Zarys historii epistemologii

1. Racjonalizm

 

W racjonalizmie źródłem naszego poznania jest umysł, czyli pisząc precyzyjniej logiczna, intelektualna analiza. Podstawowy błąd, jaki ludzie popełniają to ograniczanie racjonalistów do osób posługujących się logiką dwuwartościową. Naprawdę jednak, istnieją racjonaliści używający innych metod.

 

Przypuszczalnie pierwszym europejskim racjonalistą był Parmenides (urodzony w pierwszej połowie VI w. p.n.e. zmarł w drugiej połowie V w. p.n.e.). Był on autorem tezy, że “Byt jest, a nie-bytu nie ma”. Wyprowadził z tego twierdzenia całą wielką teorię ontologiczną, jednak nie będę się nią zajmował, gdyż byłoby to odchodzenie od tematu. Najważniejsza w myśli Parmenidesa jest zasada niesprzeczności. Coś nie może być jednocześnie takie i inne. Na tej zasadzie bazuje logika dwuwartościowa (o czym będę pisał później).

 

Parmenides stworzył swoje teorie przy pomocy intelektu. Zdawał sobie sprawę, że zmysłowe obserwacje nie zawsze porywają się z jego poglądami. Wnioskował z tego, że zmysły nie mówią nam prawdy. Dopuszczał jednak zmysłowe osądy w życiu codziennym.

 

Racjonalistą był również Demokryt (urodzony przypuszczalnie 460 p.n.e. data śmierci nie znana). Twierdził on, że poznanie zmysłowe jest “ciemne”, zaś umysłowe prawdziwe. Niestety brak informacji powoduje, że nie możemy dokładniej opisać poglądów epistemologicznych Demokryta.

 

Możemy teraz przejść do Sokratesa(469-399). Twierdził on, że w umyśle każdego człowieka jest ukryta wiedza i przy pomocy intelektu możemy ją wydobyć. Tak jak dla buddyjskich świętych (bodhisattwów) celem jest uświadomienie ludziom, że mają naturę Buddy, tak celem dla Sokratesa było ukazanie ludziom ich ukrytej wiedzy.

 

Należy zaznaczyć, że dla Sokratesa nie każda wiedza była potrzebna (zwalczał np. filozofię przyrody); lecz tylko wiedza etyczna tzn. na temat dobra. Uważał on, że każdy, który zrozumie, co jest dobre, zacznie dobrze postępować. Pogląd taki nazywamy intelektualizmem etycznym.

 

Sokrates nauczał ludzi za pomocą rozmowy. Posługiwał się dwiema metodami. Pierwsza była metoda “zbijania”. Polegała ona przyjęciu na poważnie tezy przeciwnika, a następnie zdawanie mu prostych pytań. Efektem miało być dojście do konkluzji sprzecznej z wcześniejszym wnioskiem i tym samym obalenie tezy. Druga była metoda “położnicza”. Zadając proste pytania, na które trzeba było odpowiedzieć tak lub nie, pomagał ludziom dojść do własnego wniosku. Często używał do tego indukcji tzn. myślenia w stylu zbiorę odważne czyny i stwierdzę, czym jest odwaga.

 

Od Sokratesa myślenie logiczne przejął Platon (427-347), jednak najważniejsza był dla niego mistyka, dlatego też Platonem zajmiemy się w rozdziale o irracjonalizmie.

 

Natomiast uczeń Platona Arystoteles (384-322) dokonał syntezy sensualizmu i racjonalizmu, jednak zachował przy tym wyższość umysłu nad zmysłami. Owszem, pierwotna wiedza bierze się ze zmysłów. W taki sposób dokonujemy sądów szczegółowych. Potem, jednak przechodzimy do sądów ważniejszych, czyli ogólnych. Te natomiast są zawsze dokonane na drodze umysłowej.

 

Na podstawie wspomnianej już filozofii Parmenidesa Arystoteles stworzył logikę dwuwartościową. Opiera się ona na zasadzie, że coś jest prawdziwe (wówczas ma wartość 1) lub fałszywe (wówczas ma wartość 0).

 

W Średniowieczu zwolennikami racjonalizmu byli scholastycy. Scholastyka polega na syntezie fideizmu i racjonalizmu. Pierwszym scholastykiem był Św. Anzelm (1033-1109). Nauczał on, że chociaż sama wiara jest już czymś dobrym, to jednak powinniśmy rozumieć, w co wierzymy. Jest to możliwe, ponieważ Bóg jest racjonalny; Anzelm stworzył też dwa dowody na istnienie Boga.

 

Najwybitniejszym Scholastykiem był Św. Tomasz z Akwinu (1225-1275). Próbował on łączyć chrześcijańską filozofię z poglądami Arystotelesa. Nasze poznanie zaczyna się od zmysłów, lecz później przechodzimy na drogę rozumu. W tej kwestii Tomasz zgadzał się z Arystotelesem. Św. Tomasz twierdził, że prawdy wiary nie mogą być sprzeczne z rozumem, mogę jednak być dla niego nie zrozumiałe. I właśnie tym, czego nie można zrozumieć, a można jedynie uwierzyć zajmuję się teologia. Filozofia, zaś zajmuję się tym, co można zrozumieć. Św. Tomasz, tak samo jak Anzelm dowodził istnienia Boga.

 

Zapewne zaskoczę moich czytelników pisząc, że w Tybecie istniała (i istnieje nadal) buddyjska Scholastyka. Uprawiali ją Dalajlamowie i podległa im szkoła Gelugpa. Nie odrzucają oni jednak typowej dla Tybetu mistyki i magii. Według Gelupy poznanie buddyzmu ma trzy stadia. Najpierw czytamy pisma buddyjskie lub słuchamy nauczycieli. Potem dokonujemy umysłowej analizy tej filozoficznej wiedzy. Ten drugi poziom nazywamy “nyam ogtu chupa”. Na samym końcu pojawia się mistyczne doświadczenie, jednak nawet wtedy nie można zatracić intelektualnego zrozumienia. Jest to sprzeczne z innymi tradycjami mistycznymi, które głoszą, że w momencie osiągnięcia stanu mistycznego intelekt jest zbędny.

 

Dla europejskiego racjonalizmu ważnym okresem było oświecenie. Wybitny myśliciel oświecenia Wolter (1694-1778) uczył, że za pomocą rozumu (który jest oczywiście kompatybilny z zmysłowym doświadczeniem) można wyjaśnić wszystko. Dotyczyło to również prawd religijnych, jednak argumentacja scholastyczna go nie przekonywała, gdyż nie była wolna od objawienia. Większość francuskich filozofów oświeceniowych poszła drogą Woltera. Przykładowo filozof Helvetius (1715-1771) twierdził, że racjonale wychowanie może uczynić człowieka dobrym.

 

Na swój sposób racjonalistą był również Kant(1724-1804). Napisałem “na swój sposób”, gdyż uznawał on na równie wiedzę zmysłową (wyobrażenie) i umysłową (pojęcie).

 

Często przedstawia się romantyzm, jako okres upadku racjonalizmu; nie jest to do końca prawda. Działający w okresie romantyzmu filozof Hegel (1770-1831) był skrajnym racjonalistą. Uważał on, ze wszytko, co istnieje jest logiczne. Bynajmniej nie chodzi tutaj o logikę dwuwartościową. Zdaniem Hegla z dwóch sprzeczności czyli tezy i antytezy, należy wyłonić ich syntezę. I to właśnie ta synteza, jest prawdziwa.

 

2.Irracjonalizm

 

Termin irracjonalizm oznacza pogląd, że właściwym źródłem poznania są uczucia, emocje, intuicje, czary czy (szeroko rozumiane) stany mistyczne. Dla laika często irracjonalizm mieni się, jako główne przeciwieństwo racjonalizmu. Jest to pogląd błędny. Podstawowy podział w epistemologii to filozofowie akceptujący rzeczywistość taką, jaką przedstawiają ją zmysły (empiryści) i filozofowie szukający innych (z pozoru sprzecznych z zdrowym rozsądkiem) metod poznania (racjonaliści i irracjonaliści). Paradoksalnie, czasami zalicza się nawet irracjonalistów do racjonalistów. Termin ten bywa również używany, jako synonim braku rozsądku czy nawet głupoty. Nie jest to żaden kolokwializm, gdyż z takim rozumieniem irracjonalizmu spotykamy się również w pracach naukowych np. w książce Jacka Dobrowolskiego “Filozofia głupoty”.

 

Początki europejskiego irracjonalizmu siadają orfizmu. Trudno jednoznacznie stwierdzić, kiedy ten ruch powstał. Przypuszczalnie orficy rozpoczęli swoją działalność w VI w. p.n.e., zaś założycielem tej grupy (może wypadałoby bardziej napisać sekty?) był półlegendarny Onomakritos. O Orfikach wiemy niewiele. Liczba informacji na ich temat, które przerwały do naszych czasów jest mała. Po za tym są to głównie informacje z tzw. drugiej ręki, zaś te, które pochodzą wprost od nich są niejasne (są to poematy, a nie traktaty filozoficzne) i napisane raczej w późniejszym okresie.

 

Zdaniem orfików nasze dusze były kiedyś bogami, jednak grzeszyły i zostały uwięzione w ciele. Teraz przechodzą z jednego ciała do drugiego, i z jednego wcielenia do drugiego. Tak wiec człowiek składa się z dwóch elementów: duszy (element dionizyjski) i ciała (element tytaniczny). Musimy (orficy, jako pierwsi w Grecji obiecywali pośmiertną nagrodę możliwą dla wszystkich) uwolnić się z ciała i zakończywszy cykl reinkarnacji powrócić do świata bogów. Miały temu służyć cnotliwe życie oraz specjalne, magiczne obrzędy. I właśnie te misteria były wątkiem irracjonalnym u orfików. Niestety, nasze informacje na ich temat są zbytnio skąpe, abyśmy mogli je dokładnie opisać.

 

Wierzenia orfickie miały duży wpływ na pitagorejczyków. Ta szkoła (będąca jednocześnie związkiem wyznaniowym i reakcyjnym stronnictwem politycznym) została założony przez Pitagorasa (570r. p.n.e. – 497r.p.n.e.). Mało wiemy o samym założycielu, jednak przypuszczalnie jego rola w myśli pitagorejskiej była wyolbrzymiana (najprawdopodobniej to nie Pitagoras odkrył słynne twierdzenie, którym teraz męczy się dzieci w gimnazjach). Pitagorejczycy tak samo jak orficy dążyli do zakończenia cyklu wcieleń za pomocą dobrych uczynków i magicznych misteriów, ale również (co było już nowatorskie) badań matematyczno-przyrodniczych. Liczby dla Pitagorejczyków były czymś więcej niż dla współczesnych ludzi. Oni przypisywali im wartość magiczną.

 

Teraz należy zająć się najwybitniejszym filozofem irracjolanym – Platonem (427 r. p.n.e – 347r. p.n.e.). Dwa były podstawowe źródła myśli platońskiej: sokratejskie (racjonalne) i pitagorejsko-orfickie (irracjonalne). Wbrew obiegowym opiniom drugie źródło było ważniejsze (przynajmniej w sensie epistemologicznym). Cel u Platona był ten sam co u Pitagorasa i orfików (być może również i u Sokratesa?), zakończenie reinkarnacji i powrót do świata bogów, który Platon nazwał krainą idei. Aby nie było żadnych niejasności przejdę teraz do platońskiej ontologii i wyjaśnię (o ile to w ogólne można wyjaśnić?) czym są idee zamieszkujące tę krainę. Otóż według Platona wszystkie byty jednostkowe są mniej lub bardziej dokładnym odzwierciedleniem jednej konkretnej idei. Tak więc, wszelkie domy naśladują ideę domu, wszelki piękne przedmioty (ale i byty abstrakcyjne) ideę piękna. Idee są więc wzorami wedle, których jest stworzony nasz świat. Oczywiście nie da się tego w pełni zrozumieć w sensie intelektualnym.

 

U Platona poznanie ma kilka stopni. Pierwsze jest poznanie zmysłowe. Ponieważ jednak mówi nam ono jedynie o świecie materialnym, jest ono bezużyteczne. Wielu przed Platonem nie ceniło zmysłów, ale on pierwszy odebrał im jakąkolwiek wartość. Drugi stopień to poznanie umysłowe. I te jest już właściwe. Nie wystarczy coś zobaczyć, trzeba to jeszcze przemyśleć. Platon nie odrzucał jednak całkowicie doświadczenia w procesie poznania. Szanował doświadczenie z poprzedniego życia czy pamięć o krainę idei. Jednak nawet nasz rozum nie jest w stanie pojąć wszystkiego. I teraz przechodzimy do trzeciego stopnia – poznanie intuicyjne. To intuicja wyjaśnia nam to, co rozum przerasta. Dialogi platońskie są pełne mistycznych doznań. Ktoś mógłby zapytać: dlaczego zaliczam Platona do irracjonalistów skoro zaliczyłem Gelugpę do racjonalistów, skoro w obydwu przypadkach mamy trzy podobne stopnie poznania. Różnice są dwie. Po pierwsze, u Gelugpy stan mistyczny trzeba rozmieć (umysłowo), u Platona zaś nie. Po drugie Platon nie tworzył żadnych prac analitycznych, a jego filozofia jest w dużej mierze niepojęta dla intelektu (chociażby wspominana już kraina idei).

 

Wielki okres irracjonalizmu przypada na końcówkę antyku (czyli czasy po Chrystusie). Wówczas wszystkie szkoły (poza epikureizmem) szły w kierunku mistycyzmu. W tym właśnie okresie działała wyrocznia chaldejska, której założycielem był przypuszczalnie Julian (żyjący w II w. n.e. dokładnych dat nie znamy). Oryginalność jego myśli polegała na tym, że chciał wykorzystać magię do celów religijnych, a nie religię do celów magicznych, jak robili to inni. Zdaniem Juliana, Boga nie można zrozumieć, można jednak się z nim zjednoczyć i do tego właśnie służyła mu magia. Niestety, nie potrafimy zrekonstruować jak wyglądały te praktyki.

 

Najwybitniejszym filozofem tego okresu był Plotyn (ok. 203-270), będący twórcą neoplatonizmu. Neoplatonizm jest próbą rozwinięcia i zreformowania filozofii Platona, nie należy tego mylić z próbą odnowienia filozofii Platona, czyli medioplatonizmem. W przypadku Plotyna, tak samo jak w przypadku Platona nie można omówić jego epistemologii, nie omówiwszy przedtem (przynajmniej pobieżnie) jego ontologii. Zdaniem Plotyna najwyższym bytem jest bliżej nieopisany, bezosobowy Bóg, którego nazwał Jedno. Z bytów wyższych wyłaniają się byty niższe. Tak więc z Boga powstały idee, z idei dusza świata (a wraz z nią wszystkie dusze jednostkowe), a z duszy świat materialny. Dusza powinna jednak uwolnić się od ciała i wrócić do Boga. Nie osiągniemy tego przez intelekt, gdyż Boga nie można zrozumieć. Musimy się z nim mistycznie zjednoczyć. Tak samo jak u Platona służyła ku temu intuicja, jednak w przypadku Plotyna sprowadzała się ona do czystej ekstazy i była pozbawiona jakichkolwiek elementów racjonalności. W drodze do Boga miała pomagać również magia.

 

Starożytnych irracjonalistów zamyka św. Augustyn (354-430). Ten myśliciel zapoznawszy się przedtem z argumentacją sceptyczną zastanawiał się czy jakakolwiek wiedza jest pewna. Otóż pewna jest wiedza o tym, że żyjemy i jesteśmy tego świadomi. Tego nikt przecież nie kwestionuje. Czy jednak tylko to? Również nasza wiedza o prawdach wiecznych jest pewna, jeśli pochodzi od Boga. Precyzując, niektórzy otrzymują od Boga łaskę wiedzy. Nie był to fideizm, gdzie po prostu uznajemy dogmaty wiary; tutaj potrzebne było osobiste spotkanie z Bogiem. Ta wiedza zdobyta poprzez kontakt z Bogiem została nazwana później iluminacją. Św. Augustyn był mistykiem, ale innym niż Plotyn; nie jednoczył się z bezosobowym Bogiem, lecz prowadził dialog z osobowym Bogiem. Filozofia Augustyna była drogowskazem dla wielu mistyków średniowiecznych.

 

Błędne byłoby jednak myślenie, że mistyka typu plotyńskiego w średniowieczu wymarła. Otóż istniała ona ciągle, a jej najwybitniejszym przedstawicielem był mistrz Eckhart (ok. 1260-1327). Wbrew tradycjom scholastycznym (w których był wychowany i których językiem pisał) uważał Boga za bezosobowego. Mistyka miała u niego polegać na odszukaniu Boga we własnej duszy. Jeśli go odszukamy, wówczas zatracimy własne Ego, własne odczucie odrębność i indywidualności i zjednoczymy się z Bogiem.

 

Wiek XVII przyniósł innego wybitego mistyka Pascala (1623-1662). Pierwotnie szukał on wiedzy racjonalnej, logicznej i pewnej, jednak nie odnalazł jej i popadł w rozpacz. Z tego stanu uratowała go wiara. Skoro nie można zrozumieć, to trzeba uwierzyć. Wprawdzie argumentacja Pascala miała element racjonalny (chociażby słynny “zakład”), jednak nie była to argumentacja wyjaśniająca prawdziwość tez, lecz jedynie je promująca. Po za tym Pascal głosił, że po uzyskaniu stanu mistycznego należy porzucić wszelką racjonalność.

 

Przejdźmy teraz do XVIII w. Laikom ten okres kojarzy się wyłącznie z racjonalizmem, jest to jednak zbytnio daleko idące uproszczenie. Irracjonalizm był widoczny w poglądach Adama Smitha (1723-1790). Podstawą relacji między ludźmi są uczucia (czy też może lepiej emocje?). Zaś podstawowym uczuciem jest współczucie (naprawdę Smith używał słowa sympatia, jednak współczucie lepiej oddaje co miał na myśli). Współczując innym krzywd jakich doznają i radując się z ich szczęścia wczuwamy się w ich rolę i na swój sposób tracimy ego. Paradoksalnie ten laicki i postępowy myśliciel doszedł do podobnych wniosków jak mistycy.

 

W okresie oświecenia działał również Rousseau (1712-1778). Jego poglądy były jednak bardzo dalekie oświeceniu. Twierdził on, że nauka, rzemiosło i sztuka oraz ogólnie cała cywilizacja nie dały niczego dobrego, ale za to dały dużo złego. Najlepszy okres był, kiedy byliśmy “szlachetnymi dzikusami”. Rousseau chociaż był filozofem (ujawnia się nam tutaj pewna niespójność) był przeciwny jakimkolwiek spekulacjom filozoficznym. Nawet w przypadku moralności, uważał, że zamiast myśli etycznej powinniśmy kierować się intuicją, która jest najlepszym przewodnikiem.

 

W dobie romantyzmu największy wpływ na irracjonalizm miał Schopenhauer (1788-1860). Twierdził on, że możemy poznać jedynie własną psychikę, która ogranicza się do bezrozumnej woli. Człowiek ugania się jedynie za niemożliwym do zaspokojenia popędami, co prowadzi do frustracji i cierpienia. Sposobami na uwolnienie się od tego bólu są zmniejszenie pragnień, współczucie innym i kontemplacja sztuki. Wszystko więc bazowało tutaj na uczuciach i emocjach.

 

Późniejszym myślicielem głoszącym irracjonalne poglądy był Kierkegaard (1813-1855). Ten duński filozof zajmował się rekcjami między człowiekiem a Bogiem. Człowiek nie może pojąć absolutu. Bóg jest dla nas niezrozumiały, nie mieści się w naszym poznaniu intelektualnym. Przykładowo, Bóg jest nieskończony, lecz nieskończoności nie możemy wyjaśnić umysłem, ani nawet wyobrazić sobie. I nie wynika to z naszej ułomności, lecz z samych cech Boga- on nie jest logiczny. Kierkegaard zgadzał się z Pascalem w niescholastycznym podejściu do religii, ale nie odnajdywał w wierze spokoju, lecz lęk. Bał się tego, co było niepojęte.

 

Kierkegaard miał duży wpływ na powstałą w latach 30. XX wieku filozofię egzystencjalną, której twórcą był Niemiec Heidegger (1889-1976). Jak sama nazwa wskazuje podstawą tej filozofii jest sama egzystencja człowieka. Człowiek będący jedynym bytem, który ma samoświadomość, może mieć wpływ na własną egzystencję. Oczywiście ma wpływ na własną osobowość, lecz już nie w pełni na własne przetrwanie. Jeden poszczególny człowiek jest niczym wobec świata i może być przez ten świat unicestwiony. Taki pogląd prowadził do trwogi.

 

Poważnym błędem byłoby ograniczenie irracjonalizmu do filozofii europejskiej. Był on znany w Azji. Klasyczna myśl hinduistyczna była bardzo bliska orfikom, pitagorejczykom i akademii platońskiej. Dusza została za grzechy uwieziona w ciele i jest poddana procesowi reinkarnacji. Może jednak uwolnić się i powrócić do świata boskiego. Hinduscy mędrcy opracowali całe metody zjednoczenia się z absolutem , jedynym Bogiem. Piszę jedynym, gdyż w hinduizmie Bóg jest jeden. Ma tysiące postaci (cały panteon bóstw ludowych), lecz jest jeden. Interpretowanie każdego boga hinduskiego z osobna i dopatrywanie się w tej religii politeizmu jest błędne.

 

Z hinduizmu wyłonił się buddyzm, który ogranicza człowieka do czystej samoświadomości. Wszystko inne (również ego) jest tylko ułudą, której powinniśmy się pozbyć. Służą temu medytacje. Mam nadzieję, że czytelnicy sami zauważyli już duże podobieństwo do mistrza Eckharta. Buddyzm rozpowszechnił się w całej wschodniej Azji. W Tybecie zaczerpnął szamańskie elementy tamtejsze ludowej wiary (Boon). Dla mojego artykułu najważniejsza jest odmiana, która powstała w Chinach pod nazwą chan, lecz bardziej znana jest jej japońska nazwa Zen (czytaj Dzen). Według Zenu celem medytacji jest oczyszczenie własnego umysłu. Medytacja zenistyczna jest prosta; medytując skupiamy się na jednej czynności i pozwalamy wszelkim myślom (której miałby nasz od niej odciągnąć) odpłynąć. Taką czynnością, może być siedzenie w pozycji medytacyjnej, ale również zwykłe czynności domowe. Jeśli zapanujemy nad myślami to doznajemy tzw. stanu pustki (który bez niektórych jest porównywany do Boga). Intelekt nie jest tutaj potrzebny, może nawet zawadzać. Mnisi zenistyczni odradzają racjonalność (chociaż jej nie zabraniają). Uwolnieniu od racjonalności służy medytacja z koanem, a wiec z paradoksalną zagadką, na którą nie ma odpowiedzi, np. jaka była twoja twarz przed urodzeniem? Widząc jak nasz intelekt nie radzi sobie z tym pytaniem, odchodzimy od racjonalizmu. Zen jest tak bardzo antyintelektualny, że nawet unika odpowiedzi na pytania o buddyjską teologię. I dotyczy to nie tylko skomplikowanych problemów, ale również takich podstaw jak np. reinkarnacja. Wziąwszy to pod uwagę, można zwątpić czy zen jest jeszcze religią.

 

3.Sensualizm

 

Sensualizm jest to sposób szukania prawdy za pomocą zmysłów np. słuchu czy węchu. Sensualizm jest powiązany z empiryzmem w ten sposób, że poznanie zmysłowe zawsze jest doświadczeniem. Jednak nie idzie to w drugą stronę, gdyż jest możliwe doświadczenie niezmysłowe. W tym rozdziale zajmę się tymi filozofami, którzy ograniczali doświadczenie do zmysłów.

 

Naukę o sensualizmie można rozpocząć od działających na terenie Grecji w V w. p.n.e. sofistów. Byli to nauczyciele, którzy za pieniądze uczyli jak skutecznie działać w społeczeństwie np. jak zrobić karierę w polityce. Nie byli wprawdzie sofiści szkołą filozoficzną, jednak kilku z nich filozofowało, a całość myśli była na tyle spójna, ażeby tworzyła przynajmniej zarys systemu. Świat poznajemy za pomocą zmysłów (a nie rozumu jak twierdziła większość greckich mędrców). Oczywiście sofiści zdawali sobie sprawę, że poszczególnym ludziom zmysły pokazują, co innego np. ślepemu oczy pokazują tylko ciemność. Wnioskowali, jednak z tego, że nie ma jednej prawdy i wszystko jest względne (relatywizm). Według tej zasady daltonista, który twierdzi, że kolory postrzega w inny sposób od człowieka nie cierpiącego na to zaburzenie, mówi tak samo prawdę, jak osoba nie mająca problemu z rozróżnianiem kolorów. Chociaż, wszystkie prawdy są równie prawdziwe, to niektóre z nich są bardziej użyteczne i właśnie te powinniśmy wybrać. Łatwo zauważyć tutaj dwie niespójności. Po pierwsze, skoro każdy ma rację, to każdy ma też równe prawo powiedzieć, że jego racja jest najpraktyczniejsza. Po drugie, skoro, każdy ma rację, to osoba negująca mój system, też ma rację.

 

Od sofistów sensualizm przejął Arystyp (druga połowa V w. p.n.e.- pierwsza połowa VI w. p.n.e.), twórca cyrenaizmu. Z tego, że poznanie ma charakter zmysłowy i subiektywny wnioskował, że nasza pewna wiedza ogranicza się do naszych stanów, a one dzielą się na przykre i przyjemne. Tak oto sensualizm w epistemologii prowadził do hedonizmu w etyce.

 

Również sensualistą był późniejszy hedonista Epikur (341 r. p.n.e.- 270 r. p.n.e.). Zdaniem Epikura zmysły zawsze mówią nam prawdę. Błędy istnieją, ale wynikają one ze złego osądu prawdziwej informacji podanej przez zmysły. Cała nasza wiedza pochodzi ze zmysłów. Poznając zmysłowo poszczególne przypadki, zaczynamy uogólniać i w ten sposób powstaje nasza wiedza o świecie.

 

Właściwie możemy na tym zakończyć problem sensualizmu, gdyż w późniejszych czasach ograniczanie poznania do samych zmysłów nie miało miejsca.

 

4. Empiryzm

 

Jak już pisałem, postanowiłem w moim artykule osobno przedstawić filozofów, którzy ograniczali doświadczenie do zmysłów (sensualistów) i tych, którzy rozumieli je szerzej (empirystów). Wiem, oczywiście, że jest to podział kontrowersyjny. Teraz zajmiemy się empiryzmem.

 

Początki empiryzmu sięgają (oczywiście przy założeniu, że nie zaliczmy do empiryzmu antycznego sensualizmu) średniowiecznych uczonych z Oksfordu. Najwybitniejszym z nich był Robert Bacon (ok. 1210 – ok. 1294). Zdaniem Bacona wiedzę zdobywamy za pomocą argumentacji lub doświadczenia. Jednak argumentacja nigdy nie pozbawia nas całkowicie niepewności, żeby być o czymś w pełni przekonanym, trzeba tego doświadczyć osobiście. Doświadczenie miało dla naszego filozofa trzy stopnie. Pierwszy to poznanie zmysłowe. Sam prowadził badanie i próbował swoje wnioski wykorzystać praktycznie. Niektóre jego pomysły (chociażby wozu, który sam jedzie) były naprawdę interesujące. Jednak dwa późniejsze szczeble są już nieco zaskakujące, gdyż mają mało wspólnego z typowym rozumieniem słowa doświadczenie. Drugi to doświadczenie mistyczne, kiedy przy pomocy Boga poznajemy prawdę. Trzecie było praobjawienie, które zostało objawione prorokom żydowskim. W prawdzie naród żydowski zatracił tę wiedzę, lecz część informacji przetrwała u filozofów greckich. Bacon był autorem pseudohistorycznej pracy udowadniającej, że Grecy byli spadkobiercami Żydów. Teraz możemy odzyskać tę prawdę na nowo za pomocą doświadczenia. Granica między doświadczeniem a objawianiem była u Bacona płytka.

 

Co ciekawe, najwybitniejszy renesansowy empirysta był również Anglikiem i również miał na nazwisko Bacon. Mowa oczywiście o Franciszku Baconie (1561-1626). Uczył on, że nauka ma cel praktyczny, ma nam pomóc zapanować nad siłami przyrody. Wiedzę zdobywamy dzięki zmysłowym obserwacjom, jednak nie wystarczy zobaczyć, trzeba jaszcze to przemyśleć. I tutaj mamy właśnie styczność z indukcją. Na podstawie pojedynczych obserwacji dochodzimy do prawd ogólnych. Nie był to racjonalizm, gdyż umysł miał być tylko pomocą do poznania zmysłowego.

 

Jednak złotym okresem empiryzmu było Oświecenie. I tutaj trzeba koniecznie wspomnieć o Johnie Locke (1632-1704). Był on Empirystą, ale innego typu niż obydwaj Baconowie, oni twierdzili, że nasza wiedza jest prawdziwa o ile pochodzi z doświadczenia. On zaś, że wiedza bez względu na to czy jest prawdziwa czy nie zawsze pochodzi z doświadczenia, innej nie ma. A więc doświadczenie było nie najlepszą, lecz jedyną metodą. Nasz umysł bez doświadczenia byłby pustą, niezapisaną tablicą. J. Locke odrzucał platoński natywizm głoszący, że mamy jakieś wrodzone idee. W prawdzie dopuszczał on istnienie idei, lecz powstałych na wskutek doświadczenia. J. Locke nie odrzucał wprawdzie refleksji w poznaniu, ale rozumiał ją jako refleksję nad doświadczeniem.

 

Innym ważnym oświeceniowcem empirystą był David Hume (1711-1776). Punkt wyjścia u Hume’a był ten sam, co u Locke’a, rodzimy się bez jakiejkolwiek wiedzy i później na podstawie doświadczenia wiedzę zdobywamy. Zaczyna się od samych wrażeń a kończy się na stworzonych przez nas ideach. Mamy więc abstrakcyjną wiedzę o ideach i konkretną wiedzę o faktach. Nie warto jednak wyciągać z tego wniosku o przyszłych faktach. Zdanie, że słońce codziennie dotychczas wstawało, nie implikuje, że wstanie znowu. Stosunek Hume’a do naszej wiedzy był więc dość krytyczny.

 

Empiryzm był też silnym nurtem w pozytywizmie. I w tym właśnie miejscu należy wspomnieć o Johannie Stuarcie Millu (1806-1873). Uważał on, że skoro doświadczenie dotyczy rzeczy jednostkowych to niemożliwe jest utrzymanie dedukcji na bazie empiryzmu. Proponował w zamian logikę indukcyjną. Jest ona oczywistością, gdyż wszelkie sądy ogólne są pochodną sądów szczegółowych. Pogląd J. S. Milla był nowożytną rewolucją logiczną. Bronił zasady przyczynowości, którą uważał za jak najbardziej zgodną z empiryzmem, gdyż o ciągu przyczynowo-skutkowym wiemy z doświadczenia.

 

5. Fideizm i sceptycyzm

 

Pierwotnie planowałem opisać fideizm i sceptycyzm osobno, jednak zmieniłem zdanie. Nie są to rozległe tematy, a po za tym jeden z omawianych filozofów mieści się pomiędzy obydwoma nurtami. Należy zaznaczyć, że są to poglądy o tyle zbliżone, że obydwa są wrogie filozoficznym rozważaniom.

 

Fideizm jest to pogląd według, którego źródłem naszego poznania jest wiara. Nie chodzi więc o to, żeby szukać wyjaśnienia prawdy, lecz żeby uwierzyć w prawdy teologiczne tylko dlatego, że są.

 

Najważniejszym fideistą był Tertulian (354-430). Uważał on, że umysłowo nie jesteśmy w stanie pojąć naszej wiary. Co więcej, wszelakie spekulacje tylko nas przybliżają do błędu. Dlatego też trzeba wyzbyć się filozofii. Greccy filozofowie nie mogą być dla nas wzorami, gdyż ich myśl nie była chrześcijańska. Sokrates nie ukrywał nawet, że był pod wpływami demona. Objawianie jest sprzeczne z rozumem, jest nielogiczne więc umysł nas od niego oddala. Trzeba wierzyć i tyle. Paradoksalnie był to filozof zwalczający filozofię.

 

Generalnie fideizm w czystej postaci był później mało znany. Jednak pewne elementy fideizmu można znaleźć u scholastyków i mistyków chrześcijańskich. Często do fideistów zalicza się Pascala, którego opisałem już w rozdziale o irracjonalizmie. Można jako fideistę uznać Newmana(1801-1890), który nauczał, że trzeba wierzyć, a nie analizować wiarę.

 

Teraz możemy spokojnie przejść do sceptycyzmu. Według tej filozofii, każdy sposób zdobycia wiedzy jest zawodny. Początki tego kierunku sięgają starożytnych Indii. Tam właśnie działał pierwszy znany z imienia sceptyk Sańdżaja Belatthiputta (żyjący przypuszczalnie w V w. p.n.e.). Ponoć słynął on z tego, że na najróżniejsze pytania nie chciał dać ani odpowiedzi przeczącej ani potwierdzającej.

 

Wyprawa Aleksandra Wielkiego do Azji była przyczyną zaadoptowania sceptycyzmu przez Europejczyków. Dokonał tego Pirron (376 p.n.e.-286 p.n.e.). Twierdził on, że właściwie o świecie prawie nic nie wiadomo. Właściwie jedyne sądy pewne to te, które dotyczą naszych stanów np. jest mi zimno. Z wszelkich pozostałych osądów należy zrezygnować. Brak szukania odpowiedzi na pytania, których nie da się wyjaśnić miał dać człowiekowi spokój. Paradoksalnie filozofia ta miała swoją aksjologię i własne twierdzenia pozytywne. Na bazie filozofii Pirrona powstała cała szkoła zwana sceptyczną.

 

W tak radykalnej postaci sceptycznym nie został nigdy odnowiony, jednak wielu filozofów częściowo czerpało z sceptycyzmu. Najczęściej sceptycyzm był dla nich punktem wyjścia. Tak było w przypadku św. Augustyna i Pascala. Filozofów tych już omówiliśmy, lecz zajmiemy się teraz dwoma mniej wybitnymi, którzy byli podobnymi sceptykami. Pierwszy z nich to Michał de Montaigne (1533-1592). Zdaniem tego renesansowego filozofa nie warto głowić się nad wielkimi problemami teoretycznymi i najlepiej nasze spekulacje ograniczyć do spraw codziennych.

 

Drugi zaś to Kartezjusz (1596-1650). Posługiwał się on tzw. “sceptycyzmem metodycznym”. Polega to na tym, iż przyjmujemy pogląd sceptyczny za prawdziwy, a potem próbujemy od niego odejść. Aby to się stało, musimy znaleźć wiedzę, której nie może zaprzeczyć nawet sceptyk, ona będzie dla nas punktem wyjścia. Co więc jest pewne? Sceptyk wątpi lecz tego, że wątpi nie może podważyć. Co więcej, jeśli wątpi, to musi istnieć. I to właśnie opisywała słynna sentencja: “Cogito, ergo sum” – myślę więc jestem. Niesłusznie uważa się ten zwrot za zachwyt nad racjonalnością, gdyż naprawdę owo “myślę” znaczyło tutaj tyle, ile znaczy “czuję”, “mam świadomość”. Nie była to myśl nowatorska, gdyż podobne poglądy głosił Św. Augustyn, jednak Kartezjusz umiał tę myśl streścić w jednym zdaniu i rozpowszechnić. Punt wyjścia został przekroczony teraz Kartezjusz mógł stworzyć cały system. Racjonalność pokonała sceptycyzm.

 

Po omówieniu fideizmu i sceptycyzmu można zając się filozofem, który oscylował pomiędzy tymi dwoma nurtami. Mowa oczywiście o Ockhamie (ok. 1280-ok.1349). Był on przeciwnikiem scholastyki. Nie mamy nigdy pewności, co do prawd wiary. Wszelka racjonalność tutaj zawodzi. Nawet intuicja nie wystarcza, wszak Bóg jako wszechmogący może wzbudzić w nas poczucie wiary w coś, czego nie ma. Boga nie można intelektualnie opisać (chociaż można stwierdzić jego istnienie jako pierwszej przyczyny). Mimo tego wierzymy i właśnie z tego sceptycyzmu zrodził się fideizm. Ponieważ wiary nie da się wyjaśnić, nie może się nią zajmować filozofia, dlatego też Ockham stał na stanowisku bardzo rygorystycznego oddzielania filozofii od teologii.

 

Czy powyższy artykuł wyczerpuje temat? Bynajmniej. Zdaję sobie sprawę, że wybór filozofów był arbitralny (zwłaszcza niemal całkowite pominięcie filozofii współczesnej). Informacje zaś ogólnikowe i upraszczające. Sposób podziału zaś kontrowersyjny. Na obronę powiem jedno. Niech ten artykuł będzie dla czytelników nie zakończeniem, lecz rozpoczęciem tematu.

 

                                                                            Marek Adam Grabowski

Zapisać marzenia.pl

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Ozar 18.11.2019
    Cóż, przeczytałem ten artykuł trzy razy na spokojnie i nie będę ukrywał, że zrozumiałem może 10%. To kurde rzeczywiście trudno tak prosto wytłumaczyć. Pamiętam na studiach miałem filozofię i prof. który uwielbiał Kanta. No fajnie tylko 80% studentów oblewało egzaminy, bo prawie nikt nic nie rozumiał. Z drugiej strony uważam filozofię za jedną z najmądrzejszych nauk (no jak wiem niektórzy wątpią czy jest w ogóle nauką). Jednak można z niej korzystać tylko kiedy się ją rozumie, a takich ludzi pewnie nie ma zbyt wielu. 5 za próbę wyjaśnienia czegoś, czego się nie da prosto wyjaśnić.
  • Dziękuję. U mnie nikt nie rozumiał Kanta, nawet prowadzący zajęcia. Pozdrawiam!
  • Marian 18.11.2019
    Przeczytałem i dużo się dowiedziałem.
    Ja filozofii nie rozumiem. Ktoś mi kiedyś powiedział, że filozofia zajmuje się "kantem i niczym" (od "Kantem i Nietschem") i trochę się z tym zgadzam. Podobnie myślałem o psychologii, dopóki nie musiałem skorzystać z pomocy psychologa i ona mi się przydała. Nie wiem, czy filozofia mi się kiedyś przyda.
    Pozdrawiam.
  • Dziękuję za przeczytanie. Czy ten artykuł do czegoś się przyda? Zobaczymy...
  • Marian 19.11.2019
    Ciekawi mnie z czego żyli starożytni filozofowie, bo przecież nawet filozof musi codziennie zjeść tę kromkę wina i wypić kubek chleba. Czy mieli jakieś "użyteczne" zawody, czy też byli tak bogaci z domów, że stać ich było na filozofowanie. Może to wiesz.
  • Marianie mieli najróżniejsze sytuacje życiowe. Jedyni byli bogaci z domu, inni mieli zawody np. lekarzy, inni biedowali, byli też tacy co uczuli za pieniądze (ale tych nie ceniono), a nawet byli filozofowie niewolnicy. Generalnie jednak Grecy nie mieli zawodów w naszym rozumieniu tego słowa. U nich niewolnicy pracowali, a wolni brali tego owoce, nieraz niezbyt duże. Pozdrawiam!
  • Marian 20.11.2019
    Dzięki za wyjaśnienie. Zaskoczyło mnie tylko to, że byli i filozofowie niewolnicy. Jak napisałeś, niewolnicy pracowali, więc kiedy mieli czas na filozofowanie.
  • Marianie nie pracowali 24 godziny na dobę. Na filozofię wybierali jedyne chwilę wolności. Pozdrawiam!
  • spirytysta 18.11.2019
    Dobry, nieprzegadany, niemęczący styl naukowej rozprawki. Pytanie tylko: po co? Te informacje można znaleźć w pierwszym lepszym wprowadzeniu do filozofii. Czy powyższy artykuł wyczerpuje temat? Bynajmniej, ale i nie musi, skoro wyczerpał go 40 lat temu np. Tatarkiewicz... Nie, żebym był narzekał dla narzekania, ale trochę szkoda Twojego czasu.
  • Dziękuję. To dość stary artykuł. Po co jest? Lepiej zapytać dla kogo? Otóż dla tych, którzy w przeciwieństwie do ciebie nie czytali tych opracowań. Pozdrawiam!
    Ps. Zapewniam, że podałem trochę informacji, których nie ma u Tatarkiewicza.
  • spirytysta 18.11.2019
    Wykorzystując okazję i miejsce (autorze, wybacz) bardzo gorąco polecam lekturę książeczki Ajdukiewicza pt. "Zagadnienia i kierunki filozofii", zrozumiałej a zarazem rzetelnej, mimo upływu lat, doskonałej dla każdego, kto pragnie uczynić pierwszy krok w stronę poznania filozofii. :)
  • Oczywiście wybaczam i dziękuję za informację.
  • Okazało się, że mam tę książkę na półce. Czytałem dawno, to też nie byłem pewny tytułu.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania