Zdarliście odzienie duszy
I znowu podążam tym samym szlakiem,
Gdzie smętnie oczy przekrwione zamykam,
Ludzie mi grożą zawiści znakiem,
Dlatego w ścieżkę poboczną znikam...
I nic już nie czuję ,
Gdy smutek maskuję.
Jedynie nienawiść,
Bo chcecie nią zabić.
Boję się stąpać po waszej powierzchni,
Choć Bóg ją stworzył i dla spychanych...
Jeszcze krok dalej i wódz wasz mnie skreśli-
Wpisze w rubrykę ludzi poddanych...
Fobia przed ludzkością
Razi swą ostrością.
Czy oddać mam pokłon,
By tworzyć wasze grono?
I choć się chylę by zostać pojętą,
To częścią błędną będę w całości...
Bo ludzi dobrych ochroną objętą
Czyniłabym wolnych od Waszych podłości!
Jestem zbyt odmienna,
By móc być przyjęta,
Chce inny świat stworzyć,
Przed dniem się nie trwożyć.
Spuszczam swą głowę, spojrzenie wygasłe,
Gdy wyśmiejecie moje twierdzenie.
Nie idę już dalej, lecz w kącie płaczę,
Bo duszy słabej zdarliście odzienie...
Nie umiem się odezwać ,
Wciąż serce chce klękać,
Bo wie jak bezsilność
Wypełnia powinność...
Komentarze (6)
Wypełnia powinność..."
Łapie sens, po prostu.... a takie moje pisanie:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania