Zorza-śniadanie marzeń (cz. 1)

Któryś to już raz z kolei Brigette obudziła się na podłodze z jedną nogą na łóżku, z poduszką na twarzy i znajdującą się dwa metry od niej kołdrą. Jak zwykle, nie zważając, która jest obecnie godzina, powoli wyczołgała się na swoje łoże snu i obracając się z boku na bok, mamrotała, że jest jej zimno. Była zbyt leniwa, żeby przynieść sobie kołdrę leżącą pod biurkiem, więc zdecydowała, że pójdzie po koc do sąsiedniego pokoju. Niechętnie wstała z łóżka i podążyła w stronę sypialni rodziców. Dyskretnie wyciągnęła kocyk w kotki i szybciutko wróciła do swojego miejsca spoczynku. Okryła się kocem, jednak czynność opuszczania łóżka powtarzana wielokrotnie sprawiła, że dziewczyna nie czuła się senna. Próbowała spać, ale jednak to nie wychodziło. Po raz kolejny była zmuszona do opuszczenia miejsca snu, tym razem zrobiła to z większą energią, niż poprzednio. Korzystając z okazji, że rodzice jeszcze śpią, Brigette zadecydowała, iż sporządzi sobie śniadanie marzeń, na które mama nigdy jej nie pozwalała. Weszła więc do kuchni i otworzyła lodówkę. Wyciągła z niej zimne napoje w postaci lemoniady i pepsi. Następnie lody czekoladowe przeżyły małą przeprowadzkę z zamrażarki do szklanej miseczki, gdzie zostały współlokatorami sorbetu pomarańczowego. Całą zmianę zamieszkania deserów zafundowała panna Brigette Milton. Rzecz jasna, nie mogło zabraknąć także posypki i wafli z karmelem. Ponieważ śniadanie to było tak na prawdę deserem, nie dziwnym jest fakt, że rodzicielka dziewczyny nie pozwalała jej na coś takiego. Brigette wygodnie rozsiadła się w fotelu i delektując się lodami popijała pepsi na zmianę z lemoniadą. Jednak śniadanie marzeń to nie tylko samo jedzenie. Dziewczyna włączyła telewizor, po czym przełączyła na swój ulubiony program. Niby było świetnie, ale jeszcze nie było idealnie. Jedyne, czego brakowało to ciepłych papci w bałwanki, które akurat zostawiła u rodziców w pokoju, ulubionego koca w koty, który również znajdował się w niewłaściwym miejscu oraz swojej ulubionej błękitnej czapki w kształcie serca, ubieraną tylko i wyłącznie w trudne poranki. Wygląda w niej trochę dziwnie, dlatego nie pokazuje się w niej publicznie. Nosi ją tylko, kiedy jest sama. Ten obiekt również znajdował się w tym czasie gdzieś na drugiej stronie świata. Brydzia odpuściła sobie już te rzeczy, bo nie chciała ryzykować roztopieniem się jej deserowego śniadania.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Felicjanna 03.01.2018
    przydałoby się parę, a nie jeden akapit dla tak wielu zdarzeń. Poprawnie piszesz, jedno na prawdę, które pisze się razem - naprawdę i tyle, ale za dużo powtórek z tym miejscem snu. Absolutnie, hehe, cóż za słówko, unikaj takich bzdur. Łopata to łopata, jak ggdzieś wyczytałam, a nie narzędzie z długim trzonkiem podobne do szpadla. Wyrko, tapczanik, etc, ale u Ciebie i tak za dużo ogólnie pitolenia z tym miejscem, co niczego nie wnosiło. Druga sprawa, śniadanie. Pisząc o jego zawartości i dodając wyjaśnienie, że to deser, uznałaś czytelników za debili.
    Całość - nie mam pojęcia, do czego to zmierza.
    Nie oceniam, póki co
  • fanthomas 03.01.2018
    Nudne takie i o niczym trochę, ale pewnie w drugiej cześci będą jakies ostre zwroty akcji.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania