyśmy małą imprezę. Nie wyszło. Zostałam sama, bo wszystkie spędziły ten czas ze swoją rodziną wyjeżdżając z miasteczka lub ze swoimi znajomymi. Miałam do wszystkich żal. Przypomniał mi się wtedy „on”. Wyjęłam pudełko z szafki. Wtedy zrobiłam to po raz drugi. Sznyty i blizny ukrywałam pod długimi swetrami. Było zimno, więc nie musiałam udawać. Rodzice nic nie zauważyli. Cięłam się prawie każdego dnia. Po rękach lub nogach. Do czasu, gdy zrobiło się ciepło. Był to chyba jedyny taki czas, gdy przestałam się ciąć regularnie. Pogoda sprzyjała mojemu nastrojowi. Zbliżały się wakacje, więc coraz mniej nauki, a więcej spotkań ze znajomymi.

Moje szczęście długo nie potrwało. Zaczęły się wakacje, które zapowiadały się wspaniale. Wyjazd na obóz, całe wakacje ze znajomymi, zero stresów. Byłam taka szczęśliwa, że w końcu uda mi się zapomnieć o ukochanym.

Moje nadzieje poszły na marne, bo okazało się, że z wyjazdu nici i całe wakacje spędzę w domu. Musiałam się komuś wyżalić, więc sięgnęłam po pamiętnik, w którym zawieruszyła się żyletka. Pocięłam się. Sprawiło mi wtedy to taką ulgę. Widok krwi…

Na drugi dzień byłam umówiona ze znajomymi. Oczywiście nie zamierzałam grzać się w długim rękawie, a cięcia zakryć musiałam, więc do bluzki z krótkim rękawem dodałam chustkę, którą zawiązałam sobie zasłaniając sznyty.

Przy znajomych zapominałam o moim smutku. W ich towarzystwie byłam całkiem inna osobą. Śmiałam się, żartowałam. Siedziałyśmy wtedy na ławce u koleżanki, gdy jedna zobaczyła moje nowe cięcia na ręce, których nie zakryłam. Zapomniałam o nich i rozłożyłam rękę. Zapytała prosto z mostu czy się okaleczam. Ja jakby nigdy nic zgrywałam, że po co niby miałabym to robić i zaczęłam żartować, że podrapał mnie pies. Do tego tematu wróciłyśmy niedawno. Kiedy codziennie miałam chusty na rękach. Ponownie zapytała, a ja znowu obróciłam to w żart.

Zaczęło się tak niewinnie, a potem żyletka stała się jedynym lekiem.

Poznałam wiele osób, które także cierpią na to samo. Z jedną z nich nawet miałam się kiedyś spotkać. Jednak kontakt się urwał. Ona się wyleczyła, poznała chłopaka, ze znajomymi układa się jeszcze lepiej. Nie mam do niej żalu, no może czasami w podświadomości. W końcu ma prawo żyć normalnie.

Z pewnością ciekawi jesteście jak jest teraz?

Kocham nadal, dochodzą problemy domu. W wieku nastoletnim chce się spróbować wszystkiego, wiec mówiąc nie rób tego niczego nie wskóram. Musicie przeżyć to sami, by przekonać się jak to jest.

Autoagresja jest taką samą chorobą jak alkoholizm czy narkomania. Może najsłabszą, ale jest… Zaczyna się niewinnie. Potem stacza na dno…

Dlatego starajcie się utrzymać silną wolę, nie dajcie ponosić się emocjom, miejcie dużo znajomych, bo kto inny jak nie oni zrozumieją lepiej Wasze problemy…?

Ja w tych najcięższych chwilach zostałam sama. Dużo razy traciłam wiarę w siebie, co doprowadziło do samookaleczeń.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • NataliaO 25.05.2015
    Bardzo współczuję osobom, które robią coś takiego, ale zarazem nie rozumiem jak można się kaleczyć. Powinno szukać się innego wyjścia. I to opisane pudełeczko w którym schowała narzędzie. Nie wiem jak to ocenić, technicznie i pomysł jest dobry ale jego treść przeraża mnie lekko; tytuł jest bardzo dobrze utworzony do historii 4:)
  • ukaszeq 26.05.2015
    To bardzo smutne, ale prawdzwie. Ludzie szukają ucieczki od rzeczywistości, jakieś pomocy i czesto znajdują ją w takich właśnie rzeczach. A wystarczyłaby rozmowa, nawet z kimś obcym z chatu. Daję 4 za temat, który jest atualny, a mało się o nim mówi. Popracuj nad treścią.
    Zapraszam do mnie, ukaszeq.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania