Zakład z Niebem 1

Ponad setka par obcasów stukała, i nie chciała przestać. Grube sploty wełny kolorowej czapki nic jej nie dawały, nie przynosiły ciszy. Siedziała bez celu, ale jednak zdeterminowana na ławce przy peronie piątym, patrząc się w tory. Zimno było, para leciała jej z nosa przy oddechu, ale tylko zacierała ręce i czekała, choć nadzieję niemal całkowicie straciła. Uleciała z niej tak samo jak całe ciepło w oczach, i sama zastanawiała się, czy coś jej to przywróci.

Kolejny w ciągu ostatnich trzech godzin pociąg wtoczył się leniwie na stację, sapnął stanął. Drzwi się otworzyły z sykiem, zaraz też było słychać jakiś śmiech, krzyk, zamieszanie… Ona nie patrzyła jednak na to w ogóle, pociąg był ze złego miejsca, bo tam nie mieszkał ten ktoś. Wiedziała, że z niego nie wysiądzie, że powinien był wysiąść już dwie godziny wcześniej, ale tak jak wtedy spotkała się z rozczarowaniem, tak teraz czuła okropną pustkę. Miała ochotę na gumę balonową, ale jedyne drobne wrzuciła do pokrowca od gitary pewnemu grajkowi, który ze swoim starym drewnianym instrumentem stał pod mostem, i szarpał struny. Ona – gitara – zwała się Pee. A on sam kazał wołać na siebie Reef.

Jeszcze dziś rano krzyczał:

- Aduś! Aduś! Patrz!

I wtedy właśnie podeszła, i wrzuciła mu ostatnie pieniążki, tylko dlatego, że zagrał jej ulubioną piosenkę z zamkniętymi oczami. Była wtedy taka szczęśliwa, że zaśpiewała z nim, i dopiero potem przyszła do dworzec, i choć była pół godziny przed czasem, bała się, że za późno. Teraz wiedziała jednak, że choćby i przyszła jutro, byłaby za wcześnie.

Tata nie wrócił.

***

Zielone, czarne, czerwone, białe…

- Aduś?

…srebrne, beżowe…

- Tak?

Brzdąknęły struny, Pee melodyjnie odchrząknęła.

- Co robisz? – Reef przekrzywił głowę.

- Patrzę sobie na auta. Tata miał auto. Pomarańczowe było, takie ładne, wyglądało tak ślicznie jesienią, wiesz? Bo się od razy weselej robiło, jak ono jechało przez taką szarówę, takie było… - Podparła dłonią policzek, i oderwała spojrzenie od ulicy. – Tata je kochał.

Reef poprawił Pee na kolanie, i poluzował szalik pod szyją, sięgał mu do ziemi. W odpowiedzi ułożył palce na gryfie, gitara zaskrzypiała smutno.

- Every time we suffer again, holding lovely memories - zanucił, choć mogło się wydawać, że był to tylko wiatr. Potem przerwał i westchnął.

- Może jednak to miało być w innym terminie? Za tydzień na przykład? – zapytał.

Ada, która znów zawędrowała spojrzeniem w przestrzeń, beznamiętnie pokręciła głową.

- Szósty, szósty listopada. Tak się cieszyłam…

Czerwone, zielone, srebrne…

- A może przyjedzie autem?

- Nie ma auta.

- A co z tym pomarańczowym?

- Sprzedał. To było jak jeszcze mama była…

Reef nie pytał dalej, za to znów zagrał. Pee wydawała się tak samo smutna jak dziewczyna, brzmienie miała wyjątkowe, rozdzierająco piękne. Ada poprawiła płaszcz, i skuliła się, żeby zrobiło się jej cieplej. Deszcze jeszcze nie padał, ale chmury na niebie były już tak szarogranatowe, że ich płacz zdawał się być tuż-tuż. Dziewczyna łudząc się, że jej kolorowa czapka uchroni ją przed całym złem świata, i na dodatek sama w to nie wierząc, siedziała dalej, pod masywnym filarem mostu, a ulica była obok. Na niej auta. Czarne, białe, niebieskie…

Po chwili namysłu zawarła niemy układ, z Niebem. Tak sobie właśnie wymyśliła, pomyślała, że ładnie to brzmi. Zakład z samym Nieboskłonem, coś jak umowa z Aniołami, pakt z Bogiem… Kto się pierwszy rozpłacze?

- Reef, musisz nam pomóc – powiedziała Aduś do chłopaka.

- Pomóc wam, ależ nie ma sprawy, kto to „wy”? – Uśmiechnął się.

- Ja i Niebo. Właśnie się założyliśmy.

Reef zadumał się na chwile, Pee razem z nim, milczeli, a Ada patrzyła z wyczekiwaniem.

- Aduś, głodna może jesteś?

W tym momencie usta dziewczyny przeszył grymas, zupełnie niepasujący do orzechowych oczu i różowych rumieńców. Potem na policzkach pojawiły się dwie łzy, jedna po jednej, druga po drugiej stronie, płynęły równo ze sobą, potem spotkały się na brodzie i spadły złączone na ziemię.

- Przez ciebie przegrałam – pożaliła się. – Czemu nie wierzysz, że założyłam się z Niebem?

- Niebo jest za wysoko, nie usłyszy cię – odparł Reef wymijająco.

- Do nieba trzeba albo krzyczeć, albo do niego milczeć. Tak mówił tata, jak się modlił co wieczór. Ja się już nie modlę, bo nic mi to nie daje, ale czasem rozmawiam z Niebem, i właśnie przed chwilą rozmawiałam i się założyliśmy, kto pierwszy zacznie płakać…

Zaczęło padać, Aduś przerwała, poczuła na nosie kropelkę, która nie pochodziła z jej oka.

- Patrz, rozczuliłaś to twoje Niebo, płacze z tobą.

Reef wiedział, że i tak nie zrozumie, postanowił więc zaakceptować, tylko dlatego, żeby drobna siedemnastolatka przestała płakać. Nie chciał jej smutku, a miał go tyle przez ostatnie dni… Udało mu się choć trochę, otarła nos i ponownie oparła głowę. Teraz widać jej było tylko tęczówki, zasłoniła resztę buzi kołnierzem płaszczyka. Wyglądała jak lalka niemalże, siedziała nieruchomo, patrząc w deszcz, albo zupełnie gdzie indziej, ona tylko wiedziała. Czuła, że wełna przemięka i włosy zaczynają robić się mokre, czuła chłód, ale dzielnie tkwiła w miejscu, nie chciała pokazywać znów słabości, i tak na za dużo sobie pozwoliła. Wiedziała doskonale, że takie rzeczy nie mogą jej złamać, bo drugi raz się nie podniesie, musiała być silna. I była, ale bała się, że wszystko się kończy.

„Coś się kończy, coś się zaczyna” - tylko, że dla niej nie miało co dobrego się zacząć, wszystko co kochała odeszło, nie wróciło, nadzieja też opuściła ją kilka dni temu, miała tylko Reefa. Ale był on tylko zwykłym grajkiem, ze zwykłą gitarą o imieniu Pee.

Mimo to, wstała w końcu, przemoknięta lekko, i wysiliła się na pierwszy uśmiech od dnia, w którym spędziła cztery długie godziny na peronie piątym.

- Tak, jestem głodna – oświadczyła, złapała chłopaka za rękę. – Chodźmy.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • mjo 07.11.2014
    Dojrzała tematyka, choć miejscami popadasz w nadmierny jak na mój gust dramatyzm. Ale tym, czym to opowiadanie stoi, są przede wszystkim opisy! Niebanalne, piękne i przede wszystkim idealnie pasują do reszty, nie wydają się wciśnięte od niechcenia. Daję 5/5, choć jak na standardy tego serwisu to zasługujesz na 10/5.
  • Rocky 07.11.2014
    Dziękuję bardzo, Mjo, miło mi niezmiernie to słyszeć :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania