"Wyspa" - Cz. 3

Nadia zdążyła się już uspokoić, trwając cały czas przytulona do Anette.

-Na nas nie patrzcie, chłopaki!

-Patrzymy na was? Przepraszam, nie zauważyłem.

-Bardzo śmieszne, Sven. - Odrzekła Anette.

-Do-do-dokładnie... - szepnęła cicho Nadia.

-Sven, a może to świeczka? - zasugerował Marcus.

-Matko kochana! A od kiedy to świeczka będąc sama jest pogrążona w ciemności?

-Nooo... Nie świeci przecież bez ognia.

-Tak, ale to nie jest ciemność absolutna. Nie, to nie to, pomyślmy bardziej nad tym pudełkiem. No bo zobacz, mam zamknięte ze wszystkich stron pudełko i chcę wprowadzić tam nieco światła...

-Chyba ci nie pomogę... Mam dzisiaj jakąś dziurę w głowie, jeśli chodzi o kojarzenie faktów.

-Dziura! Marcus, jesteś genialny! To na pewno dziura. Przecież jak zrobię dziurę w pudełku, to wnętrze się rozświetli! Genialne! Przybiłbym ci piątkę, ale nie widzę nawet, gdzie jesteś! Gdyby jednak była to zła odpowiedź i mamy wpaść w wir morski, to miło było was poznać i takie tam...- Sven wziął głęboki oddech i wypowiedział głośno - "Odpowiedź brzmi: Dziura!" - Po jego słowach ziemia jakby lekko się zatrzęsła, a z sufitu zsypało się kilka okruchów skalnych niewielkich rozmiarów, które lekko stukały, upadając na pokład Carlina.

-O cholera... - rzekła cała czwórka jednogłośnie.

-Spokojnie, moi drodzy... Czasami tak się dzieje, gdy przychodzę zweryfikować odpowiedź. Całkowicie normalne. Wasza jest poprawna, zatem trzymajcie się mocno, bo zaraz ujrzycie słońce!

-Czekaj! - Sven nie zdążył nic powiedzieć, kiedy silny prąd porwał statek. Carlin jeszcze nigdy w swojej "karierze" nie płynął z taką prędkością. Nadal było całkowicie ciemno, ale w oddali zaczynał być widoczny mały, świecący punkt, który sukcesywnie stawał się coraz większy. W końcu cała czwórka znalazła się na morzu. Tajemniczego głosu z jaskini nie dało się już nigdzie usłyszeć. Co dziwne, po tej stronie już nie padało. Niebo było czyste jak łza, a słońce świeciło w pełnej okazałości. Wyspa, która była obiektem zainteresowania załogi Carlina pojawiła się już na horyzoncie. Sven ocenił odległość przy tak dogodnych warunkach atmosferycznych na jakieś 15 minut drogi. Ale nie musiał nic robić. Wiatr wiał w żagle tak idealnie, że statek zmierzał prosto w stronę upragnionej wyspy. Była naprawdę piękna. Przy brzegu widoczny był złocisty piasek plaży, a zaraz za nią zielony las o bardzo wyrazistym kolorze. Jeszcze dalej, skoro niebo było czyste, dało się dostrzec wysokie góry. Carlin dopłynął. Sven polecił Marcusowi i dziewczynom spakować i znieść na brzeg cały sprzęt, który może się przydać, gdy sam zabrał się do zarzucania kotwicy. Wyspa z tej strony wyglądała na zupełnie dziką. Nie było tutaj żadnych budowli wskazujących na występowanie portu, a o jakiejkolwiek cywilizacji nie wspominając. Po krótkiej chwili cała ekipa była już na lądzie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania