ZaDUSZKI
Niedawno przeprowadziłam się z pięknego, ogromnego miasta na jakieś zadupie. Mam tak strasznie cholerny widok z okna mojego pokoju, że nie chcę w nim w ogóle przebywać. Na wprost widać cmentarz. Stare, opuszczone cmentarzysko. W dodatku dzisiaj są Zaduszki. A tam nie widzę ani jednej lampki, świeczki ani kwiatów. Pusto i brudno - groby pokryte mchem i kurzem, niektóre zasypane liśćmi. Przeraża mnie ten widok każdego dnia, a nocą nawet tam nie patrzę. Nie no, zawsze tam patrzę. Muszę.
Za każdym razem jak wracam ze szkoły, przechodzę obok tego cmentarza. Chciałabym tam wejść i zbadać to miejsce, ale nie sama. Wreszcie nadszedł ten dzień, kiedy miałam okazję.
- Tomek! Ty mi pomożesz. Wejdziesz tam ze mną, prawda? - miałam nadzieję, że go namówię.
- No nie wiem, Jess. To nie najlepszy pomysł - odparł zniesmaczony.
- No to ty, Karina - odrzekłam zmieniając kierunek.
- Ja nie mogę, jadę do babci - tak akurat, fajna wymówka. Musiałam więc zrobić to sama. Zabrałam ze sobą Jaspera (mojego psa) i poszłam.
Gdy stałam już przed wejściem Jasper zaczął wąchać. Zwabiłam go do środka i przekroczyliśmy bramy cmentarzyska.
- Jasper! Co ty robisz? - krzyknęłam, gdy pies wyrwał mi się i uciekł w głąb grobów - Jasper wracaj!
Nic z tego. Biegł jak zaślepiony jakąś mocą. Postanowiłam pobiec za nim. Mijałam drzewa, stare lampy, groby, same nagrobki a nawet samiusieńkie tabliczki z inicjałami. Pupil zniknął mi z oczu. Zatrzymałam się zdyszana. Rozejrzałam się powoli. Kruki przeleciały mi nad głową, wydając przeraźliwe odgłosy. Zaczęłam się bać. Wtem ujrzałam, że stoję na jakiś kościach! Odskoczyłam z piskiem co wprawiło ptactwo w kolejny przelot na inne drzewo. Potknęłam się niefortunnie o kawałek granitu i wylądowałam na grobie. Przeczytałam inicjały "Magdalena Weber".
- Jezus przecież to moja mama - szepnęłam patrząc na zdjęcie. Byłam zdruzgotana. Nie mogłam nic zrobić. Leżałam na tym grobie nie ruszając się i popłakując. Gdy ocknęłam się, zawołałam:
- Jasper!
- Jasper...Jasper...Jaspe....Jasp...Jas...Ja...Jaa...a.. - odezwało się echo. Jednak to nie było zwykłe echo. Miało ton kobiecy. Ciarki przeszły mi po plecach. Postanowiłam pobiec do domu. Ale chwila!
- Gdzie ja jestem? - spytałam szeptem samą siebie. Zgubiłam się! To było straszne. Nie wiedziałam co robić. Usiadłam pod drzewem i snułam najgorsze scenariusze. To koniec - tak myślałam. Ale okazało się, że to nie koniec moich przygód, tutaj, na cmentarzu.
Po jakiejś godzinie myślenia, postanowiłam działać. I to szybko, bo zaczynało się ściemniać. Moim pierwszym zadaniem było odnaleźć swoje położenie, drugim dorwać Jaspera a celem: jak najszybsze opuszczenie tego śmietniska.
Ani to ani to mi się nie udało, a było już ciemno. Wtem zadzwonił telefon. To była MAMA?!
- Mamo? MAMO!!! Jak dobrze, że żyjesz! Nie wiesz co tu jest - cieszyłam się. Niestety to był głuchy telefon. Próbowałam dzwonić jeszcze raz, ale to samo. Nagle jakaś kobieta złapała mnie od tyłu i zaciągnęła zatykając mi buzię i oczy. To była...
- Mamo?!
- Już dobrze skarbie, chodź szybciutko za mną - odparła moja mama. Chyba moja mama. Bałam się, ona nie pozwalała mi nic mówić. Trzymała mnie kurczowo za rękę i prowadziła w głąb cmentarza. Miała bladą twarz, proste włosy i szare oczy, jednak mając te przeciwieństwa i tak przypominała moją mamę. Zatrzymała się przy otwartym grobie. Nic tam nie było. Pusta trumna.
- No wskakuj kochanie - powiedziała pokazując na trumnę.
- Co? - byłam zszokowana.
- Nie bój się, po prostu wejdź - mówiła ciepłym głosem.
- Nie! Nie chcę - przeczyłam.
- Może to cię przekona - cudem pojawił się tam Jasper. Był....był martwy. Nie oddychał.
- Co ty mu zrobiłaś!? - płakałam.
- To dla naszego dobra, skarbie - odparła zniecierpliwiona.
- Ty nie jesteś moją matką!!! - krzyknęłam, plując jej w twarz. Rozzłościła się tym, stała się wyższa, chudsza a jej włosy się wydłużyły. Wepchnęła mnie do trumny i zamknęła z psem. Czułam pod palcami krew Jaspera, oblizywałam łzy i słuchałam jak potwór zakłada granitowy kafel. Zrobiło się ciemno, nic nie widziałam. Było tu tak ciasno, że mogłam ruszyć tylko lewą ręką. Tak strasznie się bałam. Przepraszałam wszystkich.
Komentarze (4)
,, odezwało się echo. Jednak to nie było zwykłe echo. Miało ton kobiecy. '' - echo odpowiada głosem kogoś, kogo naśladuje. Powinno mieć bohaterki czyli kobiecy. Może miałaś na myśli, że powinno mieć dziewczęcy, a miało kobiecy, ale to nie jest jasne.
Są też błędy w interpunkcji i zapisie dialogów ,, - cudem pojawił się tam'' - Cudem z dużej
Dam mocne 4 i pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania