z palcem na ustach

nauczyłam się żyć obok

jest dom podparty moimi plecami

sad w nim strach i wróble

szpaki i wiśnie odziobane do pestki czereśnie

 

wyrosną

wystarczy przykryć je ziemią

to cud i przekleństwo

bo tylko nieliczne rozłożą korony

 

nie należę do nich

bliższe mi popioły

z nich buduję wschody i zachody

 

on też jest obok

nie mogę go dotknąć

ale właśnie to czyni go większym

nie patrzę mu w twarz

mógłby wyczytać ten wers o miłości

że układa się do snu w jego zmarszczkach posiwiałych włosach

 

to wszystko na co mnie stać

w tym życiu nieżyciu tuż przy drzwiach

przez które nie da się policzyć przegapionych szans

tym bardziej strat w owocach

 

,

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Noico1 ponad rok temu
    Piękny wiersz, jak sądzę o przemijaniu, ale nie wiem, czy dobrze interpretuję.
  • IgaIga ponad rok temu
    Dzięki.
  • Jacom JacaM ponad rok temu
    za dużo "nich"
    -na i z buduję wschody i zachody-
    według mnie oczywiście ? wystarczy
  • IgaIga ponad rok temu
    Jacom - co racja, to racja. Dziękuję ?
  • Monia ponad rok temu
    Też mi się wydaje,że to o przemijaniu trochę nostagii też bije z tego tekstu przynajmniej jak to tak rozumuję pozdrawiam ?.
  • Cicho_sza ponad rok temu
    Słońce wschodzi i zachodzi, kolejna wiosna, lato, jesień zima. I pośrodku tej machiny człowiek, który siedzi w mentalnym przedsionku swojego życia - za stary by żyć, zbyt młody by umierać.
    Pozdrawiam po długiej przerwie ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania