"Wyspa" - Cz. 4

-No, no! Idealne miejsce na wieczne wakacje! Zero podatków, zero problemów, zero...

-Dobra, dobra, nie zachwycaj się tak. Nie wiemy, co jest po drugiej stronie tego lasu. - przerwał Marcusowi Sven.

-Chyba nie mamy wyjścia. Wchodzimy. - zaproponowała zupełnie już spokojna Nadia.

-A jakby tak go obejść? - rzucił Marcus.

-No jak obejść? - Zapytała Anette wymownie uderzając się otwartą dłonią w czoło. Nie widzisz tych klifów? Nigdy byśmy się przez nie przedostali, a ja w tej wodzie pływać nie mam zamiaru.

- A jak chcesz przebić się przez ten gąszcz? - Odpowiedział Marcus wścibsko kopiując gest wykonany przez Anette.

-Normalnie. - Odrzekł spokojnie Sven i podniósł ze sterty ekwipunku ostrą maczetę, która błyszczała w słońcu, oślepiając jego przyjaciół. To co? Gotowi? Ja z Marcusem weźmiemy to, co najcięższe, a wy resztę. Zbieramy się!

Na tę komendę cała czwórka ruszyła w głąb lasu. Było dokładnie tak, jak wyobrażał to sobie Marcus. Totalna dzicz. Gęste pnącza krnąbrnie opierały się mocnym ruchom maczety wykonywanym przez Svena. Po paru metrach jednak to Marcus przejął pałeczkę, odciążając swojego kolegę. Wchodzili coraz głębiej, a nie wyglądało, aby zbliżali się do jakiegoś konkretnego miejsca. Byli w miejscu, gdzie promienie słoneczne docierały nielicznie. Cali spoceni, brudni i podrapani, szli nieustannie przed siebie, nawet nie wiedząc, dokąd i po co.

Po około godzinie wycieńczającej wyprawy dało się usłyszeć rozmowy dorosłych i wesoły jazgot dzieci. Cała czwórka rozejrzała się dookoła myśląc, że to omamy słuchowe wynikające ze zmęczenia. Ale nie. W końcu Anette odważyła się przerwać ciszę.

-Słyszycie to? - Zapytała Anette

-Taaaa... - odrzekł Sven patrząc się wpół żywy w stronę, z której dobiegały odgłosy.

-Idziemy? - Zapytała niepewnie Nadia.

Zanim zdążyli podjąć jakąkolwiek konkretną decyzję, przez liście przebił się wysoki, łysy mężczyzna w ciemnozielonej tunice i brązowych spodniach. Był całkowicie bosy, pomimo cierni, które w dżungli plątały się pod nogami. Nie wyglądał na dzikiego. Nie miał żadnej broni, patrzył na czwórkę przybyszy tak, jakby oczekiwał ich z upragnieniem. Na jego twarzy widać było po prostu szczery, przyjemny uśmiech. Sven, Marcus, Anette i Nadia momentalnie poczuli wytchnienie, patrząc na tubylca.

-Niemożliwe! Turyści. Hahaha. - Zaśmiał się, a w jego śmiechu słychać było szczerą euforię. - Chodźcie za mną, bo wyglądacie jak siedem nieszczęść.

-Ale...

-Wszystko opowiecie później, jak dojdziecie do siebie. No, dalej! Za mną!

Po przejściu krótkiego odcinka cała piątka znalazła się w jakimś miasteczku. Wyglądało ono bardzo kontrastowo w porównaniu z resztą wyspy, którą dane było zobaczyć badaczom. Jedyna forma cywilizacji, jakiej można by się tutaj spodziewać, to drewniane chatki otoczone palisadą, tymczasem miejsce, w którym właśnie stali wycieńczeni przyjaciele z nowym sprzymierzeńcem na czele było dość pokaźnym zabudowaniem. Po wyjściu z lasu stanęli na ogromnym, brukowanym kole, wokół którego ustawione były domy. W oddali można było dostrzec coraz większe zacieśnianie się ulic oraz wysoką wieżę, która - jak przypuszczał Sven - była latarnią morską. Przeszli trochę w głąb miasteczka i od razu zauważyli gwar, jaki w nim panował. Wyglądało to tak, jakby mieszkańcy przygotowywali się na jakieś ważne wydarzenie. Skręciwszy w prawo w całej tej bieganinie, znaleźli się w gospodzie. Marcus zdążył wychwycić z tabliczki wiszącej przy drzwiach, że była to "TOUPIA". Co to znaczyło? Może był to jakiś zwrot z miejscowego języka? Nikt tego nie wiedział. Ale wyglądało na to, że wszystkie wątpliwości były już bardzo bliskie rozwiania. Gdy czwórka przyjaciół usiadła i odłożyła cały sprzęt, mężczyzna momentalnie przyniósł tacę z czterema szklanymi kuflami pełnymi bliżej niezidentyfikowanej, żółtej cieczy.

-Na zdrowie! Teraz możecie mi powiedzieć, co sprowadza was na naszą piękną wyspę! - w głosie mężczyzny było słychać szczerą ekscytację, która mogła być nawet nieco przerażająca.

-Co to jest..? - Zapytała niepewne Anette, trzymając w ręce nieznany trunek, badając go uważnie wzrokiem.

-Sama spróbuj, piękna damo. Wasze zdrowie! - to powiedziawszy, wziął duży łyk ze swojego kufla.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pluviophile 14.07.2016
    Podoba mi się! Oby to było piwo albo sok jabłkowy =)
  • CabejAkus 14.07.2016
    Dzięki! :D A to się okaże w kolejnej części :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania