Keraj, dzięki Tobie ten bezsensowny wiersz nabrał sensu. Nawet nie wiedziałem, że napisałem tak naprawdę dokumentację techniczną kamery.
Sprawdźmy ją. Rozebrane do półmroku bramy to rzeczywiście świat widziany okiem kamery termowizyjnej z funkcjonalnością akomodacyjnego ruchu. W rzeczywistości pełna ciemność, w oku kamery już wydzielone pełne kontury, więc rozebranie z ciemności jak najbardziej uzasadnione. Ptak (czyli kamera) pachnie niskim powietrzem, bo z bram wychodzą menele (cięty kwiat ulicy) i oko naszego urządzenia zostaje skierowane w dół, na szemrane towarzystwo. Iskrzące nuty to oczywiście gitara, na której gra jeden (a może nie tylko jeden) z naszych lumpów. Ziejące usta, płomienne smoki to nic innego jak papierosy, które zapalają. Nasz ptak (kamera) reaguje na ciepło, więc pachnie rozgrzanym powietrzem, bo temperatura obiektu wzrasta. I ostatnia zwrotka. Dźwięki gitary upadły, muzyka przestała łagodzić obyczaje, więc menele poszli na noże. I tu jest słabość opisu technicznego, bo zakłada, że:
a) są ludzkie duchy
b) wydzielają ciepło
I przy tym, niekoniecznie słusznym założeniu, kamera idzie w górę (ptaki pachną wysokim powietrzem), śledząc duchy pociętego nożami szemranego towarzystwa.
Keraj, bardzo Ci dziękuję, bo przywróciłeś wiarę w sens mojej twórczości.
Podoba mi się choć nie do końca kumam przesłanie. Jak byś mógł zobaczyć co ci napisałem pod twoimi komentarzami w To nie Bóg stworzył człowieka. To takie uwagi odnośnie Żydów i ich postawy w czasie wojny. Jestem ciekawy twojej opinii.
Przesłanie jest proste Ozar. Nie pisz wierszy, bo uwierzysz w smoki, a wtedy cały Twój racjonalizm pójdzie się rypać. Dzięki za komentarz. Zerknę później pod tamten tekst.
Hm, wiec jednak drapieżnik wyruszył na łowy:))
I bardzo dobrze.
Niektórzy wierzą w „w płomienne smoki”, ja tam wierzę. Czasem próbuje nieudacznik jednym takim być, czasem je widzę gdzieś, gdzie słów mi samemu zabraknie , świetnie kiedy je goszczę pod własnymi tekstami. Ta metafora jest po prostu świetna!
Nie bardzo wiem Maurycy, o czym mówisz, pisząc o "świetnej metaforze". Z wypowiedzi wynika, że o smokach, ale pisząc o nich pisałem po prostu o smoczycy ze Shreka. Wiersz nie ma nic kompletnie wspólnego z wypowiedzią pod Twoją "Laleczką". Akurat myśl z lenistwa zebrała tylko pojęcia z tamtej wypowiedzi, żeby wyglądało efektowniej. Jak się pisze o niczym, to trzeba to ukryć przynajmniej pod tanim efekciarstwem. I jak widzę do pewnego stopnia udało mi się. Dzięki za komentarz.
Ironia wreszcie Ci się udała, bo wiersz jest cienki jak moja wypłata w latach 90. w pewnej firmie, która już nie istnieje. Układ zwrotek i rozmiary zdań powodują, że albo w czytaniu zakłóca się obowiązujący akcent paroksytoniczny i czyta się w miarę płynnie, ale nie po polsku, albo akcentuje się poprawnie i wtedy czytanie idzie jak gruda, potykając się na krótkich końcówkach. Zaburzenie płynności jest niedopuszczalne formalnie, ponieważ refrenem są ptaki, które, i tu już przechodzimy do semantyki, podnoszą się do lotu w sposób harmonijny, a nie stopniowy.
Można przesunąć znaczenia do granic absurdalnych, ale nie można tego zrobić z wyrażeniami przyimkowymi, a wykwit może być na czymś, a nie z czegoś. Niby istnieje jedna z definicji wykwitu jako przejawu doskonałości, ale tutaj tekst sugeruje, że jest to wykwit marginesu społecznego z bram, a więc jest czymś takim jak wykwit na skórze. Od biedy można ten zabieg podciągnąć pod anakolut, ale bardzo nieudany. Omdlewanie ostrzy w objęciach gam mnie jest nawet metaforą, ale żenującą trawestacją powiedzenia "muzyka łagodzi obyczaje", a druga zwrotka nijak nie jest kontynuacją pierwszej. Jest jakimś czort wie skąd wziętym decorum nie pasującym do niczego. Sztukmistrze i ziejące smoki to aluzje do baśniowości ograne i wyświechtane, w dodatku tutaj użyte bez żadnego uzasadnienia. Antytetyczne zestawienie upadłych ciętych kwiatów i wysokiego lotu ptaków to zbędny i niczym nie uzasadniony patos, wprawdzie nie do końca jawny, ale też łatwy do wyłapania.
Odpowiedź na pytanie, czym jest ten wiersz, odpowiedź brzmi: o niczym. Jest tak naprawdę głupim, prostackim zestawem słów nie kryjącym żadnego desygnatu. Dziwię się tym piątkom, ale widocznie coś tam w nim się komuś spodobało. Dzięki za komentarz.
Komentarze (13)
Sprawdźmy ją. Rozebrane do półmroku bramy to rzeczywiście świat widziany okiem kamery termowizyjnej z funkcjonalnością akomodacyjnego ruchu. W rzeczywistości pełna ciemność, w oku kamery już wydzielone pełne kontury, więc rozebranie z ciemności jak najbardziej uzasadnione. Ptak (czyli kamera) pachnie niskim powietrzem, bo z bram wychodzą menele (cięty kwiat ulicy) i oko naszego urządzenia zostaje skierowane w dół, na szemrane towarzystwo. Iskrzące nuty to oczywiście gitara, na której gra jeden (a może nie tylko jeden) z naszych lumpów. Ziejące usta, płomienne smoki to nic innego jak papierosy, które zapalają. Nasz ptak (kamera) reaguje na ciepło, więc pachnie rozgrzanym powietrzem, bo temperatura obiektu wzrasta. I ostatnia zwrotka. Dźwięki gitary upadły, muzyka przestała łagodzić obyczaje, więc menele poszli na noże. I tu jest słabość opisu technicznego, bo zakłada, że:
a) są ludzkie duchy
b) wydzielają ciepło
I przy tym, niekoniecznie słusznym założeniu, kamera idzie w górę (ptaki pachną wysokim powietrzem), śledząc duchy pociętego nożami szemranego towarzystwa.
Keraj, bardzo Ci dziękuję, bo przywróciłeś wiarę w sens mojej twórczości.
I bardzo dobrze.
Niektórzy wierzą w „w płomienne smoki”, ja tam wierzę. Czasem próbuje nieudacznik jednym takim być, czasem je widzę gdzieś, gdzie słów mi samemu zabraknie , świetnie kiedy je goszczę pod własnymi tekstami. Ta metafora jest po prostu świetna!
Można przesunąć znaczenia do granic absurdalnych, ale nie można tego zrobić z wyrażeniami przyimkowymi, a wykwit może być na czymś, a nie z czegoś. Niby istnieje jedna z definicji wykwitu jako przejawu doskonałości, ale tutaj tekst sugeruje, że jest to wykwit marginesu społecznego z bram, a więc jest czymś takim jak wykwit na skórze. Od biedy można ten zabieg podciągnąć pod anakolut, ale bardzo nieudany. Omdlewanie ostrzy w objęciach gam mnie jest nawet metaforą, ale żenującą trawestacją powiedzenia "muzyka łagodzi obyczaje", a druga zwrotka nijak nie jest kontynuacją pierwszej. Jest jakimś czort wie skąd wziętym decorum nie pasującym do niczego. Sztukmistrze i ziejące smoki to aluzje do baśniowości ograne i wyświechtane, w dodatku tutaj użyte bez żadnego uzasadnienia. Antytetyczne zestawienie upadłych ciętych kwiatów i wysokiego lotu ptaków to zbędny i niczym nie uzasadniony patos, wprawdzie nie do końca jawny, ale też łatwy do wyłapania.
Odpowiedź na pytanie, czym jest ten wiersz, odpowiedź brzmi: o niczym. Jest tak naprawdę głupim, prostackim zestawem słów nie kryjącym żadnego desygnatu. Dziwię się tym piątkom, ale widocznie coś tam w nim się komuś spodobało. Dzięki za komentarz.
Milego dnia.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania