Zaszło już słoneczko.
Zaszło już słoneczko nad lasem sosnowym.
A w tym lasku, w maleńkim stawku.
Utopek na bal swe córy szykuje.
Specjalnie dla nich ukradł od czarownicy.
Co mieszkała na rogu ulicy.
Szaty złote, szary lśniące, szaty powalające.
A to wszystko tylko po to.
By sobie świętojańską nocą.
Serca człowieka znów zasmakować.
Poszły więc do wsi córy wody.
Każdy był pod wrażeniem ich urody.
Każdy chciał z nimi tańcować.
A one tylko przyszły tu polować.
Na kawalerów naiwnych i głupich.
I gdy się skończyły tańce, swawole.
Utopice do stawu zwabiły.
I życia pozbawiły.
Kawalerów co z nimi tańcowali.
Lecz o jednym chłopcu zapomniały.
Co z ich najmłodszą siostrą się bawił.
I ojca gniew spadł na wodną panienkę.
Zabił ją na oczach kochanka.
A ten, przez którego życie straciła.
Do końca nocy na drzewie siedział.
I pobożne piosenki na głos śpiewał.
Komentarze (4)
5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania