Zapalniczka
Ten świat bardziej potrzebuje ołowiu i stali, niż wody. - Taka refleksja narodziła się w głowie Jasufa, kiedy krążył pomiędzy plutonem Shermanów.
Właśnie wrócili spod Jaziry i z włazów wychylały się głowy w hełmofonach i z obrysem oczu kobry od kurzu i smaru wokół okularów ochronnych.
- Jasuf, dawaj wodę – niosły się zewsząd ochrypłe głosy.
To będzie dobry dzień - doszedł do wniosku, wyciągając skórzany kubek i nalewając wody z bukłaka spragnionym pancerniakom.
Podbiegł najpierw do Shermana „Daisy”, bo lubił mechanika tej załogi, Johna z Oklahomy, który zawsze pytał w swoim łamanym arabsko – angielskim o jego żonę, dzieci i kozy.
Kolejność rzeczowników była różna i to niezmiernie bawiło Amerykanina, choć Jasuf nie rozumiał dlaczego, bo przecież stan posiadania w jego świecie miał inną hierarchii wartości. Strata kozy, czy dziecka zawsze jest smutnym wydarzeniem.
- John, pij. - Nalał kubek i podał zmęczonemu białasowi. Nie lubił nadętych Angoli, ale tych pociesznych chłopców z Ameryki już tak.
- Nie mam teraz kasy. Chcesz trzy paczki „Cameli”?
„Camele”były równie wartościową walutą co dolary.
- Daj. - Dlaczego te stalowe potwory mają benzynę, płyny hydrauliczne, a nie mają zwykłej wody?
I wtedy do wsi wjechały trzy „Pantery”.
To była dla nich tarcza strzelecka z nieruchomych Shermanów. Ze dwa nawet obróciły wieże i strzeliły, ale tylko zarysowały przedni pancerz niemieckich maszyn.
Pierwszy dostał „Daisy”.
Nie bez powodu żołnierze nazywali amerykańskie czołgi „Ronsonami.”. Po trafieniu paliły się równie niezawodnie i obficie co te zapalniczki.
- Jasuffff. - krzyk Johna dobiegł z uchylonego włazu. - Pomóż!
Jasuf był schowany za rogiem chałupy, ale usłyszał Johna i zobaczył wyciągniętą rękę. Podbiegł i złapał za nią.
I poczuł ból poparzenia, a skóra z ręki czołgisty zwyczajnie została mu w dłoni.
- Jasuf... Chryste...- Ciało zapadło się w głąb.
- John... pieprzony chrześcijanin...
Stał przy płonącym czołgu, choć żar bił od niego niemiłosierny.
Już nigdy nie będę nosicielem wody – pomyślał. Wrzucił „Camele” w otwór.
Zapal sobie od „Ronsona”.
Po chwili zdjął z pleców bukłak z wodą i wlał tam całą zawartość.
A teraz jeszcze się napij.
Komentarze (10)
A poza tym jak zwykle bardzo dobrze.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania