Zielona samotnia
Spał gdzie chciał. Nic go nie zatrzymywało, ani czas, ani ideologia,
ani droga wybrukowana poszyciem.
O wpół do trzeciej budował nowy dom z gałęzi i szyszek.
Kopał kartofle przy drodze.
Zapiekał w suchym igliwie. Dzielił się z dzikami obok ambony.
Powietrza miał tyle, co nieba. Wiatrem czesał włosy.
Skasowane życie przepijał wodą źródlaną,
a łopianem ocierał rosę ze skroni.
Gdzieś koło wpół do siódmej układał się ze snem.
Nigdy nie ustawał w nim śnić o marzeniach.
W zamydlonych szarych prawdach szukał wolności.
Dziwne, bo miał jej całe krocie...
Komentarze (1)
/Nigdy nie ustawał w nim o marzeniach./ – to mi nie bardzo, prędzej – z marzeniami
cul8r
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania