Żniwiarz — Prolog — 1/2 — Dziecko doskonałe
Arthur Shin Ekō sprawiał wrażenie spokojnego i miłego dziecka, zupełnie innego niż jego rówieśnicy zajęci ganianiem się po podwórkach, piszcząc i krzycząc przy tym niemiłosiernie. Wolał raczej siedzenie w zaciszu domostwa jego rodziców, układając drewniane klocki bądź rysując węglem. Ponieważ miał zaledwie dwa lata, były to bohomazy nieprzedstawiające nic konkretnego.
Rysunek, który tworzył w tym momencie, również był po prostu ogromem kresek i kółek. Policzki i dłonie dziecka o kruczoczarnych włosach były pokryte sadzą, a błękitne oczy rozświetlone setką małych iskierek pochłaniały tworzone dzieło. Pyzatą buźkę zdobił szeroki uśmiech, kiedy podniósł kartkę i pochwalił się pracą mamie.
— Pięknie, syneczku. — Wysoka, zgrabna brunetka nachyliła się nad dzieckiem i ucałowała je w czoło. — Narysować ci króliczka, skarbie?
Arthur kiwnął głową i podał matce kawałek węgla.
— Świetnie. Ja ci go zaraz narysuję, a ty idź z tatą umyć ręce. Jesteś cały czarny od sadzy.
— Mama dobrze mówi, chodź synku.
Mężczyzna przypominał nieco skrzyżowanie stereotypowego rycerza w lśniącej zbroi z poetą ślęczącym późnym wieczorem nad pergaminem. Choć po prawdzie nie był amantem, aparycję miał bowiem najwyżej przystojną, to zwracał na siebie uwagę kobiet swoim stylem bycia. Zarabiał dużo i lubił wydawać dużo, dlatego też jego rodzina nosiła drogie tkaniny oraz mogła sobie pozwolić na luksus dużego ogrodu pełnego roślin sprowadzanych nawet z Kontynentu.
Synek bez słowa protestu wstał od stołu i chwycił ojca za dłoń. Wychodząc z pokoju, kichnął potężnie.
— Oho, ktoś nam tu zachorował. — Bara, matka chłopca, przerwała rysowanie i spojrzała zmartwiona na swego pierworodnego. — Na zdrowie.
— Nic cię nie boli, synku? — spytał ojciec.
— Na pewno odpowie ci na takie pytanie. — Kobieta wstała, po czym podeszła do chłopca, który niecierpliwie przeskakiwał z nogi na nogę. Przyłożyła mu dłoń do czoła. — Jest rozpalony, chyba zaziębił się na wczorajszym spacerze. A mówiłam ci, abyś nie rozpinał mu kurteczki — powiedziała po chwili.
— Przesadzasz — burknął. — A zresztą to nieważne czemu się rozchorował. Synku, idź do łazienki.
Arthur posłusznie wybiegł z pokoju, a jego ojciec, Carney, ponownie zwrócił się do żony.
— Pójdę po lekarza, dobrze?
— Tylko spróbowałbyś tego nie robić.
Mężczyzna chwycił kurtkę, po czym wyszedł z domu.
— Do widzenia — rzuciła Bara.
— Do widzenia.
Kobieta poszła do łazienki, gdzie klęczący nad miską z wodą Artur posłusznie obmywał ciało z sadzy. Przyklęknęła przy nim, po czym obrzuciła go uważnym spojrzeniem swych szafirowych oczu. Miała wyjątkowe dziecko, to było oczywiste. Starszyzna wioski stwierdziła, że odziedziczył po ojcu dość sporą wrażliwość na magię, co u ludzi jest niezwykle rzadkim darem. W dodatku był grzeczny i ułożony, trafiło się jej dziecko idealne. No może poza tym, że rzadko kiedy komuś się stawiał, ale Carney pewnie kiedyś go tego nauczy.
— No, już gotowe. — Podała mu kawałek materiału, który służył im jako ręcznik. — Chodź, pokażę ci tego króliczka.
Komentarze (17)
Też zostawiam piąteczkę :)
"były to bohomazy nie przedstawiające nic konkretnego." - nieprzedstawiające*, tak bym tu zmieniła :)
"Rysunek który tworzył w tym momencie również był" - przecinek po "rysunek" i "momencie", wyjdzie ładne wtrącenie
"— Mama dobrze, mówi" - bez przecinka
"Chodź po prawdzie nie był amantem" - choć*
"Wychodząc z pokoju kichnął potężnie." - przecinek po "pokoju"
"niecierpliwie przeskakiwał z nogo na nogę" - nogi*
Jestem - tak jak obiecałam. Troszkę było potknięć, ale wychodzę z założenia, że pierwsze części serii zawsze wychodzą nieco słabiej, bo i czytelnik, i autor starają się odnaleźć w nowym świecie. Podoba mi się język, jakim prowadzisz historię. Ja właściwie nawet dostrzegłam tutaj uczucia - proste i niezbyt wyolbrzymione, ale jednak. W każdym razie w tej kwestii nic mi nie zgrzytało. Udało Ci się stworzyć fajny klimat, czuję się zachęcona. Czekam na więcej :)) Zostawiam 4,5 czyli 5, biorę poprawkę, że to pierwszy wstęp do czegoś dłuższego po przerwie.
W oczy rzuciło mi się kilka brakujących przecinków. To 'do widzenia, do widzenia' zabrzmiało trochę sztywno i sztucznie moim zdaniem, jak na małżeństwo
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania