Zmierzch Bogów

Był to dzień, którego nikt nie oczekiwał. Dzień, w którym niebo rozdarło się na pół, a z otworu wyłoniły się potężne postacie. Byli to bogowie, którzy od wieków rządzili światem z ukrycia, manipulując ludźmi i innymi rasami. Teraz jednak postanowili zakończyć swoją grę i zniszczyć wszystko, co stworzyli.

 

Ludzie, elfy, krasnoludy, orkowie i inne istoty były bezradne wobec boskiej furii. Nie mogły się nawet bronić, gdyż bogowie zabrali im wszelką magię i technologię, które im wcześniej udostępnili. Pozostała im tylko walka na śmierć i życie, używając prymitywnych broni i własnej odwagi.

 

Wśród tych, którzy stawiali opór, był młody człowiek o imieniu Aran. Był on synem jednego z najpotężniejszych magów, który zginął podczas pierwszego ataku bogów. Aran odziedziczył po nim nie tylko talent do magii, ale także tajemniczy medalion, który jako jedyny nie stracił swojej mocy. Medalion ten był darem od samego twórcy świata, który przed wiekami zniknął, pozostawiając swoje dzieło w rękach innych bogów.

 

Aran nie wiedział, co oznaczał medalion, ani jak go używać. Wiedział tylko, że musi go chronić za wszelką cenę, gdyż był to ostatni znak nadziei dla świata. Wraz z kilkoma przyjaciółmi uciekał przed bogami, którzy polowali na niego i jego medalion. Nie miał żadnego planu, ani celu. Chciał tylko przeżyć i znaleźć sposób na powstrzymanie bogów.

 

Jednak los miał dla niego inne zamiary. Pewnego dnia, gdy ukrywał się w jaskini, usłyszał głos w swojej głowie. Był to głos twórcy, który przemówił do niego przez medalion.

 

- Aran, słuchaj mnie uważnie. Jestem tym, który stworzył ten świat i wszystko, co w nim żyje. Jestem tym, który dał ci medalion i moc, której nikt inny nie posiada. Jestem tym, który prosi cię o pomoc.

 

- Kim jesteś? - zapytał Aran, nie wierząc własnym uszom.

 

- Jestem Ojcem. Jestem Bogiem. Jestem tym, który musi zginąć, aby świat mógł żyć.

 

- Co mówisz? - zdumiał się Aran.

 

- Bogowie, którzy niszczą świat, są moimi dziećmi. Są moimi błędami. Są moją karą. Stworzyłem ich, aby towarzyszyli mi w mojej samotności, ale okazali się być zbyt ambitni, zbyt pyszni, zbyt okrutni. Zazdrościli mi mojej mocy i chcieli ją przejąć. Zawiązali spisek przeciwko mnie i uwięzili mnie w innym wymiarze, skąd nie mogłem wrócić. Tam cierpiałem przez wieki, obserwując, jak niszczą moje dzieło.

 

- To straszne... - westchnął Aran.

 

- Ale nie wszystko jest stracone. Medalion, który ci dałem, jest kluczem do mojego więzienia. Jest jedynym sposobem, aby mnie uwolnić. Jest jedynym sposobem, aby zakończyć zmierzch bogów.

 

- Co mam zrobić? - zapytał Aran.

 

- Musisz dotrzeć do świątyni, która znajduje się na szczycie najwyższej góry świata. Tam jest portal, który prowadzi do mojego wymiaru. Musisz użyć medalionu, aby go otworzyć i wejść do środka. Tam mnie znajdziesz. Tam będę czekał na ciebie.

 

- A co potem? - zapytał Aran.

 

- Potem musisz zrobić to, co nikt inny nie zrobił. Musisz mnie zabić.

 

- Zabić? - powtórzył Aran, przerażony.

 

- Tak, zabić. Jest to jedyny sposób, aby położyć kres istnieniu bogów. Jeśli ja zginę, oni też zginą. Jeśli ja zginę, świat będzie wolny. Jeśli ja zginę, ty będziesz nowym twórcą.

 

- Nowym twórcą? - zdziwił się Aran.

 

- Tak, nowym twórcą. Medalion, który ci dałem, nie tylko otwiera portal, ale także przenosi moją moc do tego, kto go nosi. Jeśli mnie zabijesz, moja moc przejdzie na ciebie. Będziesz mógł zrobić z nią, co zechcesz. Będziesz mógł odbudować świat, albo stworzyć nowy. Będziesz mógł być dobrym bogiem, albo złym. Będziesz mógł być sam, albo mieć towarzyszy. Będziesz mógł być tym, kim chcesz być.

 

- To... to za dużo dla mnie... - szepnął Aran.

 

- Nie masz wyboru, Aran. Jest to jedyna szansa dla świata. Jest to jedyna szansa dla ciebie. Jest to jedyna szansa dla mnie. Proszę cię, zrób to, co trzeba. Zrób to, co ja nie zrobiłem. Zrób to, co ja nie potrafiłem. Zrób to, co ja nie umiałem. Zrób to, co ja nie zasłużyłem. Zrób to, co ja nie zasługuję. Zrób to, co ja nie zasługuję.

 

- Dobrze... - odpowiedział Aran, z determinacją w głosie. - Zrobię to. Zabiję cię. Zabiję bogów. Zabiję siebie.

 

- Dziękuję, Aran. Dziękuję, synu. Dziękuję, boże. Dziękuję, twórco. Dziękuję, zbawco. Dziękuję, zdrajco. Dziękuję, morderco. Dziękuję, Aran.

 

I tak Aran wyruszył w swoją ostatnią podróż, nie wiedząc, co go czeka na końcu. Nie wiedząc, czy zdoła spełnić wolę twórcy. Nie wiedząc, czy zdoła znieść ciężar boskiej mocy. Nie wiedząc, czy zdoła znieść ciężar własnego sumienia.

 

Nie wiedząc, czy zdoła znieść ciężar bycia bogiem.

 

Podróż była długa i trudna. Aran musiał pokonać wiele przeszkód i niebezpieczeństw, które bogowie rzucały mu pod nogi. Musiał walczyć z potworami, unikać pułapek, przetrwać burze i trzęsienia ziemi. Musiał też zmierzyć się z własnymi lękami, wątpliwościami i wspomnieniami. Musiał też pożegnać się ze swoimi przyjaciółmi, którzy towarzyszyli mu do pewnego momentu, ale nie mogli iść dalej. Musiał iść sam, ponieważ tylko on miał medalion i moc twórcy.

 

W końcu dotarł do świątyni, która górowała nad wszystkim, co żywe. Była to ogromna budowla z białego kamienia, ozdobiona złotymi i srebrnymi symbolami. Była to świątynia twórcy, która kiedyś była miejscem kultu i modlitwy, a teraz była miejscem strachu i grozy. Była to świątynia, która skrywała portal do innego wymiaru, gdzie twórca był więziony przez swoje dzieci.

 

Aran wszedł do świątyni, trzymając medalion w dłoni. Czuł, jak bije on ciepłem i światłem, jakby chciał go prowadzić i pocieszać. Czuł też, jak bije on mocą i tajemnicą, jakby chciał go ostrzec i przetestować. Czuł, że medalion jest częścią niego, ale też częścią czegoś większego i starszego. Czuł, że medalion jest kluczem, ale też bronią.

 

Szedł przez długie korytarze i sale, które były puste i ciche. Nie spotkał żadnego żywego stworzenia, ani żadnego sługi bożego. Był tu tylko on i medalion. Był tu tylko on i twórca. Był tu tylko on i jego przeznaczenie.

 

Aran dotarł do głównej sali, gdzie znajdował się portal. Był to wielki okrąg z błękitnego ognia, który pulsował i iskrzył. Był to portal, który łączył dwa światy, który łączył ojca i syna, który łączył bogów i ludzi. Był to portal, który miał się zamknąć na zawsze.

 

Podszedł do portalu, patrząc na niego z ciekawością i lękiem. Nie wiedział, co zobaczy po drugiej stronie, ani co zrobi, gdy się tam znajdzie. Nie wiedział, czy jest gotowy, aby stanąć twarzą w twarz z twórcą, ani czy jest gotowy, aby go zabić. Nie wiedział, czy jest gotowy, aby zostać bogiem.

 

Aran podniósł medalion do portalu, czując, jak się on wibruje i świeci. Czuł, jak portal reaguje na medalion, jak się on otwiera i zaprasza. Czuł, jak twórca woła go przez medalion, jak się on cieszy i błaga. Czuł, jak coś się zmienia w nim i wokół niego. Czuł, jak nadszedł czas.

 

Przekroczył portal, nie oglądając się za siebie. Wszedł do innego wymiaru, gdzie czekał na niego twórca. Wszedł do innego wymiaru, gdzie czekał na niego zmierzch bogów. Wszedł do innego wymiaru, gdzie czekał na niego nowy początek.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Akwadar 5 miesięcy temu
    Powtórzenia do znudzenia, czasownik "był" nadużywany, niemal w każdym zdaniu, "który " także, "czuł " Autor dysponuje nikłym zasobem słów, czy autor wie,
    że istnieje takie coś jak synonim? Polecam ten tekst ( nie doczytałem nawet do połowy) dla osób mających problem z zaśnięciem.
  • Akwadar 5 miesięcy temu
    "Był tu tylko on i medalion. Był tu tylko on i twórca. Był tu tylko on i jego przeznaczenie.
    Aran dotarł do głównej sali, gdzie znajdował się portal. Był to wielki okrąg z błękitnego ognia, który pulsował i iskrzył. Był to portal, który łączył dwa światy, który łączył ojca i syna, który łączył bogów i ludzi. Był to portal, który miał się zamknąć na zawsze." - dodam poglądowo krótki fragment z "byłami", coby autor popatrzył na swe "dzieło" ;)
  • SwanSong 5 miesięcy temu
    Tekst do kitu. Autor nie potrafi pisać ani zainteresować czytelnika.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania