Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

CIERNIOWY BYT

   Pojawiła się w świetle otwieranych drzwi kompletnie bezszelestnie. Wyglądała wręcz majestatycznie, oświetlona światłem z głębi korytarza. Atuty kobiecości wyraźnie zarysowała ciemność piwnicznego pomieszczenia. Cudu nie będzie! Błysnęła w mroku iskra, nie nadziei a pomiotu diabelskiego. Dzierżyła w dłoni bolesny na wskroś paralizator życia, raziła z przerwami pod kolanem, aż poczuła swąd palonej skóry. Nie był w stanie nic doznać, po wizycie pięści na twarzy, niewiele zostało z nosa. Wdzierając się do gardła, metalowymi drobinami wywołującymi drapanie skutecznie uszkodziła ośrodek mowy. Lewa noga przytwierdzona na wysokości kostki obejmą metalową połączoną stalową króciutką linką, do prawej dłoni za nadgarstkiem, skutecznie ograniczała możliwość poruszania się. Nie był w stanie się wyprostować, jedynie kulejąc na jednej nodze, schylony maksymalnie do podłogi powłóczył nogami.

 

   Jarzyła się w nicości promieniem światła mizerna żarówka, oświetlając miskę na podłodze z czymś, co nic nie przypominało, przymocowane do dna miski aluminiową łyżką. Doskonale poinformowany o czasie na posiłek automatycznie zaczynający się po wtargnięciu łyżki w usta. Z pierwszym kęsem, opadał bat na plecy, dając wyłącznie cierpienie, gehenna trwała do ostatniego kęsa, aż łyżka waliła w puste dno miski, obwieszczając czas na myjnię.

 

   Zapinała z ogromnym namaszczeniem obroże z malutkimi dotkliwymi kolcami na całym obwodzie, z premedytacją szarpała za smycz, aby dotkliwie zapoznać ciało na granicy życia i śmierci. Po ściągnięciu obejmy metalowej z nogi, uwięziony na smyczy wlókł się do pomieszczenia na wprost, wyposażonego w wąż ogrodowy myjący pod dużym ciśnieniem. Krótka wizyta wody, następnie chlusnęła z wiaderka płynem dezynfekującym, za którym trafiło mydło, proces kąpieli relaksującej został rozpoczęty. Zapięła smycz do pochwytu wystającego ze ściany, zamknęła za sobą drzwi, dając wytchnienie na dokładne wyszorowanie starganego ciała. Mógł do woli stać w strumieniach gorącej wody z natrysku. Kiedyś odpiął smycz z pochwytu, szukając drogi ucieczki. Zniszczyła twarz pięściami, okładając bez opamiętania, wtedy stracił zmysł węchu. Zdeformowała gumową pałką, biła wytrwale bardzo mocno po delikatnych punktach mężczyzny. Wiele dni potrzebował, żeby wstać z ziemi, więcej nie próbował odpinać smyczy.

 

   Prowadziła w głąb ogromnego ogrodu przy domu w malowniczo położonym Woliborzu, przypięła do formy suszarki na pranie kręcącej się w kółko, biegał jak pojebany kilka okrążeń w jedną stronę by po chwili podobną ilość w drugą, nigdy nie wiedział, ile czasu maltretowała, wbijając w ciało formę fizyczną. Na początku zmęczony stawał, wtedy przychodziła z batem, zadając męki, nauczyła karności w krótkim czasie. Biegał wolniej, bez przerwy.

 

   Wprowadziła interesujące doświadczenie napawające niebotycznym lękiem, po którym jakby powiedziała, lataj w powietrzu, to by latał. W graniczącym pomieszczeniu z jego pokojem w piwnicy ustawiła na stole zespół klatek połączonych wąskimi metalowymi korytarzami z ogromną ilością szczurów! Przypięła dodatkową klatkę do całości z malutkim prosiaczkiem, do którego prowadziło malutkie okienko, na końcu korytarza łączącego z kompleksem gryzoni. Podchodziły, gryząc po kawałeczku prosiaczka, zjadały żywcem bardzo wolno kawałeczek po kawałeczku. Po godzinie zostało kilkanaście kosteczek, dokładnie ogołoconych ze wszystkiego, co zjadliwe.

 

   Wyginając boleśnie ręce za plecy, zapięła kajdanki na rekach, na nogi łańcuchy, spinając metalowym łącznikiem z obrożą na szyi. Wprowadziła do wąskiej wysokiej klatki, przytwierdzając ciało do ścianki. W środkowej części było malutkie okienko na wysokości brzucha, dokładnie obszar przytwierdziła rzemieniami do klatki. Podjechała klatką pod kompleks, okienko bezpośrednio trafiło w korytarz kompleksu. Z dzikim wyrazem twarzy obserwowała oczy szalejące, błagające. Wpadł w szaleństwo paniki, skamlał, nie mogąc wydobyć głosu, ze zniszczonego gardła. Otwierała przejście dla gryzoni jak w zwolnionym filmie. W korytarzu ich szczęścia a jego straszliwego, niepojętego strachu. Przemieszczały się wolno, wciskając się jeden na drugiego, głodne mięciutkiego ciała w okolicy brzucha. Stała niczym posąg, niewzruszona bezgłośnymi objawami paranoidalnego żebrania o troszeczkę człowieczeństwa — strzelenie w łeb z broni palnej.

 

   — Jeżeli kiedykolwiek się w jakiejkolwiek formie sprzeciwisz, ewentualnie nie okażesz należnego posłuszeństwa, nie zamknę korytarza — w ostatnim momencie kilka centymetrów przed brzuszkiem, gdy mocz strachu wylał się z rozporka, mknąc po nogach, zamknęła przejście z kompleksem gryzoni.

 

   Przestała zakuwać w łańcuchy zniewalające, nie zakładała więcej obroży, kompletnie bez jakichkolwiek zniewalających urządzeń podróżował, posłusznie gdzie chciała i kiedy chciała, stał się całkowicie uległy. Rzekła — biegnij, to biegł jak opętany do utraty przytomności, skacz — to pewnie by skakał, pytając — ​jak wysoko.

 

   Wskoczyła w życie, podczas pojedynku na korcie tenisowym. Podeszła jakby się znali od zawsze, ścierała z lica pot, tak się to spodobało, że następnego dnia jadąc nad zalew w Dzikowcu, wycierała z ust języczkiem likier po ciastkach. Po chwili wycierał ręcznikiem plecy wychodzącej spod natrysku. Nie przeszkadzało kompletnie kilka lat więcej, od jego dwudziestu jeden za chwilę kończonych. Wchodząc w dorosłość, prawnik z Wrocławia określił — dziedziczysz ogromną fortunę. Pełnoletność otwierała drzwi do całkowitego stanowienia o dorobku minionych pokoleń zamieszkujących piękną Ziemię Kłodzką. Na chwilę spadła z dorodnego w rozporku tylko po to, żeby w urzędzie w Nowej Rudzie móc zawrzeć związek małżeński, po wielkiej odkrytej miłości dwojga stworzonych dla siebie ludzi. Tyle zapisali w bajce o dwójce zakochanych. Prawda była tak makabryczna w genezie, do tej pory mózg się wyłącza na pierwsze wspomnienie.

 

   Dzisiaj określa czy może oddychać, pić, jeść wreszcie, czy może żyć zamknięty za kilkoma drzwiami oddzielającymi od wolności. Mógł jedynie skrupulatnie stosować się do poleceń. Czas powoli dobiegał do kresu, za moment osiągnie wymagane minimum do zarządzania majątkiem. W drodze prawnej przejmie kontrolę, wtenczas będzie zbytecznym elementem. Prawdopodobnie bez dozy litości zepnie do kompleksu z wygłodniałymi szczurami, które powoli wydrążą przez żołądek drogę ku wolności, choć one będą miały szansę być sobą. Jeżeli miałoby być inaczej, nie trzymałaby w tak upadlających warunkach, mało było mieć wszystko, chce mieć wszystko dla siebie.

 

   Siedziała, na krześle wyzywającej króciutkiej w ciemnoniebieską krateczkę spódniczce, mając praktycznie długie zgrabne w ciemnych niebieskich rajstopach całe odsłonięte, kawałek cudownego tyłeczka z premedytacją zostawiła na wierzchu dla spragnionych oczu. Włosy spływały na krągłe ponętne piersi, wydawało się, że święcą w pomieszczeniu, w którym zniewoliła, jakby nie było męża.

 

   — Do przyszłego tygodnia doprowadź się do ładu, żebyś przypominał człowieka, w biurze prawniczym dokonamy przekazania majątku, zamieszkasz na górze naszego domu w luksusowych warunkach, w takich pozostaniesz, gdy zniknę z twojego Świata.

   — Odradzam jakiekolwiek kombinacje, chyba że masz ochotę na spotkanie w kompleksie gryzoni? — zawiesiła dobitnie głos.

 

   Na samo wspomnienie widoku prosiaczka zjadanego po kawalątku przez szczury ze strachu chciał zniknąć w ścianie. Podszedł, okazując bezgraniczną uległość, opadając na kolana. Służalczość polizała uniesione stopy, w bezgłosie potwierdził poddanie. Wszystkie drzwi dokładnie zamykane, otworzyła na całą szerokość w geście zaproszenia. Trafił do zapamiętanego, w marzeniach pokoju prawie biegnąc w ekstazie, skarpetki prawie zjadł razem z majtkami w błogostanie, że może dotykać. W końcu zgubił goły tyłek — w dzień i w nocy, nie pozwalała cokolwiek ubierać.

 

​   Włożył najwygodniejszy garnitur, idąc do kuchni zrobić kawę po kilku miesiącach dręczenia. Siedziała na fotelu, wspierając zgrabne w czerwonych szpilkach na sąsiednim, zdążyła wdziać sukienkę z pierwszego razu, gdy opadła na fallusa wraz z zachodzącym Słońcem za szczytem Garncarza nad dolinami przodującymi w kierunku Przełęczy Woliborskiej. Miał nieodpartą ochotę zanurzyć się w morzu pragnień, ogniu spełnienia, ale gdzieś głęboko usłyszał tupot małych stópek, które czekały na kąsek. Nie miał złudzeń co do przyszłości, był pewny zakończenia żywota jako posiłek dla małych stworzonek w klatkach.

 

   Napisał w notatniku — czy ma ochotę na kawę, robi dla siebie.

   — Tak poproszę wyjątkowo z mleczkiem z cukrem zamiast czarnej smoły — nawet się uśmiechnęła, ostatni raz.

 

   W starej, ukrytej przed dziećmi skrytce, mamusia trzymała leki na sen, gdy ból nie pozwalał zasnąć. Na rodzicach zawsze mógł polegać, wsypał jak koniowi do filiżanki ukochanego potwora w spódnicy.

 

   Zdawało się lub też nie, ale malutkie oczka mówiły „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”. Zanim główka wbiła się w ciepłe miękkie ciałko w okolicy brzuszka, ostatni raz popatrzył. Zamknął na głucho drzwi, mali przyjaciele kawałek po kawałku zjadali, kochaną? Nie, niekochaną!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Bajkopisarz 29.06.2020
    „Błysnęła w mroku iskra, nie nadziei a pomiotu diabelskiego w jej dłoni bolesnego na wskroś paralizatora życia”
    Coś w tym szyku nie gra, bo czytam któryś raz i nie rozumiem… Może gdzieś przecinka brakuje?
    „następnie chlusnęła”
    Sugestia: chluśnięcie
    „Przypięła dodatkową klatkę do całości z malutkim prosiaczkiem”
    Znów mało zrozumiały szyk
    „kajdanki na rekach,”
    Rękach
    „moich 21 za chwilę”
    Liczba słownie
    „mając praktycznie długie zgrabne w ciemnych niebieskich rajstopach całe odsłonięte, kawałek cudownego tyłeczka z premedytacją zostawiła na wierzchu dla mych spragnionych”
    Nie składa się ten szyk w logiczną całość, za dużo chcesz napisać naraz.
    „że święcą w pomieszczeniu”
    Świecą (?)
    „pozwalała cokolwiek ubierać.”
    Wkładać / zakładać. Ubiera się choinkę

    Podejrzewam, że te dziwne szyki zdań miały sugerować kompletny mętlik w głowie narratora, ale to nie wyszło dobrze. To jest niezrozumiałe i średnio wygląda na stylizację i celowość. Raczej jako nieświadome błędy.
    Treść niby znana i już wiele razy opowiadana, ale jest dobrze. Faktycznie bohater wygląda na kompletnie złamanego, przegranego, który już się pogodził z losem i pożegnał ze światem, ale w ostatniej chwili jeszcze niespodziewanie się odwija i trafia idealnie nokautując przeciwnika. Przeciwnika, który zapomniał, że trzeba być czujnym do samego końca. Ale przynajmniej szczury miały uciechę.
  • Katrine 29.06.2020
    Tak masz rację, dlatego historyjkę umieściłam pod szyldem /Trening wyobraźni/
    Z tym „ubierać” to troszeczkę poniosło Bajkopisarza, ale wybaczam. Polecam Synonim.net
  • Bajkopisarz 29.06.2020
    Ubierać się = wkładać / zakładać - jak najbardziej poprawne. Ubierać bez się - choinkę, dziecko na spacer.
    W tej uwadze, którą zrobiłem wcześniej, w cytowanym zdaniu nie ma "się".
  • Katrine 29.06.2020
    Specjalnie dla Bajkopisarza, skopiowałam

    "Co ubieramy, wkładamy i zakładamy
    Ryszard Kuźma, 10 grudnia 2013

    Dylemat z ubieraniem się, wkładaniem i zakładaniem ubrania, obuwia, nakrycia głowy mają nie tylko użytkownicy języka, ale i językoznawcy, np. zastanawiamy się, czy płaszcz można założyć, czy tylko włożyć; kiedy używamy czasownika ubierać, a kiedy jego strony zwrotnej ubierać się. Najnowsze słowniki języka polskiego i wypowiedzi językoznawców pozwalają jednak na ustalenie, że ubieramy się w coś, wkładamy coś, a czasami także zakładamy coś na coś.

    Ubierać się

    Bez wątpienia mówimy: Anna ubiera się w płaszcz, a Jan ubiera się w sweter i spodnie. W przytoczonym zdaniu poprawnie został użyty czasownik ubierać w stronie zwrotnej: ubiera się. Natomiast zdecydowanie błędne byłoby użycie w tym zdaniu czasownika ubiera (bez się), np.: Anna ubiera płaszcz,
    a Jan ubiera sweter i spodnie. Chociaż wielu Polaków w ten sposób mówi, nadal nie należy stosować tego regionalizmu.

    Utwierdza nas w tym przekonaniu najnowszy Słownik poprawnej polszczyzny PWN, w którym czytamy m.in.:

    „ubierać się 1. «wkładać na siebie» ktoś, coś ubiera się: Ubierał się niezwykle starannie. Ktoś, coś ubiera się w coś (n i e: ubiera coś): Do pracy ubieramy się w specjalne kombinezony (nie: ubieramy specjalne kombinezony)”.

    „ubierać 1. «wkładać na kogoś lub na coś ubranie» ktoś ubiera kogoś, coś – (w coś): Dziewczynki lubią ubierać swoje lalki”.

    ● Błędne w znaczeniu ‛wkładać coś, ubierać się w coś’. Np.: Powoli ubierał płaszcz”. Poprawnie: Powoli wkładał płaszcz, ubierał się wpłaszcz. Ona wkładała kapelusz. Dlaczego wkładasz buty? Dziś zakładasz nowy naszyjnik?

    Wkładać

    Poprawne jest sformułowanie: Anna wkłada płaszcz, a Jan wkłada sweter i spodnie. Zgodnie z przywołanym wcześniej słownikiem, wkładać, to (…) „2. «umieszczać coś, zwykle ubranie, na kimś, na sobie» ktoś wkłada coś – (na coś): Wkłada (nie: ubiera) suknię, kapelusz, a na ręce rękawiczki”.

    Zakładać

    Czasownika założyć powinno się używać w zdaniach typu: Zbigniew założył krawat, a Julia założyła okulary, ponieważ krawat zakłada się na koszulę, a okulary na nos.

    Słownikowa definicja brzmi:

    „zakładać (…) 3. «kłaść coś na czymś, nakładać coś na coś» ktoś zakłada coś – (komuś, czemuś) – (na coś): Wieczorami dziadek zakładał na nos okulary i czytał. (…)

    ● Zakładać, lepiej: wkładać, płaszcz, sukienkę, garnitur, buty. Ale kiedy jest mowa o przedmiotach, które się umieszcza na sobie: Zakładać(nie: wkładać) krawat, okulary, kolczyki, plecak itp.”.

    Uwaga!

    Zdarza się, że mówimy: Załóż płaszcz, albo załóż sweter. Anna założyła kurtkę, ale nie założyła czapki.

    Użycie czasownika założyć w tym znaczeniu (zamiast włożyć lub ubrać się w…) budzi pewne wątpliwości, niektóre słowniki je odrzucają, inne akceptują. W przytoczonej wyżej definicji czytamy, że „lepiej wkładać” niż zakładać.

    Jednak „zakładanie” dopuszcza i prof. Jan Miodek, i prof. Mirosław Bańko, który stwierdzając, że oba czasowniki są często używane zamiennie, pisał: „Dlatego nie jestem wcale skłonny do krytykowania tych, którzy mówią o zakładaniu płaszcza czy butów. W Innym słowniku języka polskiego PWN, opartym na Korpusie Języka Polskiego, w haśle założyć uwzględniliśmy oba znaczenia – i to dotyczące krawata, zegarka i okularów, i to dotyczące płaszcza i obuwia”.

    Jak widzimy, czasownik założyć coraz odważniej wchodzi do polszczyzny, ale oficjalnie nadal zaleca się zakładanie krawata, natomiast wkładanie płaszcza lub ubieranie się w płaszcz.

    Barbara Ellwart"
  • Tjeri 30.06.2020
    Albo czegoś nie zauważam, albo tym skopiowanym fragmentem dokładnie potwierdziłaś słowa Bajkopisarza...

    Teskt, z jednej strony działa, opisywane okrucieństwa nieprzyjemnie przyśpieszają puls. Z drugiej, niedostatecznie uzasadniłaś, dlaczego więzień nie próbował np. obezwładnić prześladowcy. Owszem, coś na początku było o paralizatorze. Ale można by sobie wyobrazić wiele sytuacji, w których bohater mógł zaatakować. Oczywiście wierzę, że mógł być całkiem złamany, ale za słabo to w tekście umocowane.
    Jest trochę negatywnie zatrzymujących wyrażeń.
    "Błysnęła w mroku iskra, nie nadziei a pomiotu diabelskiego w jej dłoni bolesnego na wskroś paralizatora życia, raziła z przerwami, tuż pod kolanem aż poczuła swąd palonego mięsa." - to zdanie to koszmarek...
    "Sylwetka wyraźnie majaczyła w tle oddalonego światła niczym latarnia wskazująca ratunek. Cudu nie będzie." - tu zaś składniowo jest w porządku, ale porównanie nieco niefortunne - latarnia daje światko, zaś sylwetka na tle światła rzuca cień...
    "Atuty kobiecości wyraźnie podświetlała ciemność mojego piwnicznego pomieszczenia." - tu coś podobnego - ciemność, która coś podświetla, brzmi nieporadnie.
    Generalnie, wg mnie, jest zaczątek pod dobry thriller, ale trzeba by nad tekstem nieco popracować.
  • Językowo ok, ale fabuła wydaje mi się bezsensowna. Pozdrawiam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania