Zrobić więcej

Czasem tak się dzieje, że pomimo chęci u człowieka, cały świat stara się za wszelką cenę postawić na swoim i mu przeszkodzić. Choćby ruszyć góry, to wyrastają nowe. Czasem po prostu tak się dzieje.

Chciał ją uratować, pragnął tego. Gotów był oddać życie za swoją ukochaną. Tego ranka czuł, jak wiele może się wydarzyć, lecz nie bał się. W głowie wciąż rozbrzmiewały mu słowa przepowiedni.

„… I tylko miłość prawdziwa rozjarzy czerń, tylko miłość jest w stanie rozmazać nicość i namacać niematerialne, tylko ona zwyciężyć może kruczy hałas”

A więc to już dziś.. Wciąż te słowa wydawały się tak nierealne, wyczekiwane od miesięcy ćwiczeń. Podniósł się z posłania, machinalnie założył poszarpane spodnie oraz buty, by następnie zejść do gabinetu swojego mistrza. Po drodze wiele myśli kłębiło się w jego głowie. Trenowano go pod mentalny pojedynek. Uważano, że „nicość” i „czerń” dotknąć można tylko umysłem, tylko nim zwyciężyć. Ale przecież miłość jego życia została odebrana całkiem materialnie, dobrze pamiętał gasnące oczy, pogrążające się we wstęgach ciemności. Serce ściska się za każdym razem, gdy przypomina sobie ostatnią łzę cieknącą po jej policzku, by w końcu się oderwać i zacząć opadać ku ziemi. W łzy tej widział rozczarowanie, smutek, strach, pożegnanie. Nie mógł nic zrobić, był zbyt słaby, zbyt nieistniejący. Aż do teraz! Tak, dzisiaj to zrobi! Ocali ją i znów będą szczęśliwi.

Dotarł do mosiężnych drzwi od gabinetu starca. Już miał pukać, już podniósł pięść. Jednak nagle przestał widzieć w tym sens. Przecież już od tygodnia niczego nowego się nie uczy. Wszystko zostało już przekazane, cała wiedza przelana, cały trening odbyty. Tak więc jaki jest sens w tej ostatniej rozmowie ze swoim mistrzem? On nawet nie oczekuje podziękowań. On jest na to „za stary”. Tak więc zawrócił się do pokoju, ubrał płócienną koszulę i wyruszył na ostatnią wędrówkę.

Góra Mgielna wbrew nazwie była dobrze widoczna. Mgła bowiem sięgała jedynie kolan, więc przeróżne formacje skalne jak i sam kształt góry były całkiem wyraźne. Miał przed sobą jakoś 20 minut drogi, więc mógł sobie wszystko poukładać. Jeszcze raz przypomniał sobie całe godziny spędzone na medytacji, szukaniu wewnętrznego ja, aby następnie je umacniać, ćwiczyć. Przypomniał sobie tę radość, gdy przekonał się jak ogromna jest potęga świadomości, gdzie może nie czuć nic i być samymi myślami w nicości. Gdzie nie liczy się świat zewnętrzny, a jedynie wykreowany, zmienny, własny. Przypomniał sobie, jak zapominał dzięki niemu o smutku, kiedy to wykreował sobie ją. Jak, zamiast ćwiczyć, wolał spędzać z nią jak najwięcej czasu. I jak został przez to srogo skarcony przez swego mentora. Mimowolnie się uśmiechnął. Nawet w ciężkich chwilach znajdą się te pozytywne momenty. Znów zapragnął wtulić się w jej ramiona. Pocałować ją. Uratować.

Dotarł na szczyt. Widział z niego całą panoramę wyspy. W tym małym kręgu nie było mgły. Tutaj ziemia była czysta, szara, umarła. Zamknął oczy, otworzył i znowu zamknął, jakby w spokoju chciał się pożegnać z otaczającym światem. Wierzył w przepowiednię. Miał nadzieję na powrót. Ale musiał się pożegnać. Tak trzeba było.

Klęknął pośrodku z zamkniętymi oczyma, wziął głęboki oddech i nagle wszystko zawirowało. Przybyła tak nieoczekiwanie. Prędko zamknął się w sobie, postawił okrąg z muru w umyśle, aby odeprzeć pierwszy atak. Poczuł ucisk ze wszystkich stron w umyśle. Wiedział, że ciemność była przygotowana.

A więc zaczęło się.

Przypominając sobie nauki, zaczął kręcić się w środku okręgu coraz szybciej, aż jego świadomość wypełniała całe wnętrze własnej „twierdzy”. Utrzymywał to jeszcze kilka sekund, aż nagle zwolnił mury i niczym energia wybuchu, rozprężył się we wszystkie strony naprzeciw ciemnej sile atakującej umysł. Mędrcy nie mylili się, walka była toczona w umyśle, a więc miał szansę. Czuł jak jego jestestwo wżera się w otchłań, która jednak była tym razem namacalna. To nie było już głupie machanie mieczem i płacz. To był prawdziwy pojedynek równego z równym.

Wirował, rozpychał ciemność, nie zatrzymywał się, a ona ustępowała. Cofała się coraz dalej. Jeszcze chwila. Otworzył oczy. Wszystko było bardzo jasne. Jakby świat zewnętrzny reagował na to, co działo się przecież tylko w jego głowie. Wtedy ją zobaczył. Leżała kilka metrów przed nim.

Nieprzytomna.

Śliczna.

Prędko podbiegł do niej. Łzy już cisnęły się do oczu. Prędko klęknął i spojrzał na tę anielską, bladą twarz. Wziął głowę pod rękę, uśmiechnął się. Łzy kapały prosto na jej policzki niczym kontynuacja tej jednej, która tak zapadła w pamięci. Drugą ręką odgarnął włosy z czoła, a następnie powoli rozchylił powieki. Jednak nie było tam pięknych, szmaragdowych oczu. Zamiast tego czarna pustka, bezdenna nicość. Niewiedział, co to oznacza, jak do tego doszło. Czas stanął w miejscu, a wzrok zaczął robić się mglisty. Chciał się do niej wtulić ale nie mógł się ruszyć. Wszystko się rozmazywało, zanikało. Już tracił przytomność. Jedyna rzecz, jaką jeszcze widział to ciemność bijąca z oczodołów.

Przecież był przygotowany

Ciemność.

Co z przepowiednią?

Pochłaniała go.

Na jej końcu białe światełko.

Zgasł.

Choćby ruszyć góry, to wyrastają nowe. Czasem po prostu tak się dzieje.

Może jednak wypada zrobić więcej?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Canulas 10.05.2018
    "A więc to już dziś.. Wciąż te słowa wydawały się tak nierealne" - wielokropek trzy kropki.

    "Miał przed sobą jakoś 20 minut drogi" - zapis liczb lepiej brzmi słownie.

    I Jeszcze po drodze, gdzieś tam masz "metr". Nie wiem czy w takim świecie nie lepiej jakąś inną jednostkę postawić, ale to bardziej dygresja niż zarzut.


    Bardzo fajne opowiadanko. Sprawnie napisane.
    Ogólnie, podeszło mi nawet.

    Zastanawiam się jak Ci się udało zamieścić na portalu pochyle pismo.
    Hmmm.
  • O kurwa. Pierre dodał pochyłą czcionkę.
  • Canulas 10.05.2018
    e make i ka pololi, no właśnie. Właśnie. O tym mówię.
  • Okropny 10.05.2018
    Canulas ło chuju, kursywa
  • Canulas 10.05.2018
    Okropny, taaa, wczoraj już
  • Bormaniii 10.05.2018
    Dzięki wielkie za opinię. Co do pochylego pisma to przed tekstem musisz napisać <i>, a na końcu tekstu <(tutaj /)i> i powinno wejść.
  • Canulas 10.05.2018
    Bormaniii, ok biorę Twoją mądrość na forum. Dzięki.
  • Canulas 10.05.2018
    Bormaniii, ok biorę Twoją mądrość na forum. Dzięki.
  • Canulas 10.05.2018
    http://www.opowi.pl/forum/pitolenie-41-czyli-jak-dolaczyc-do-grupy-w1060/#reply - Jesteś proszony pod ten adres na wielkie roztłumaczenie. Masz tam ponoć poprowadzić wyklad na temat zawiłości pochyłości. Przybądź rychle
  • Aisak 28.07.2019
    Bormaniii ponad rok temu
    Dzięki wielkie za opinię. Co do pochylego pisma to przed tekstem musisz napisać <i>, a na końcu tekstu <(tutaj /)i> i powinno wejść.

    Ktoś próbował?
    Komuś się udało?

    Bo nie zauważyłam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania