Zostawiając za sobą smutek Trzeciego Świata

‘’I pictured a rainbow

you held it in your hands

I had flashes

but you saw the plan

I wandered out in the world for years

while you just stayed in your room

I saw the crescent

you saw the whole of the moon’’

___________________________

 

Zastanawiam się dzisiaj w książce sto najpiękniejszych miast obu Ameryk

Szukam się. Zebrał się czas boję się czy tak już będzie? Do końca wsi

Idzie mój cień brzozowy lśni korzeń we mnie ziemia przetacza krew

Czy tak do końca mam cierpieć bez ciebie ręce mi łamie kolejny dzień

Niepewnie skrada się pewność że niczym nic przesypię się przez palce

Ściskają różańce w pobliskim kościele idę na cmentarz i kładę się na ławce

Szpilki wbite w oczy tańczą polkę. Kobiety w strojach ludowych mężczyźni

W strojach służbowych wędruję przez puste pola tutaj zatrzymał się czas

Zawołał: przyjdź. Błagał.

Usłyszał ech odpowiedź wszystkich pustych miast i dni i szum jeziora

To już siedemdziesiąt myśli nie mieszczą się w sekundach ułożonych z obrad

Przy okrągłych stołach i czwartkowych obiadach na Wersalach w moich biodrach

Jak dziury w skroniach chłodnych głaskanych wiatrem halnym płynącym z koszar

Tubalny śmiech serenad obronnych

Moje życie lśni kroplami rosy w kielichach

Dzwonków chylących się ze zmęczenia

Umierających z braku wody

Naświetlających żyły przeprowadzające

Fotosyntezę wsteczną kwiat nie jest

Samowystarczalny

 

Jestem więc owadem zamrożonym w bursztynie kołyszę się na twojej szyi rozbije go

Zima lodowa nie pozwól zamarznąć sarnom spłoszonym chwile ich oczu mglą się

Wyczytałam to na ogłoszeniowych słupach na których pojawiasz się i znikasz ale

Ciągle jesteś i czytam w swoich myślach brajlem w językach których nie rozumiem

W dniach kalejdoskopach czekam. Na ciebie narzucam na ramiona narzuty szyte

Ściegami szwów w delikatnych dłoniach

Zaciska się moc

Proszę księżyc o łaskę liczę dni bo może znowu cię usłyszę nad ranem wzejdzie moje

Słońce ogrzeje, ramion szlak drogi

Powrotne przetnie przewrotność losu

Przewróci mnie na ziemię lub uniesie

Wysoko wysoko

Wysoko wysoko

Jest niebo zbudowane z chmur burzowych ułożone z pogrzebów marsze weselne

Żałobne uśmiechy i martwe zabawy rozcierane palcami na powiekach obietnice

 

Szukałam cię i wciąż na nowo znajduję własne szaleństwo w rozlanej wódce płynącej

Poprzez kafelki pięknej chwili do której zlatują się wszystkie pszczoły plastry miodu

 

Kwiatowego zapachu słoje w drewnie obrysowane palcami kto zrozumie

Cztery żywioły?

 

Mam nadzieję że ogromny deszcz zabierze krzyk z moich warg spije ból

Wysuszą mnie promienie będzie wiał wiatr gdy pójdziemy wreszcie dokądś

 

Gdy wreszcie dokądś pójdziemy zostawiając za sobą smutek Trzeciego Świata.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Anonim 14.09.2015
    Powiem, ze jest to tekst, z którego jestem kontent, płakałam pisząc go i ryczę czytając, ja dużo ryczę. Lecz. Macie: powiew świeżości, coś bardziej ogarniętego. Zgłaszaliście żale.

    Niestety figiel jest taki że: to jest dalej na jedno kopyto : )))))
  • M.A. Curse 14.09.2015
    Nooooo :-) bardzo bardzo bardzo dobre....uwielbiam twoje porównania, metafory, nietypowe epitety....genialne są. Zasłużone 5!
  • Anonim 14.09.2015
    Dziękuję pięknie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania