Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Zawód: alkoholik. Choroba zawodowa: alkoholizm. Dodatkowy dochód: przelane na konto.
Jestem alkoholikiem, którego cug właściwie nie opuszcza. Czy gdy zdarza mi się być trzeźwym, to wtedy jestem sobą, czy jestem sobą wtedy, kiedy przychodzi mi być tym, kim się stałem? Pytam już kolejny rok...
W sumie alkoholizm jest ciągłością, a ciągłość to przecież cug. To nie opłaca mi się trzeźwieć, skoro i tak pozostanę alkoholikiem. Trzeźwy, czy nie... Jak jestem zerem, to jestem na minusie. I to jest prosta matematyka. Codziennie rano daje się policzyć reklamówkowo. Donieść - na pewno doniosę, obalić - zrobię to z przyjemnością, umrzeć - jak co dnia, budzić się po pięknym na piękniejsze - tak mówi każdy poranek.
Na mój zgon patrzą butelkowi przyjaciele, co to zawsze w takiej sytuacji potwierdzają, że łata brata jest przyszyta nicią każdego z nich. Moi współtowarzysze, moje bratnie dusze unoszą wówczas kieliszki lub wznoszą kilkuzłotowy toast (zależy od tego, kiedy dostanę pieniądze) i zgodną gwarą przemawiają chlapanym językiem: Niech mu ziemia lekką będzie!
I chlup.
Czyż to nie piękne? Publicznie polane stanowisko i zgodnie uniesiona oraz przełknięta prezentacja...
- Chcę, chłopaki, byście na moim grobie hodowali alkoholową roślinność. By alkohol na pomniku nie był wzmianką a uroczystą deklaracją. Taką, jaką my jesteśmy... Napomknąć można jedynie moje nazwisko, żebym owymi wywodami był zawsze przy głosie.
Może więc pochowacie mnie w basenie wódkowym? Albo taniej - w czerwonym winiaczu, bo ja, kochający picie i pijący alkoholik, oddam za Ciebie życie, bym mógł chociaż po śmierci Ci się zrekompensować. Co, chłopaki? Zostawię kilka propozycji i jeden nagłówek ostatnią wolą spisany: jedyny beret, którego nie zgubiłem, to ten z wojska...
Ciąg dalszy nastąpi. Ciąg.
Komentarze (25)
Dziękuję :).
Jakieś dwieście lat temu, Grzesiuk zaśpiewał po raz pierwszy Komu dzwonią, temu dzwonią - inna estetyka, ale wymowa bardzo podobna.
Tak, mając nałóg w ręce, łykamy manipulację. A później za późno...
A tak prywatnie, to ja nigdy nie lubiłem się najebać. Zazwyczaj na imprezach u znajomych wracałem do domu pijany i naćpany, ale nigdy jak piłem to nie miałem planu się upić, bo ten efekt mi się nie podobał. A żeby się wyluzować to wolałem już kupić siatkę trawy.
Pozdrawiam, Kroolik.
Również pozdrawiam :).
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania