Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Zbiegła nadzieja

———— notka ————

Prawdopodobnie to jest mój ostatni wpis. Trzeba było dokończyć tego gniota.

:P

———————————————

 

~ Drużyna przygotować się. 30 sekund. - powiedział podkomisarz przez radio

Sprawdziłem komorę nabojową i poprawiłem hełm. Popatrzyłem na innych, ale nie widziałem ich twarzy. Była to zasługa kominiarek, które mieliśmy. Rampa otworzyła się.

~ Ruchy, ruchy! - podkomisarz

Wybiegliśmy z transportowca. 10 osób. Teraz w szyku. Jeden za drugim. Szybko. 45 wykopał drzwi z zawiasów. Wchodzimy.

~ Wszyscy na dół! - podkomisarz - Odciąć drogę tym, którzy próbują uciec przez parking wewnętrzny.

Dalej kolumną. But za butem. Przez potłuczone szklane drzwi. Zbiegliśmy po schodach. Szybko. Kontakt 30 metrów. Schowaliśmy się za pojazdami. Szybko. [BACH!] [BACH!] Słyszeliśmy pociski przebijające karoserie.

~ Odpowiedzieć ogniem! - podkomisarz

Celując, wychyliłem się zza maski. [BACH!] Widziałem. Oddałem strzał. Pocisk przeszył miękkie tkanki, zostawiając czerwoną smugę.

- Aaa!

Bandyta zachwiał się. Upadł, brudząc krwią swojego kompana. [BACH!] Nadal żył. [Strzał] [Strzał] [Strzał] Kule rozszarpały jego klatkę piersiową.

~ Osłaniać 44! - podkomisarz

44 próbował podejść do nich bliżej. Oddałem kilka strzałów, w miejscu gdzie chowali się zdrajcy. 44 rzucił do nich stinger-a. [BUM!]

- Aaaaa!

~ Osłaniaj ich 51! - podkomisarz

Część z nas wyszła zza osłon i podchodziła bliżej. Mając oko na celowniku, kątem widziałem kogoś uciekającego w prawe drzwi drzwi.

~ 51 gońcie go! - krzyknął podkomisarz w radiu

Wypuściłem karabin i pobiegłem za nim. Biegłem między filarami. Co chwilę w biegu chowałem głowę nisko, gdy pociski uderzały w ściany. Przebiegłem przez garaż. Wbiegłem w drzwi. W ślad za zbiegiem. Widziałem go. Prosty korytarz, 20 metrów.

~ 51 macie go złapać! - podkomisarz

Ścigany pobiegł do biura w lewo. Swoimi ciężkimi krokami, nadal go goniłem. Skręciłem w lewo. Sforsowałem drzwi. [ŚWIST!] Głowa! Zdezorientowany zatrzymałem się. Zerknąłem na filar, w który wbił się nóż. Było blisko. Podniosłem się i dalej ścigałem go. W ślad za nim. Drugimi drzwiami na korytarz. Biegł prosto.

~ 51 dogońcie go albo zastrzelcie! - podkomisarz

Podczas biegu zacząłem wyciągać pistolet pomocniczy z kabury. [DRZWI!] Wpadłem w nie. Ktoś chwycił za mój pistolet i próbował mnie rozbroić. Kopnąłem go i wepchnąłem z powrotem do pomieszczenia. Pociągnąłem za spust.

- AWH!

Buntownik powoli upadł, pozostawiając na ścianie krwistą plamę.

~ 51 ucieknie wam! - podkomisarz

Wróciłem do pościgu. Słyszałem jego kroki za rogiem. Dobiegłem do końca ścian.. [BUM!] Przewróciłem się do tyłu. Upadłem plecami na płytki. Ku#w@... Jakiś sku#wysyn stał z shotgun-em za rogiem. Dobrze że wszystko poszło w kamizelkę. Podniosłem głowę i widziałem jak dywersantka ładowała broń, aby mnie wykończyć. Podciąłem ją. Wywróciła się, wypuszczając broń. Pociągnąłem ją bliżej za nogę. Trzymając ją, zobolany wyciągnąłem tonfę. Teraz masz szm@to. P#zypie#doliłem jej w przedramię. Ta cicho zwinęła się z bólu.

~ 51 zostawcie ją. Inicjator ucieka. - podkomisarz

Podniosłem shotgun-a i wyrzuciłem go przez zniszczoną szybę, którą wybił mój pistolet. Zostawiając ją tak na podłodze, pobiegłem dalej korytarzem, szukając zbiega. Przebiłem się przez drzwi. To była klatka schodowa. Słyszałem, jak uciekał kilka pięter niżej. Wychyliłem się przez barierkę. Ku#w@...

~ 51 nie wiem jak to zrobicie, ale macie go zatrzymać!

Przeszedłem do ściany i popatrzyłem przez szybę. Około 10 pięter w dół. Wyjście mogło być tylko jedno. Odpiąłem linę z kamizelki. Szybko przywiązałem ją do podpory stropu. Odmierzyłem 35 metrów. Jej koniec zapiąłem do pasa. Uderzyłem kilka razy pięścią z szybę. Zaczęła pękać. Kopnąłem mocniej, aby się rozpadła. Wyszedłem na zewnątrz i zacząłem popuszczać linę. Wylądowałem na betonie. Odpiąłem się. Podbiegłem pod drzwi. Schowałem się za filarem i nadsłuchiwałem. Jeszcze był zbyt blisko... Trzy. Dwa. Jeden. 0. Wyskoczyłem z pięścią zza rogu. Inicjator dostał prosto w mordę. Przewrócił się i uderzył głową w ścianę. Korzystając z tego, że był półprzytomny, unieruchomiłem go.

~ 51 macie awans! - krzyknął podekscytowany podkomisarz

Siedząc na nim skułem go w kajdanki.

~ 51 jak już go macie to zostawcie go, aby się nadał na przesłuchanie.

Wstałem i popatrzyłem na niego. Z lewego policzka lała mu się świeża krew, spływała po ręce, łączyła się z innymi strugami, wraz z porozrywanymi paznokciami, pomału skapywała na ziemię. Podniosłem nogę i nabrałem siły. To za zdradę ideałów. Oberwał kopa na łeb i odpłynął.

 

Standardowo, wraz z 48 byłem na warcie przed ratuszem. Obserwowałem ludzi, którzy przechodzili przez plac. W większości to byli, ubrani w koszule, pracownicy biurowi. Rutynowo zerknąłem w stronę kawiarni. Była tam. Zawsze o tej godzinie piła kawę przy oknie. Ciekawiła mnie, bo podczas swojej przerwy, z jej twarzy można było wyczytać zamyślenie. Przeurocza dziewczyna.

~ 51 macie wolne. - podkomisarz

- Nie zrozumiałem. - odpowiedziałem

~ Widzę jak na nią patrzycie. Oddajcie główną broń 48 i idźcie.

- Z całym szacunkiem panie komisarzu ale…

~ Nie obwiniajcie się. Morale też są ważne, a nie tylko wzorce. Rozłączam cię i życzę miłej zabawy.

- Dziękuję panie komisarzu.

Zabezpieczyłem karabin i oddałem go w ręce 48. Teraz tylko trzeba było przejść na drugą stronę placu. Podczas drogi myślałem jak zacząć rozmowę. Hmm… Nie było to łatwe. A z resztą… Pójdę i coś samo się wymyśli. Z takim przeświadczeniem, sam przechodziłem przez plac. Napotykający mnie cywile, odsuwali się. Stanąłem przed drzwiami do kawiarni, poprawiłem mundur i wszedłem. Widziałem ją. Z bliska była jeszcze piękniejsza. Jedną ręką podpierała się, a drugą trzymała łyżeczkę, którą mieszała gorącą kawę. Podszedłem pod jej stolik.

- Dzień dobry obywatelko. Jaką kawę dziś pijemy?

Swoim przenikliwym wzrokiem zerknęła na mnie. Zrobiło mi się gorąco. Dobrze, że miałem tą kominiarkę.

- To jest klasyczna Arabika panie władzo. - spokojnie odpowiedziała - Przepraszam, że pytam, ale czy nie zapomniał mnie pan wylegitymować?

Odsunąłem krzesło i usiadłem z drugiej strony stoliczka. Jej postawa od razu się zmieniła. Wyprostowała się i schowała ręce.

- Spokojnie, spokojnie. - mówiłem ściągając hełm - Nie muszę pani wylegitymować, bo przychodzę tu prywatnie.

Lekko większymi oczami zapytała o co chodzi.

- Co powie pani na krótki spacer po kawie? - zapytałem

Uśmiechnęła się i odwróciła swój wzrok.

- Dobrze - odpowiedziała z uśmiechem - ale będzie musiał pan ściągnąć mundur, abym mogła czuć się swobodnie.

- Czy pani coś ukrywa przed rządem? - dodałem ironicznie

- Wie pan o co chodzi. - uśmiechnęła się

Wstałem od stolika, zostawiając na nim hełm i zamówiłem kawę dla siebie.

 

Biegnąc po suchym piasku, moje ośmiocalowe buty zostawiały w nim głębokie ślady.

- Szybko, szybko. - popędzałem ją

Odwróciłem się i widziałem jak jedną ręką odsuwała swoje długie, rude włosy, które zawiewały jej na oczy.

- Idę, idę. - odpowiedział mi już dobrze znany, delikatny głos – Czy zawsze tak pędzisz?

Idąc klika kroków przed nią, słuchałem czy nadąża. Międzyczasie, podczas ruchu, zapiąłem kieszeń w spodniach. Po chwili zwolniłem kroku. Popatrzyłem na zegarek. Bingo! 17:45

- Yyh. Yyh. Yyh. - ciężko oddychając stanęła obok mnie, spuściła tułów i wsparła ręce na kolanach - Weź pod uwagę to, że mój organizm jest mniej wydolny.

Kiedy ochłonęła, usiadłem obok ze skrzyżowanymi nogami. Ona popatrzyła w dal morza, a po chwili dotrzymała mi towarzystwa na piasku. Gdy wzięła głęboki wdech, poczułem jej wzrok i zerknąłem na nią. Jej włosami i jej jasną sukienką bawił się wiatr, a ona patrzyła na mnie. Czułem czego chciała jej nieśmiała osobowość.

- Myślisz o czymś?

Ona tylko uśmiechnęła się.

- No wiesz... - powiedziała po chwili – Na pewno oglądałeś jakieś filmy... Romantyczne...

Chwyciłem ją za ramię i pociągnąłem do siebie. Ona tylko, delikatnie położyła głowę na moim ramieniu i przytuliła mnie.

- Nie znamy się za krótko? - zapytałem

- A co? - odpowiedziała - Nie podoba ci się?

Tylko uśmiechnąłem się i siedząc tak obserwowałem z nią koniec dnia. Pomarańczowe słońce było już nisko nad wodą. Promienie świetląc smugi powietrza, odbijały się od chmur i fal. Chmury przesuwały się, zmieniając kolorystykę z żółtej na niebieską i odwrotnie. W tej chwili zamyślenia poczułem unoszący się piach. Burza była blisko. Odwróciłem oczy od zachodzącego słońca, kierując je na moją znajomą. Ona już zapewne patrzyła się na mnie od dłuższego czasu.

- Długo masz jeszcze wolne? - zapytała - Pójdziemy do mnie, napijemy się piwa...

Kończąc to mówić, zostawiła na swojej twarzy uśmiech.

- Teraz to mnie zaskoczyłaś, - odpowiedziałem - ale w sumie...

Trzymając uśmiech, szturchnęła mnie ramieniem.

- Dobra... Idę. - odpowiedziałem

Powiew przekształciła się w wiatr. Pospiesznie wstaliśmy. Zakryłem nos kominiarką i zapytałem:

- Jak chcesz się tam dostać?

- Chodź. Biegniemy.

Ruszyła, truchtem. Szybko poprawiłem kurtkę. Pobiegłem za nią. Skierowała się do najbliższego bloku. Drzwi otworzyły się. Wbiegliśmy. Ona oparła się o szybę i schyliła głowę.

- Yh! Yh! Yh! - oddychała ciężko

Strzepując ręką piasek z włosów zagadałem do niej:

- Nie biegasz za dużo, prawda?

- Yh! Czczeeekaj. Yh! Yh! Ja cie. Yh! Dobra. Yh! Okej. Mogę mówić.

Podniosła się z szyby i powiedziała:

- Moje mieszkanie jest około 5 minut drogi stąd to przejdziemy tym blokiem.

 

Otworzyła drzwi i weszliśmy do jej mieszkania. Zapalające się światło ukazało przytulny salon, ciut mniejszy do mojego. Z tyłu pokoju stała sofa z fotelem. Na oknach za nimi żaluzje były zasunięte do połowy. Obok sofy była lampa i nieznane mi rośliny. Na prawej i lewej ścianie drzwi. Bliżej po prawej stronie, aneks kuchenny z wyspą.

- Czuj się jak u siebie. - powiedziała ściągając buty

Przechodząc boso przez pokój, włączyła radio i wzięła się za uporządkowywanie blatu. Ściągnąłem kamizelkę, odwiesiłem kurtkę, ściągnąłem buty. Podszedłem do blatu. Ona stojąc z drugiej strony wycierała go. Usiadłem na krześle i patrzyłem an nią. Ta, odwróciła się i wyciągnęła zielone butelki z lodówki. Wzięła też kufle z wiszącej szafki i otwieracz z szuflady. Wreszcie usiadła. Otworzyła butelki i na pełniła kufle. Wzięła do ręki jeden z nich, podając mi drugi. Pochyliła się w moją stronę i zapytała:

- To za co pijemy?

- Hm.. Za postęp. - mówiąc to uniosłem deczko kufel i wziąłem łyk

Ło cie... To piwo było jakieś mdłe. Poczułem nudności i zmrużyłem na chwilę oczy... [StRzaŁ!] [BrŻĘk!] Ała! Co się...? [Uderzenie!]

- Dobra obudził się. - męski głos

Otworzyłem oczy. W uszach mi piszczało, nogi przywiązane do krzesła, ręce za oparciem. Co jest? Podniosłem głowę, żeby zobaczyć z kim mam do czynienia. Światło w pomieszczeniu było słabe, ale dostrzegłem rysy twarzy postaci.

- A więc panie 51, nieźle pan naszych dziś urządził. - mężczyzna - Widziałem raporty. Trochę brutalnie, ale czasami tak trzeba.

Mówiąc to zbliżył się, odwrócił inne krzesło i usiadł dalej, naprzeciw mnie. Ten drugi poszedł pod ścianę.

- A z kim mam przyjemność? - zapytałem

- Nazwisko ci nic nie powie, bo nawet wy tylko numerów używacie. - mężczyzna - Mam dla pana propozycję.

Gdy tak mówił, próbowałem wymyślić co zrobić. Radia i broni nie miałem. Zero możliwości ruchu… Chyba będzie trzeba iść na dyplomację.

- Jaką propozycję? - zapytałem

- Przejście w nasze szeregi. - mężczyzna

- A jeżeli bym się nie zgodził?

- He he. Dobre. To wtedy…

Mężczyzna wstał, stanął nad stolikiem, na którym leżał mój sprzęt. Wyciągnął pistolet z kabury, sprawdził magazynek i zaciągnął zamek.

- To wtedy… - kontynuował - może się okazać, że pięćdziesiątkajedynka popełniła samobójstwo.

Mówiąc to wycelował we mnie. Zrobiło mi się ciepło. Ku#w@, co robić?

- A więc? - odłożył pistolet - Możemy liczyć na współpracę?

Japie#dole, ale syf. Nieźle się wpakowałem. Kurna… Zerknąłem na stolik, przy którym stał ten facet. Leżały tam ochraniacze, kamizelka, kominiarka, hełm, radio... Chwila... Idioci. Jeśli jest włączone to podkomisarz już wie co się dzieje, a jeżeli je wyłączyli to mają p#zes#@ne. Podkomisarz kazał trzymać je włączone, żeby monitorować czy nic nam nie jest, już nie mówiąc o tym że ono ma wbudowany lokalizator działający na innej baterii.

- Halo? 51? - mężczyzna

- A tak, tak. - odpowiedziałem - Nie mogę podjąć takiej decyzji.

- Nie?

Mężczyzna przestał opierać się o blat.

- Zawołaj młodą. - powiedział to tego, który mnie budził

On wyszedł za drzwi i przyprowadził MOJĄ KOLEŻANKĘ Z KAWIARNI! KU#W@ JEB@N@! Szm@t@ pie#dolon@!

- Miło się gawędziło panie 51. - mężczyzna mówiąc to podał pistolet kobiecie

- Zastrzelicie numer, ale nie ideę. - broniłem się

- Czyń honory. - mężczyzna do kobiety

Ona wycelowała. Kurna… Teraz poparzyła mi się w oczy i uśmiechnęła się. To był taki sam uśmiech, na jaki dałem się złapać. [TRZASK!] Drzwi rozwalone! Nabój przebił ścianę! Zlikwidowany. [Trzask!] To nasi. [Strzał!] [Strzał!] Teraz w pomieszczeniu byłem ja, trzy trupy i drużyna. Jeden z naszych poświecił mi po oczach. 48 wyciągnął bagnet i zaczął przecinać sznury, które mnie trzymały.

- I na co ci to było? - 48

- Dzięki. - odpowiedziałem - Już nigdy więcej takich prymitywnych pociągów.

48 przecinając sznurki, popatrzył się na mnie spod hełmu.

 

??.??.2022-14.11.2022

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • MKP dwa lata temu
    "~ Odpowiedzieć ogniem! - podkomisarz" - bez podkomisarz albo rozwinąć "rozkazał podkomisarz"

    " chowali się zdrajcy. 44 rzucił do nich string-era." - string-era to celowy zabieg? Brzmi jak nazwa rewolucji obyczajowej wśród nastolatek?

    Akcja galopuje i wzbudza ciekawość, dokończę w drodze powrotnej z pracy.

    Miłego!
  • dariusz-b dwa lata temu
    No i błąd... Powinno być "stinger-a". Jest to coś w rodzaju granatu wypełnionego gumowymi kulami, który służy do rozganiania zamieszek.

    Dzięki za komentarz
    ;)
  • MKP dwa lata temu
    dariusz-b
    Stinger w pierwszej kolejności kojarzy się z wyrzutnią przeciwlotniczą. Pomyśl nad zmianą na jakiś granat odłamkowy, hukowy itp...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania