Zaproszenie.

Weszłam do mieszkania, zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Zakupy zaniosłam do kuchni. Po chwili do kuchni weszła Justyna.

-Rysia, list do ciebie przyszedł.-podała mi czerwoną kopertę. Czekała z zaciekawieniem, aż ją otworzę. Obróciłam kopertę w dłoni, zastanawiając się co to może być. Po chwili otworzyłam, zaczęłam czytać zawartość. Justyna razem ze mną zaglądając mi przez ramię.

-Kto to ta Amanda i Kamil? Które z nich jest ci bliższe?-spytała Justyna.

-Oboje.-odpowiedziałem cicho, sama nie poznając swojego głosu.

-Z kim pójdziesz? Zaproszenie na ślub masz z osobą towarzyszącą.

-Nie wiem czy w ogóle pójdę.

-No jak to tak? Przecież to twoim znajomi.-zanim jej odpowiedziałam, wyszła, bo zadzwonił jej telefon. A ja myślałam o Amandzie i Kamilu, to nie byli tylko moi znajomi, to byli moi przyjaciele. Zauważyłam, że pomyślałam o nich w czasie przeszłym. Bo i jak miałam myśleć? Rok się do mnie nie odzywali. Dlaczego akurat Kamil, żeni się z nią? Przeżyłam bym każdą inną, ale Amanda? Od zawsze byłam zakochana w Kamilu, mój błąd, że nigdy tego nie pokazałam. Ciekawe dlaczego wysłali mi zaproszenie? Nie mogli przyjść osobiście? Było im wstyd? Doskonale wiedzą, gdzie mieszkam, nie zmieniłam mieszkania już od pięciu lat. Próbowałam sobie przypomnieć, jak urwał nam się kontakt. Rok temu, mieliśmy razem wyjechać na wakacje w góry, niestety wypadła mi pewna sprawa w pracy. Pojechali tam we dwójkę, jak widać nie wiele trzeba było.. Wrócili z gór już jako para. Potem nie odzywali się do mnie.

Stałam już w kolejce by pogratulować młodej parze. Postanowiłam, że się jednak pojawię, pokaże, że nie jest mi smutno i źle. Nie chciałam przyjść sama, zaprosiłam kolegę z pracy. Nadeszła moja kolej, stanęłam przed nimi, zobaczyłam wielką radość na twarzy Kamila, Amanda już nie miała takiej wesołej miny. Zdziwiłam się, przecież tyle lat się przyjaźniłyśmy, oprócz tego ostatniego braku kontaktu, nigdy nic złego między nami nie było. Pomyślałam, że to może ja czymś jej zawiniłam.

-Wszystkiego najlepszego, na nowej drodze życia!-powiedziałam mam nadzieje wesoło.

-Jednak przyszłaś?!-zapytał radośnie Kamil.

-A miało mnie nie być?-spytałam zdziwiona.-Przecież pod twierdziłam zaproszenie.

-A, może i tak!-krzyknęła Amanda.-Dzięki ci Ryśka!-Już nie patrzyła na mnie, tylko gdzieś za mną wyczekując na następną osobę. Starałam się zachować twarz, uśmiechnęłam się i odeszłam.

-Co to było?-zapytał Kacper, zupełnie zapomniałam, że stał cały czas koło mnie, gdy stałam tam.

-Co?

-Mówiłaś, że to ślub twoich przyjaciół, a jak na razie przyjazny to tylko jest ona. A ona jakaś taka, patrzyła na ciebie jakbyś chciała byś już sobie poszła.

-Wydawało ci się.-machnęłam ręką.

-Co im kupiłaś?-szybko zmienił temat. Chyba się zorientował, że też zauważyłam dziwne zachowanie Amandy.

-Ekspres do kawy.

-O to będą mieli trzy.

-Jak to?

-Słyszałam jak ludzie rozmawiali.

To było prawdziwe Polskie wesele, wodzirej rozbawiał tłum, Wszyscy pili, bawili się razem z parą młodą, Amanda promieniała, lecz tylko gdy napotkała mój wzrok, robiła się jakaś dziwna. Chciałam zrobić jej przysługę, udałam się do łazienki. Patrzyłam przez chwilę w lustro. Do łazienki wszedł Kamil.

-Pomyliłeś drzwi?-spytałam, tuż obok była toaleta męska.

-Chciałem cię przeprosić.

-Mnie za co?-zapytałam głupio, trochę speszona.

-Rok się do ciebie nie odzywaliśmy. To był ciężki rok, wiem że to żadne wytłumaczenie.

-Rozumiem.-ale chyba nie rozumiałam. Nie mieszkaliśmy od siebie jakoś strasznie daleko, Jakieś trzy godziny drogi. Wiadomo, że każdy ma swoje życie, nie musieli do mnie przyjeżdżać co weekend. Ale przecież istnieją telefony.-A właściwie jak to się stało?-spytałam szybko, dla rozluźnienia. Oczywiście nie swojego, bo tylko go o to zapytałam i cała się spięłam , czkając na odpowiedź.

-A, jakoś tak wyszło. Bardziej Amandzie, było do tego śpieszno.

-To znaczy?

-Haha, niefortunnie to zabrzmiało. Chodziło mi o ślub.

-Oświadczyła ci się?-spytałam, bo nie rozumiałam. Amanda lubiła brać sprawy w swoje ręce.

-Nie.-powiedział rozbawiony.- Przecież ją znasz, tak ponaglała, tak gadała, że jakoś tak wyszło.

-Ty nie chciałeś?

-Chciałem, ale nie tak szybko.

-Jak się kogoś kocha, to chyba nie ma znaczenia.

-Nie?

-Bo co? Nie byłeś jeszcze gotowy?

-No, coś w tym stylu..

-No właśnie. Myślę, że jakbyś ją kochał to nie martwiłbyś się o gotowość.

-A ty kogoś masz?-zmienia temat, albo żebym się zamknęła, albo to drażliwi temat lub jeszcze chciał mi dowalić bo moja odpowiedź była:

-Nie.

-A ten, Kacper?

-Skąd wiesz, że to Kacper?

-Od Amandy.

Tydzień po weselu, Kamil prosił mnie o spotkanie. Pojawiłam się na umówionym miejscu. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać.

-Cześć.-zanim zdążyłam odpowiedzieć mówił dalej.-Muszę z kimś poważnie pogadać.-Z kimś? Nie ze mną, ale z kimś. To mógł się zwierzać przechodniom.-Miałaś rację.-o jakaś nowina.

-Z czym?

-Nie za bardzo ją kocham.

-To znaczy?

-Amande, chyba mi się pomyliło, jest mi bliska. Bardzo bliska, tak jak ty. Ale jej nie kocham tak, no wiesz..-pocieszające, czyli mnie też tak nigdy. Nic nie odpowiedziałam, bo i co miałam niby? Aha?-No, dopiero ten ślub mnie obudził, no i rozmowa z tobą. -chyba zrobiłam dziwną minę, bo zaraz szybko dodał:-Ale to nie twoja wina! Tak miał być..

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania